Skocz do zawartości
Nerwica.com

maggolla

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez maggolla

  1. a co z osobami które są naprawdę bardzo brzydkie ( np ja) jak wtedy można nazwać to zaburzenie które nie pozwala poczuć się normalnym tylko dlatego, że jest się brzydkim, brzydota jak klątwa prześladuje mnie jestem brzydka więc nie mam faceta , jestem brzydka, okropna wstydzę się nieforemnego ciała taki krąg zaklęty nie mam co o siebie dbać bo i tak jestem brzydka malując się itd robię się tylko śmieszna , mogę tyć bo jestem oślizgła jedna wada w ta czy w tamtą tak naprawdę nic nie znaczy bo i tak jest jak jest więc mogę się obżerać nie tańczę bo jestem brzydka i śmieszna w swojej seksualności, nie mówię nikomu , że mi się podoba nie daje odczuć no bo i tak co to da pewnie i tak mnie odtrącą żyje ze swoim ciałem tyle czasu i nie potrafię się z nim pogodzić, zaakceptować ograniczeń, cały czas jak w starej zdartej płycie "jesteś brzydka" "jesteś brzydka" chciałabym krzyknąć i co z tego ale nie potrafię
  2. temat moj , choć przeważnie wydaje mi sie ,że nie , że poprostu jestem bardzo brzydka a dysmorficy sobie przecież wmawiają
  3. po pierwsze wyglądam jak potwór jestem brzydka, sina,owłosiona, gruba mam rozstepy brzydka buzie blee przez to nie tworzę związków , nie mam sie do kogo przytulić, nie mam energii ,na pisanie magisterki (a ostatnia prosta [przede mną) czuje sie beznadziejna, nie mam zacięcia do niczego żygać mi się chce jak patrze na siebie, nie potrafię sobie pomóc i nie wiem jak prosić o pomoc jedyne co potrfie to obżeranie i użalanie sie nad sobą
  4. W sumie przeszkadza mi tylko moja wegetacja, jetsem upośledzona emocjonalnie, nie mam przyjaciół( mam znajomych ale to nie sa bliscy mi ludzie), nie czuje się związana z rodziną, nie tworze zwiaków z mężczyznami, cóz jestem brzydka, moi rodzice też są nie uspołcznieni, może poprostu ten typ tak ma i tyle, może nie nuczyłam sie w pore pwnych rzeczy, nie wiem zastanawiam się co ztym fantem zrobić, trudno wyobrazić sobie ,ze ten stan minie, no i przedewszystkim jak to sie stanie
  5. jedna choroba jest wrodzona i raczej nie odpuści, w drugiej jak pisałam leki pomagaja na psychike choć żadnym sposobem nie sa to psychotropy choc może psychoterapia złagodzi przebieg, trzecia ta diagnozowana mam nadzieje,że to efekt stresu ( za dużo koryzolu w diagnostyce), co do szukania specjalisty jakoś sobie nie wyobrażam ,ze miałabym się pytać kogokolwiek przepraszam a kto się specjalizuje w ...,nie nie ma mowy, ale warto spróbować chyba u kogokolwiek w sumie nie boli ale nie pomaga mi to i tak w funkcjonowaniu i wiem ,że od tego się zaczęło plus toksyczna rodzinka, złe nawyki i takie duperle dam tej pani jeszcze jedną szansę no chyba ,że ona mi nie da( bez wyników konsultacji mam sie nie pojawiać) wierzę ,że moze czas by to uleczył ale chyba 12 lat to wystarczająca ilość czekania pomyślę , zobaczę trzymajcie za mnie kciuki
  6. byłam już z moim problemem u psychologa odesłał mnie do psychiatry , pytałam sie o jakieś wnioski,pani psycholog żadnych wniosków nie wysnuła , waham się przed wizyta u lekarza, nie jestem zwolennikiem leków, a tak lekarz mi sie kojarzy dodam ,że mam 2 choroby czysto somatyczne w których w objawach w jednym jest m.in.depresja, w drugiej labilność emocjonalna (objawy nie muszą występować co prawda) opowiastka o tych chorobach to było pierwsze co powiedziałam psychologowi pewnie stąd szybkie przekierowanie (podłoże organiczne to nie jest to czego bym pragneła) no i jeszcze jedno choróbsko mam w diagnostyce.Biorę leki na jedna z tych chorób stonowały mi psychikę, więc jakieś powiązanie musi istnieć u mnie . czytałam ,że PTSD dotyka ludzi o pewnej konstrukcji psychicznej, wydaje mi się ,że duży wpływ ma wychowanie i geny więc nie wiem jak będzie z wychodzeniem na prostą trudno mi uwierzyć w moc terapii czy leków
  7. moja trauma miała miejsce jak miałam około 11-12 lat możliwe ,że to co przeżywam (kłopoty motywacyjne i trudność w odnalezieniu się w relacjach ) mogą byą wynikiem PTSD czy raczej jest to coś co sie wytworzyło na bazie zespołu stresu pourazowego wtedy własnie pierwszy raz poczułam ,że nie chce żyć , potem wpadłam w odrętwienie uczuciowe na dobre 10 lat, przytyłam dużo, wycofałam sie z kontaktów z ludźmi, byłam agresywna werbalnie, nie cierpię swojego wyglądu nie wiem czy to jest z tym związane dodatkowo z domu wyniosłam ja to nazywam syndrom męczennika, dlugo czułam sie ofiarą, rodzice chowali urazę do dziadków, często słyszałam jakieś pretensje o sprawy sprzed kilkunastu lat przez jakiś czas podobnie funkcjonowałam wychodzę powoli na prostą, chce sie udać do specjalisty ,żeby przyspieszyć te tempo moje życie jest bardzo nie poukładane, póki co nie znalazłam sposobu aby je jakoś ułożyć, dużo siedzę przed internetem mało innych rzeczy robię zastanawiam się czy z takiego przetrwałego stanu da sie wyjść nie odczuwam ,żadnych dolegliwości somatycznych, w sytuacjach bardzo stresowych trzęsą mi się ręce to wszystko nie mam żadnych ataków paniki ani nic z tych rzeczy ale po prostu wegetuje
×