Skocz do zawartości
Nerwica.com

Buthe

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Buthe

  1. Jasne znam te numery, też mam codziennie inną chorobę. Tylko że jeszcze jakiś czas temu odczuwałem o wiele gorsze dolegliwości (czasem tak mnie bolała głowa, że chciałem ją odciąć) ale nie myślałem, że mam udar, guza itp, że umieram. Dlatego zastanawiałem się czy ktoś poruszał temat zmiany interpretacji dolegliwości z lekarzem/terapeutom, bo podczas moich sesji ten temat mi uciekł, a myślę że każdego z nas wcześniej coś uwierało i biegaliśmy nie myśląc o tym (a może się mylę)
  2. Cześć. Nie wiem czy to dobre miejsce. Ale mam taki pytanie, dlaczego podczas ataku nasz umysł podpowiada najczarniejszy scenariusz, że jak boli klatka do zawal, a jak głowa to udar itp ? może ktoś z was poruszał to z lekarzem,
  3. Dzięki za pomoc. Mam już tą świadomość że bez leków nie da rady. Czekam teraz tylko wizytę.
  4. Cześć, Jestem nowy na forum, choć czytam od jakiegoś czasu Z nerwicą walczę już jakiś czas, pierwszy atak lęku panicznego nastąpił 2 lata temu, chodź już wcześniej zdarzały mi się napady raz na kilka lat i nie wiązałem ich z nerwicą (ot taka ciekawostka). 2 lata temu na raka trzustki zmarł mój Ojciec od diagnozy do śmierci upłynęło ledwie 3 miesiące i chodź nie byliśmy ze sobą szczególnie zżyci, to chyba to wydarzenie uwolniło tą cholerę. 3 miesiące po tym wydarzeniu w pracy poczułem się jakbym miał zawał, ciśnienie mi skoczyło, ból w klatce piersiowej, uczucie omdlenia, blady jak ściana, oczywiście karetka, SOR i diagnoza że wszystko jest ok, podejrzenie nadciśnienia, a w ciągu kolejnych kilku dni jeszcze parę ataków i wizyt u lekarza i tutaj szok bo ówczesna lekarka momentalnie wysłała mnie do psychiatry. Psychiatra przepisał leki (przepraszam ale nie pamiętam jakie) i zaproponował terapię, i tu odezwała się moja kolejna fobia, po przeczytaniu skutków ubocznych nie decydowałem się na ich branie (oczyma wyobraźni już widziałem jak mnie te wszystkie dolegliwości dopadają, mam tak ze wszystkimi lekami) i zdecydowałem się tylko na terapię. Terapia trwała ok 10 miesięcy (chodź na początku miało to być tylko 10 spotkań), były czasy lepsze i gorsze ale wydawało mi się że wyszedłem na prostą, niestety po kilku miesiącach wszystko wróciło ze zdwojoną siłą i znowu latanie po lekarzach W wakacje w końcu mogłem zrealizować marzenie mojej 11 letniej córki o wyjeździe do Paryża i zaczęło się targowanie, żebym nie umarł przed wyjazdem, później w trakcie wyjazdu i tak dalej i im dalej tym gorzej. W ciągu ostatnich 2 miesięcy wymyśliłem już chyba wszystkie choroby kończące się nagłym zgonem. 2 tygodnie temu znów trawiłem na SOR z bólem i zawrotami w głowie i uczuciem omdlenia, a badania TK wykazały jakieś małe zmiany w głowie do konsultacji neurologicznej. W ciągu tygodnia załatwiłem lekarza, rezonans (nawet na ściemniałem że mam pilne wezwanie od lekarza, żeby szybciej wyniki otrzymać) a w czasie oczekiwania na wyniki już widziałem ropień, guza itp miałem stany otępienia nie mogłem sobie przypomnieć nazw ulic, aktorów itp. I okazało się że poza zmianami zwyrodnieniem kręgosłupa jest ok I co powinno być ok, a tu kicha od momentu kiedy się okazało że nic mi nie jest z głową, to teraz wyobrażam sobie że mam zator, przez skręconą kostkę (boli mnie klatka i mam duszności , choć zgodnie z zaleceniami biorę leki przeciwzakrzepowe). Mam wrażenie że moja nerwica (mam nadzieję że ona) próbuję coraz nowych sztuczek żebym pojechał na SOR, najpierw z sercem się nie udało (kardiolog 2 razy stwierdził że jest ok), to uderzymy w głowę (i tu tez jest ok), inne badanie jak rtg klatki, usg brzucha też nic nie pokazują, to uderzamy w kolejną chorobę Sorry że tak długo i chaotycznie (chodź i tak wiele rzeczy pominąłem), ale nie mogę sobie już z tym wszystkim poradzić Żadne racjonalne wytłumaczenia nie mogą trafić do tej mojej mózgownicy żeby się opanował, mieszkam sam i boję się że po prostu padnę, nie wstanę i nikt mnie nie pozbiera, a moje dziecko się zapłaczę. Z każdym dniem jest coraz gorzej
×