Cześć, Jestem nowy na forum, choć czytam od jakiegoś czasu
Z nerwicą walczę już jakiś czas, pierwszy atak lęku panicznego nastąpił 2 lata temu, chodź już wcześniej zdarzały mi się napady raz na kilka lat i nie wiązałem ich z nerwicą (ot taka ciekawostka).
2 lata temu na raka trzustki zmarł mój Ojciec od diagnozy do śmierci upłynęło ledwie 3 miesiące i chodź nie byliśmy ze sobą szczególnie zżyci, to chyba to wydarzenie uwolniło tą cholerę. 3 miesiące po tym wydarzeniu w pracy poczułem się jakbym miał zawał, ciśnienie mi skoczyło, ból w klatce piersiowej, uczucie omdlenia, blady jak ściana, oczywiście karetka, SOR i diagnoza że wszystko jest ok, podejrzenie nadciśnienia, a w ciągu kolejnych kilku dni jeszcze parę ataków i wizyt u lekarza i tutaj szok bo ówczesna lekarka momentalnie wysłała mnie do psychiatry.
Psychiatra przepisał leki (przepraszam ale nie pamiętam jakie) i zaproponował terapię, i tu odezwała się moja kolejna fobia, po przeczytaniu skutków ubocznych nie decydowałem się na ich branie (oczyma wyobraźni już widziałem jak mnie te wszystkie dolegliwości dopadają, mam tak ze wszystkimi lekami) i zdecydowałem się tylko na terapię.
Terapia trwała ok 10 miesięcy (chodź na początku miało to być tylko 10 spotkań), były czasy lepsze i gorsze ale wydawało mi się że wyszedłem na prostą, niestety po kilku miesiącach wszystko wróciło ze zdwojoną siłą i znowu latanie po lekarzach
W wakacje w końcu mogłem zrealizować marzenie mojej 11 letniej córki o wyjeździe do Paryża i zaczęło się targowanie, żebym nie umarł przed wyjazdem, później w trakcie wyjazdu i tak dalej i im dalej tym gorzej.
W ciągu ostatnich 2 miesięcy wymyśliłem już chyba wszystkie choroby kończące się nagłym zgonem.
2 tygodnie temu znów trawiłem na SOR z bólem i zawrotami w głowie i uczuciem omdlenia, a badania TK wykazały jakieś małe zmiany w głowie do konsultacji neurologicznej. W ciągu tygodnia załatwiłem lekarza, rezonans (nawet na ściemniałem że mam pilne wezwanie od lekarza, żeby szybciej wyniki otrzymać) a w czasie oczekiwania na wyniki już widziałem ropień, guza itp miałem stany otępienia nie mogłem sobie przypomnieć nazw ulic, aktorów itp.
I okazało się że poza zmianami zwyrodnieniem kręgosłupa jest ok
I co powinno być ok, a tu kicha od momentu kiedy się okazało że nic mi nie jest z głową, to teraz wyobrażam sobie że mam zator, przez skręconą kostkę (boli mnie klatka i mam duszności , choć zgodnie z zaleceniami biorę leki przeciwzakrzepowe).
Mam wrażenie że moja nerwica (mam nadzieję że ona) próbuję coraz nowych sztuczek żebym pojechał na SOR, najpierw z sercem się nie udało (kardiolog 2 razy stwierdził że jest ok), to uderzymy w głowę (i tu tez jest ok), inne badanie jak rtg klatki, usg brzucha też nic nie pokazują, to uderzamy w kolejną chorobę
Sorry że tak długo i chaotycznie (chodź i tak wiele rzeczy pominąłem), ale nie mogę sobie już z tym wszystkim poradzić Żadne racjonalne wytłumaczenia nie mogą trafić do tej mojej mózgownicy żeby się opanował, mieszkam sam i boję się że po prostu padnę, nie wstanę i nikt mnie nie pozbiera, a moje dziecko się zapłaczę. Z każdym dniem jest coraz gorzej