Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ewhja

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

Osiągnięcia Ewhja

  1. Witam wszystkich! Od pewnego czasu czuję się beznadziejnie, mimo że teoretycznie nie mam na co narzekać. Czasami sama mam wyrzuty sumienia, bo ludzie ciężko chorują, tracą bliskich, tracą pracę i można by tak wymieniać dalej. Jednak nie potrafię się pozbyć tego uczucia, a także nie potrafię się wziąć w przysłowiową garść. Moim największym problemem jest praca, postaram się w punktach opisać o co chodzi. 1. Nienawidzę swojej pracy. Jest to praca biurowa. Nie jest to związane z moim wykształceniem (tak to jest jak studiuje się coś, co człowieka interesuje). Jest to praca zdobyta po znajomości, ale nie jestem wyjątkiem. Typowa praca na etacie. Przez większość dnia nie mam co robić. Niestety siedzę z innymi osobami w biurze (one też często się nudzą) ale po prostu nie wypada mi np. czytać książki czy rozwiązywać krzyżówek. Korzystanie z internetu na pracowniczym komputerze też nie jest takie incognito Jak wspomniałam, nudy albo cyferki i tabelki. Dzień w dzień to samo. I tak już od 3 lat. Na początku mi to nie przeszkadzało, byłam po zmianie pracy, więc było to dla mnie coś nowego z trochę lepszymi zarobkami. Nikt się tam nade mną nie znęca, jeśli chodzi o towarzystwo. Nie ma mobbingu, wykorzystywania. Pod tym względem jest ok. Ten rodzaj pracy niesamowicie mnie ogłupia. Zapominam słów, trudniej mi się myśli. 2. Po pracy gdy wracam do domu (zimą są już egipskie ciemności) jestem wykończona. Muszę dojeżdżać dość daleko, co jeszcze powoduje, że jestem zamulona. Zmuszam się, by wykonać w domu jakieś podstawowe czynności takie jak prosty obiad, czy włożenie prania. Później mogłabym tylko leżeć na kanapie i gapić się w sufit. Moje zmęczenie psychiczne jest ogromne. Staram się jak mogę, żeby się trochę zaktywizować np. pójść na spacer. Czasami się uda. Kiedyś nie byłam w stanie zasnąć bez przeczytania chociaż strony książki. Teraz nie mam siły czytać... 3. Najważniejsze - nie chcę tam pracować. Nie chcę TAK pracować. Chcę zmienić pracę. Marzę o tym. I tu przechodzę do sedna sprawy - co jest ze mną nietak? Już od roku chodzi mi po głowie pewien pomysł. W tym celu muszę się przebranżowić, a konkretniej zdobyć pewne umiejętności od zera. Powiem nieskromnie, że mam do tego pewne predyspozycje, które wymagają pracy i doszlifowania. Czy wierzę w siebie? Jednego dnia tak, drugiego nie. W zależności od zmęczenia. Problemem jest to, że nie mogę się za to wziąć. Jakkolwiek absurdalnie to brzmi, nie jestem w stanie zacząć i w tym trwać. Ta nowa "praca" wymaga ode mnie kreatywności. Muszę być skupiona i zaangażowana. Mój mózg pracuje najlepiej od rana do ok 13. Siedząc 8h przed komputerem nie robiąc NICZEGO co wymaga ode mnie myślenia twórczego czy rozwiązywania problemów, mam wrażenie, że mózg jest już wyłączony. Nie jestem w stanie niczego wymyśleć, na niczym się skupić, nie mówiąc o przyswajaniu nowych informacji. Ciągle sobie powtarzam, ze zacznę od jutra, od poniedziałku itd. Gdy jestem w pracy od rana nastawiam się - tak, DZISIAJ do tego usiądę. Po czym z każdą godziną tracę zapał i poniekąd godzę się ze swoim losem. Nic mnie już wtedy nie motywuje. Próbowałam wielu rzeczy. Np. po pracy najpierw obiad, szybkie ogarnięcie i wtedy do komputera. Albo najpierw do komputera, reszta później. Bez znaczenia jaka to konfiguracja - nie daję rady. W skrajnych przypadkach, gdy już uda mi się do tego usiąść, to przez brak skupienia, przypominam sobie same mało istotne bzdury do zrobienia, które nie wymagają takiego wysiłku. Przeraża mnie to, że mogę tak żyć do emerytury, bez iskierki satysfakcji z czegoś co robię 40 godzin tygodniowo... Domyślam się, że dla czytającego może to brzmieć absurdalnie. Chcę ale nie robię. Może tak naprawdę nie chcę? Ale czy wtedy doprowadzałoby mnie to do płaczu i rozpaczy? Jedyny dzień, kiedy czuję się dobrze to sobota. Wtedy nadrabiam domowe zaległości, relaksuję się, odwiedzam rodzinę. W niedzielę jest gorzej, myślę tylko o tym, że znowu to samo. Czy ktoś z Was ma jakiekolwiek rady?
  2. No ja nie wiem z jakimi ludźmi masz do czynienia, ale mam w swoim środowisku wielu ludzi, którzy są tzw. nerdami i nie uważam, że jest to powód do wyśmiewania czy wstydu. Mało to jest dziewczyn, które tak samo nerdzą? Tylko że one nie siedzą na sympatia.pl ani na tinderze. Może masz jakiś talent? Jesteś grafikiem, może umiesz rysować? Może fotografia? Jest naprawdę ogrom grup na fb, różne fora internetowe, które skupiają ludzi o danych zainteresowaniach. Ja nie mowie, że masz tam szukać żony. Ale może poznasz jakiś wartościowych znajomych, nauczysz się nowych rzeczy, relacji, zainteresujesz się czymś. To nie kosztuje. Nie trzeba mieć sprzętu za 20k żeby robić zdjęcia. Nie trzeba ich od razu wysyłać do National geographic. Rób rzeczy dla siebie, coś co Ci sprawia przyjemność, nawet jesli innym wydaje się, że to żałosne. To Ty masz się dobrze z tym czuć.
  3. Zapewniam Cię, że poza kobietami, które lecą na maczo, są też inne kobiety. Tylko, że te kobiety chcą kogoś, kto je pokocha. Nie da się dawać komuś miłości i tworzyć z nim zdrowej relacji mając tak poważne problemy z samoakceptacją.
  4. Mając tego typu uprzedzenia do kobiet to faktycznie może być ciężko. Po co Ci kobieta, skoro i tak z góry zakładasz, że wszystkie są takie same? Oczywiście, że są na świecie materialistki i oszustki tak samo jak i w męskiej formie. Na wszystko jesteś na "nie", nawet ciężko się to czyta. Potrzebujesz pomocy specjalisty. Najpierw musisz zacząć od siebie, bo dopóki jesteś tak bardzo nieszczęśliwy ze sobą, to nie będziesz szczęśliwy z nikim, nawet jesli spotkasz swój ideał. I nie pisz głupot o tym, że tylko maczo albo "bad boy" czy kierowca ferrari znajdzie kobietę. Może to kwestia szukania partnerki na typowo randkowych portalach. Mnie typ maczo osobiście drażni i byłby z góry skreślony za np. przesadną pewność siebie: że jest boski, uważa ze może mieć każdą, itd. Nic mi w tym nie imponuje - wrecz przeciwnie. Moim znajomym koleżankom także. Nie mam takich osób w swoim środowisku: nie miałam w szkole, na studiach, czy w pracy. Więc są też i tacy ludzie i to nawet całkiem sporo.
×