Skocz do zawartości
Nerwica.com

all-around-me

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez all-around-me

  1. Ale co to do cholery może być ?! Nigdy w życiu nikogo nie zgwałciłem, nikt nigdy mnie nie molestował. Wychowuje się w rodzinie, która mnie kocha i w której mam oparcie. W życiu nie spotkało mnie nic złego, nie istnieje ukryty problem ! Bo jaki problem? To wszystko zaczęło się jakieś 2,5 tygodnia na wakacjach ze starymi, po przeczytaniu artykułu o kazirodztwie. I zaczęło się moje myślenie. To nie było coś w rodzaju: "Hmm, ale to musi być fajne i w ogóle" tylko "To jest ohydne, zboczone - nigdy w życiu bym tego nie zrobił i na pewno jest ze mną ostro nie tak skoro w ogóle wpadło mi to do głowy" i nie mogłem opanować potoku myśli - wiedziałem , że to nie jest ok - moja moralna strona nigdy nie pozwoliła by mi tego zrobić, ale i tak o tym myślałem - chociaż robiłem wszystko by o tym zapomnieć - im bardziej chciałem zapomnieć tym częściej do tego wracałem. I w końcu sobie ubzdurałem , że to tylko moja chora fantazja która przejdzie mi gdy tylko ulżę sobie ręcznie. TO BYŁA NAJTRUDNIEJSZA RZECZ POD SŁOŃCEM - ZROBIŁEM TO TYLKO PO TO ABY PRZESTAĆ SIĘ ZADRĘCZAĆ - A NIE DLATEGO ŻE TO MNIE KRĘCI. Miało pomóc, myślałem że na następny dzień zapomnę o całej tej sytuacji. Ale gdzie tam. Wtedy to się dopiero rozpętało w mojej głowie piekło. Czułem się jakbym się sam zgwałcił. Sam zafundowałem sobie traumę do końca życia. Popełniłem najgorszą rzecz w moim życiu. Nie chce mi się do tego wracać - przewiń sobie to w górę - tam masz próbkę mojego nastroju. Pedalstwo, pedofilia, opętanie to wszystko to jest pryszcz, kiedyś miałem te natręctwa, teraz są dla mnie śmiesznie małe, o to się nie boję. BO 10000 RAZY WOLAŁBYM BYĆ GEJEM ALBO PEDOFILEM NIŻ DMUCHNĄĆ WŁASNĄ MATKĘ! SAMO MYŚLENIE O TYM JEST NIE DO WYTRZYMANIA . TO JEST MORALNIE I PSYCHICZNIE NIE WYKONALNE. Masz rację człowieku - potrzebuje pomocy , bo nie jest ze mną dobrze. To bez wątpienia najgorszy okres w moim życiu. A sama świadomość, że mogę stać się kimś kogo tak potępiam to marna opcja na przyszłość.
  2. Już jestem zapisany do Pani Ani Gulczyńskiej z 'Prohominis'. Z tego co ludzie o niej mówią to dobry psycholog. Może i mi pomoże jakoś z tego wyjść.
  3. Powiedzcie mi chociaż czy psychoterapia może dać w moim przypadku jakiekolwiek efekty. Rodzice, którym powiedziałem że potrzebuję pomocy psychologa mówią, że to tylko wyrzucone pieniądze, że to mnie tylko niepotrzebnie nakręci i zamiast pomóc tylko pogorszy mój stan. Poza tym ta rozmowa na pewno będzie koszmarna. A jak okaże się, że to co mam to nie natręctwa, tylko że jestem jakimś zwyrodniałym zboczeńcem przeciez ja tego nie chce zrobic ! Dla czego te mysli nie moga zostawic mnie w spokoju !
  4. Boje się. Jeśli tego w sobie nie zduszę. To nie wiem co zemną będzie. Muszę być zdrowy - inaczej wolę nie myśleć co ze mnie wyrośnie. Czuję się obcy we własnym ciele. Tracę nad nim kontrolę. To mnie przerasta.
  5. Mam nerwicę natręctw i nie mam siły już sobie z nią radzić. Wczoraj w nocy miałem apogeum wszystkiego. Tego posta traktuję jako koszmar, który muszę z siebie wyrzucić. Moje natręctwa to głównie zboczone myśli - kiedyś miałem natręctwa co do homoseksualizmu, pedofilii wcześniej myślałem że jestem opętany, teraz mam coś najgorszego na co tylko mój chory mózg mógł wpaść - czyli jakby to było z moją matką. Porażka. Reszta przy tym wysiada. To była koszmarna noc, było gorąco i duszno - natręctwo wracało - ja się przed nim broniłem, robiłem wszystko co się tylko da żeby o tym nie myśleć. Potem płakałem, krzyczałem bo tego nie dało się zablokować. Później musiałem się masturbować - ciągłe myślenie o seksie - nawet tak ohydnym, sprawia że trzeba się wyładować - oczywiście wtedy robiłem wszystko żeby tylko nie myśleć o tej zboczonej sytuacji - filmy, gazety - nic. Bo to wraca i wraca, kuje i psuje całą zabawę - zamienia uroki tego sportu w coś co co zamiast być przyjemne staję się torturą psychiczną. Wolę nawet nie myśleć co będzie, kiedy będę z dziewczyną. Kiedy skończyłem, próbowałem zasnąć. Oczywiście mi się nie udało. Natręctwa zaczęły mi się mieszać w głowie razem z innymi obrazami lasek z świerszczyka. Taki miks - jak czekolada pomieszana z drobno potłuczonym szkłem. To było nie do wytrzymania mój umysł był za słaby - zacząłem się poddawać. Hormony buzowały. Ciało przestało mnie słuchać. Kolejne chore myśli - że to nie jest natręctwo ale moja fantazja erotyczna, zwykła fantazja która minie jak każda inna kiedy się do niej "zwali". Wiedziałem , że to wszystko g*wno prawda. Że potem będzie już tylko gorzej. Ale po pół nocy walki ze samym sobą miałem to gdzieś. Chciałem tylko przestać myśleć o natręctwach. I zrobiłem to. Boże , jakie ja do siebie czułem obrzydzenie. Po orgazmie byłem kompletnie oszołomiony. Czułem ,że złamałem barierę. Że zrobiłem coś z czym nie mogłem się pogodzić. Coś w brew sobie. Potem przez jakieś 20 minut miałem spokój. Nic nie czułem byłem pustą muszlą. Później kolejna masturbacja - znowu spokój. Wtedy zorientowałem się że nie mam już żadnych zahamowań. I opamiętałem się , że nie mogę tak dłużej , że straciłem nad tym wszystkim kontrole. I zacząłem się bać - o siebie - o to co się stanie ze mną w przyszłości. Bałem się o rodzinę, o mamę, o swoje dzieci. Nie wybaczył bym sobie gdybym kiedykolwiek zrobił im krzywdę. Rano czułem się niczym - zboczonym niczym. Najgorszą z istot. Natręctwa nasilały się przy każdym, przypadkowym spojrzeniu - nie tylko na matkę, ale nawet na jakąś jej rzecz, albo ubranie. To były psychiczne tortury - do tego dołączyło się fizyczne tłumione lękiem podniecenie. Obrzydliwe. Tego ranka chciałem ze sobą skończyć. Ale jak widzicie tego nie zrobiłem. Cały czas mam nadzieję, że z tego da się wyleczyć. Powiedziałem już rodzicom o mojej chorobie. Tyle ile musiałem - że to nerwica i potrzebuje psychologa. Treści swoich natręctw nie zdradzę im nigdy. Mają dosyć zmartwień, to by ich dobiło. Tych natręctw nie da się zaakceptować - każda próba ulegania sprawia tylko, że jest jeszcze gorzej. Pierwsza spowodowała nawrót natręctwa po kilku latach - w dużo silniejszym stadium. Ta jest druga. Nie mam pojęcia co będzie dalej. Na pierwszą wizytę do psychologa idę w środę - to za niecałe dwa tygodnie. Cały czas mam wrażenie , że to mi nic nie pomoże. Że jestem zgubiony. Mażę o tym żeby mi przeszło - chciałbym żeby było tak jak dawniej. Chciałbym normalnie przytulić się do mamy, bez żadnych chorych skojarzeń. Chciałbym żyć normalnie - w harmonii ze swoim ciałem i zaliczyć swój pierwszy raz bez natręctw - tak żeby go zapamiętać jako coś pięknego a nie jak najgorszy koszmar.
×