Witam .Byłam w podobnej sytuacji tamtego roku bo miałam bardzo podły smutny i nie dawałam rady .Miałam w sobie taka agresje ,niską samoocene ,przepłakane noce ,wybuchy złosci i to nieopanowanej jk sie nagromadziło za dużo .I tak zaczełam sie kaleczyc zyletką na prtzedramieniu ale to nie bolało bo czułam w sobie gniew ,złosc na zycie ,życ mi sie nie chciało,czułam sie ponizona ,mało wartosciowa.To był taki gniew ze nie mogłam zapanowac nad emocjami i musiałam cos zrobic -ból zabic bulem.Nie wiem jak bardzo sie czułam zle nie chce o tym pamietac ale długo miałam ta zyletke w torebce .Tak pomyslałam co mi to da ze potne sie musze zyc dl dziecka a nie mam odwagi by z soba skonczyc bo dziecko ma tylko mnie. Pewnie gdybym była sama nic mnie by nie powstrzymało ale nadal mysle o tym i prubuje walczyc z wiatrakami ?Z problemami ? Nadal są powracają .Nawet nie mam odwagi powalczyc często o swoje życie mieszkajac na starych smieciach -w domu bo szystko co robie jest uzależnione od starzejacych sie rodziców ,ich spraw ,spraw domowych a gdzie moje małe przyziemne przyjemnosci w zyciu ?Nie mam żyletki ale slady zostały i obawiam się ze ludzie tego nie zrozumieja wiedząc o tym i widząc .Kto tego nie przezył to nie wie co to jest tak sie czuc .