Ah... jestem w beznadziejnym stanie. Czuję niemal rozpacz. Studnia smutku. Wydaje się jakby był większy ode mnie. Słuchanie muzyki, fantazjowanie przestało przynosić mi ulgę. Już nic jej nie przynosi. Lęk i poczucie winy. Nienawiść do siebie i swojego życia. Chciałbym umrzeć ale boję się tego co po śmierci. Boję się piekła. Potrzebuję obecności, tego by ktoś przy mnie trwał wtedy kiedy ja wyrywam się z samego siebie.