Skocz do zawartości
Nerwica.com

dimfuture

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez dimfuture

  1. Dodam jeszcze, że ja po tej terapii wyszedłem z takimi lękami, że po miesiącu wylądowałem na ogólnym. Psycholog i psychiatra w szpitali byli zaszokowani w jakim stanie mnie z tej terapii wypuścili i powiedzieli mi, zę to nie pierwszy sygnał jaki ich dochodzi, że coś z tą terapią jest nie tak.
  2. Terapia na 7F to jedna wielka katastrofa. Z terapii zostałem wypisany 2 tygodnie przed planowanym ukończeniem wraz z 2 innymi osobami więc ktoś może powiedzieć, że moja ocena nie jest obiektywna. Patrząc wstecz, żałuję że w ogóle tam poszedłem i straciłem pół roku z życia. Żałuję, że nie zostałem wypisany wcześniej, zaoszczędziło by mi to sporo bólu i cierpienia. Jestem świadomy, że opisując to na tym forum, będę łatwo zidentyfikowany przez personel 7F ale nie mam żadnej intencji wracać tam w przyszłości. - pacjentów traktuje się tam jak zaburzone śmieci czego już można doświadczyć na kwalfikacjach z panią ordynator. Jeżeli na terapii nawiążesz z kimś bliższą relację to terapeuci zanegują to twierdząc, że z tą osobą nie da się nawiązać relacji (a ten jest zbyt odcięty od rzeczywistości, ten jest zbyt zaburzony, ten zbyt wycofany itd.). Na interwencji od pielęgniarki usłyszałem, że jestem tak zaburzony, że ona nie wie jak ja w ogóle sobie radziłem w życiu (a radziłem sobie całkiem nieźle - miałem dobrą pracę, 2 lata żyłem za granicą, na terapię poszedłem głównie po to, żeby się pozbyć fobii społecznej i polepszyć swoje relacje z ludźmi). - na sesjach z pielęgniarką dowiedziałem się na przykład, że istnieje spora szansa, że popełnie samobójstwo w przyszłości. Potem pielęgniarka twierdziła, że ona tylko powtarza moje myśli (nigdy czegoś takiego nie twierdziłem) - na terapii dążą do odstawienia wszystkich leków co ma czasem katastrofalne skutki. Z opowieści terapeutów wynika, że kiedyś byli pod tym kątem jeszcze bardziej restrykcyjni i na samym początku redukowali wszystkim leki do zera co kończyło się atakami histerii, cięciem się, próbami samobójczymi i przenosinami na oddział ogólny. Jeżeli ktoś nie radzi sobie bez leków to usłyszy, że ma wytrzymywać swoje emocje (równie dobrze mogli by powiedzieć, że ma się wziąć w garść - takie same przesłanie). Nikt z personelu nie bierze pod uwagę, że niektórzy odczuwają emocje silniej niż inni i to nie jest kwestia złej woli, że nie potrafią sobie z nimi poradzić i potrzebują do tego pomocy farmakologii. - Ludzie na wyjściu często czują się gorzej niż przed rozpoczęciem terapii. Gdy to zgłaszają na społeczności usłyszą od terapeutów, że to znak, że terapia działa (!). Nie neguję tego, że terapia może chwilowo spowodować gorszy nastrój gdy przeżywa się trudne emocje z przeszłości ale zadaniem dobrego terapeuty jest poskładanie pacjenta na wyjściu tak, żeby był w stanie funkcjonować poza szpitalem. Na 7F tego końcowego etapu nie ma - wypuszcza się ludzi rozwalonymi psychicznie po pół rocznym, sztucznym życiu w "komunie". Przejście do normalnego życia po tym praniu mózgu jest podwójnie trudne. - Niewielka skuteczność terapii. Po wyjściu z terapii ludzie wracają do samookaleczeń, mają próby samobójcze, lądują spowrotem na oddziałach ogólnych (gdzie znowu dobiera się im leki, które na 7F zostały odstawione). - Terapia psychonalityczna nie daje narzędzi do radzenia sobie ze swoimi emocjami (w przeciwieństwie np. do terapii CBT). Analizowanie każdej swojej emocji jeszcze nie powoduje, że te emocje przestają się pojawiać. Jedyną radą jaką można usłyszeć to żeby porozmawiać z ludźmi o swoich problemach. Nie jest to zła rada, ale to często nie wystarcza. Do plusów terapii mogę zaliczyć to, że poznałem fajnych ludzi i że potrafię bardziej otwarcie o moich problemach. Plusy w żaden sposób nie rokempensują minusów, które opisałem. Jeżeli ktoś chce leczyć zaburzenia osobowości to polecam poszukać innej terapii.
×