Skocz do zawartości
Nerwica.com

Monodia

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Monodia

  1. Tak się ostatnio zastanawiam, czy to normalne. Mam czasami chwilowe zaćmienia umysłu. Jak na przykład jestem w sklepie przy kasie i mam zapłacić gotówką i próbuję odliczyć daną kwotę, to jak patrzę na te drobniaki w mojej dłoni, to na chwilę zupełnie zatracam zdolność liczenia. Kasjerka patrzy, klienci w kolejce za mną czekają, a ja się stresuję i przez chwilę zapominam, jak się liczy. Ogólnie jestem bardzo nieśmiała i chyba mam fobię społeczną, więc myślałam, że może to przez to, że na mnie patrzą, ale nie wiem. Jeszcze ostatnio była inna sytuacja. Poszłam na studiach coś zaliczyć na konsultacjach do pani, która mi się podoba. Byłam bardzo dobrze przygotowana na 100%, ale jak mi zadała pytanie, to przez dłuższą chwilę nie potrafiłam sobie przypomnieć absolutnie nic. Zupełnie jakby mózg mi się zawiesił. To było okropne. Dopiero po jakimś czasie zaczęłam mówić o tym, z czego się przygotowałam. Na mojej uczelni wykładowcy dzielą swoje pokoje zazwyczaj z innym wykładowcą i pani, u której byłam na konsultacjach, dzieliła pokój z taką inną, z którą kiedyś miałam egzamin ustny, którego nie zdałam. Może to jej obecność mnie rozproszyła, bo w chwili tamtego zaćmienia umysłu z całą mocą przypomniał mi się ten nieszczęsny egzamin, zwłaszcza, że siedziałam dokładnie w tym samym miejscu, w którym kiedyś zostałam oblana. Poza tym często mam jakieś takie zawieszenia, że np. w domu wchodzę do jakiegoś pokoju i nie pamiętam, po co tu przyszłam, albo wchodzę do sklepu i nie pamiętam, co tam miałam kupić. Czy to jest normalne? Czy to jakieś upośledzenie?
  2. Piosenka genialna, chyba zacznę jej słuchać, chociaż nie wiem, czy mi to poprawi humor.
  3. Monodia

    Co teraz robisz?

    Wycinam w Paincie inne osoby ze zdjęć, na których jest moja ukochana.
  4. Piszę tutaj, bo nie wiem, jak sobie z tym poradzić i chcę się wygadać. Chyba jestem zakochana w wykładowcy, w dodatku jest to kobieta. Nie wiem, zawsze myślałam, że jestem hetero, a tutaj się okazuje, że tak nie za bardzo. Ciągle o Niej myślę, specjalnie wyszukuję okazje, żeby się z Nią spotkać, wieczorami przetrząsam internetowe odmęty w poszukiwaniu informacji o Niej. To niesamowite, ile znajduję zdjęć, na których Ona jest. Niektóre sobie zapisuję. Przeglądam je sobie w jakichś trudniejszych chwilach lub tak po prostu. Mam o Niej też myśli erotyczne. Obawiam się, że to są objawy zakochania. Dzisiaj zobaczyłam Ją ostatni raz przed wakacjami. O ile nie spotkamy się nigdzie przez przypadek, a to jest raczej mało prawdopodobne - następnym razem zobaczę Ją dopiero w październiku. Jeśli w ogóle. Nie wiadomo, czy będę mieć z Nią zajęcia. Oczywiście pewnie będą też inne okazje, aby Ją spotkać, ale będą zdarzały się sporadycznie. Pamiętam, jak dzisiaj, wychodząc z Jej gabinetu, rzuciłam “do widzenia!”, Ona odpowiedziała i spojrzała na jakieś swoje notatki, a ja wtedy rzuciłam Jej ostatnie dramatyczne spojrzenie, którego już nie dostrzegła. I zamknęłam drzwi. Nigdy nie dałam Jej żadnego znaku, że coś do Niej czuję, bo wiem, że jedyną możliwą reakcją z Jej strony będzie odrzucenie i nie chcę, żeby ktoś na studiach dowiedział się, że jestem zakochana w kobiecie. W dodatku jestem zbyt nieśmiała, żeby cokolwiek zdziałać. Planowałam, że na tym ostatnim spotkaniu coś Jej powiem, jakiś komplement chociaż, ale niestety nie byłyśmy same. Zresztą i tak bym się nie odważyła. Ona do mnie na 100% nic nie czuje. Nie wiem nawet, czy mnie lubi. Kojarzy z imienia, to tak, ale czy lubi, to nie jestem pewna. Zachowuje się w stosunku do mnie formalnie, szablonowo, nie dodaje nic od siebie. Zdaje się nie zauważać moich zakochanych spojrzeń. Za to sama patrzy na mnie zadziornie i elektryzująco, ale podejrzewam, że albo ja coś sobie dopowiadam, albo po prostu ma takie spojrzenie. Ona jest hetero. Chociaż nie nosi obrączki, dowiedziałam się, że ma męża i to od wielu lat. Nie wiem, ile Ona sama ma lat, nie dotarłam do jej daty urodzenia, ale pewne informacje wskazują, że jest koło czterdziestki, choć wygląda na 10 lat mniej. Czyli jest ode mnie starsza o około 17 lat. W każdym razie nie mam żadnych szans na związek z Nią. Wiem o tym. Ale chciałabym Ją widywać, chociaż co jakiś czas... Jestem teraz kompletnie przybita. Powinnam zająć się teraz swoim życiem, lecz ciągle o Niej myślę i nie cieszę się nic a nic na myśl o wakacjach. Całymi godzinami obsesyjnie staram się wyszukiwać w internetach informacje o Niej, chociaż nie wiem, co mi to da. Jakieś rady na takie przybicie i nieszczęśliwe zakochanie? A może da się coś zrobić? Może powinnam spróbować ją uwieść? Tylko jak?
  5. Oj mnóstwo pamiętam, dużo tego, można by książkę napisać. Nie będę tu wymieniać wszystkiego. Mam 23 lata. Pamiętam pralkę w domu babci, gdzie mieszkałam w latach 0-3. Nie było w niej nic szczególnego, po prostu pamiętam, że była. W przedszkolu pamiętam pierwszą lekcję religii. Nauczycielka kazała nam zakryć oczy i powiedziała, że tak było przed stworzeniem świata - czyli ciemność. W przedszkolu były zabawki, ale co jakiś czas jedno z dzieci przynosiło ze sobą plecak ze swoimi zabawkami - wtedy pokazywało je innym dzieciom i mogły się bawić tymi zabawkami. Pamiętam, że jedno z dzieci przyniosło taki miniaturowy, zabawkowy komputerek - i pamiętam mój żal, że ja takiego nie miałam. Jedna pani z przedszkola była taka zabawna, pamiętam ją. Kiedyś powiedziała "że się przecież nie rozdwoi" i śmiałam się z tego powiedzenia, chyba usłyszałam je wtedy pierwszy raz w życiu. Oprócz tego pamiętam ludzi, niektóre zabawki, nawet ubrania.
  6. Dźwięk jest inny, jakby wolniejszy. Jedna jego fala trwa dłużej. Tamten wcześniej był jak szybkie bicie serca, a ten teraz jest jak powolne oddychanie. Nigdy wcześniej nie słyszałam go poza domem, ale po tym, jak się zmienił, zdaje się, że słyszałam go również na podwórku. Nie byłam u specjalisty.
  7. Witam. Właściwie od zawsze w nocy, a czasami też w ciągu dnia słyszałam w moim domu dziwne buczenie, takie na granicy słyszalności, bardziej odczuwane niż słyszane. Nikt inny z domowników tego nie słyszał, tylko ja. Nie były to na 100% żadne szumy uszne, był to dźwięk z zewnątrz. Pulsujący, o różnym natężeniu, najbardziej mi przypominał dźwięk wirującej pralki, ale o wiele cichszy, jakby taka pralka znajdowała się dwa piętra niżej. I co najważniejsze - był bardzo, ale to bardzo regularny. Nie było w nim nic naturalnego. Elektryczny, buczący dźwięk. I to nie jest tak, że słychać go tylko w zupełnej ciszy. Gdy się wsłuchałam, mogłam go usłyszeć nawet pomimo grającego telewizora czy innych hałasów. W dodatku ten dźwięk był zawsze, nigdy nie ustawał. Słyszałam go już w dzieciństwie, ale nigdy mi nie przeszkadzał, czasami się go w nocy bałam, ale nic więcej. Dopiero w wieku nastoletnim zaczął przeszkadzać mi zasnąć. Zaczął mnie irytować i intrygować jednocześnie. Długo próbowałam dojść źródła tego dźwięku. Wykluczyłam praktycznie wszystko w moim domu i na zewnątrz i w końcu odpuściłam, myśląc, że to pewnie przewody elektryczne, czy coś w tym stylu. Zapomniałam o tym dźwięku, w dzień nie próbując go usłyszeć, a w nocy zakładając zatyczki. Dlaczego więc teraz o tym piszę? Bo od kilku dni nie ma już tego dźwięku. Za to na jego miejsce pojawił się inny, głośniejszy, na który nawet zatyczki nie pomagają. Nadal jednak jest na granicy słyszalności i jakoś tak bardziej go czuję, niż słyszę. I teraz jest jakby wolniejszy. Jeśli pozostać przy moim wcześniejszym porównaniu do pralki, to teraz bardziej przypomina buczący, wolniejszy odgłos prania niż wirowania, z tym, że są to jakby fale - w jednej fali dźwięk najpierw jest cichy, potem jego natężenie rośnie, następnie urywa się i od nowa. I jest również okropnie regularny i nienaturalny. Oczywiście nadal nikt inny go nie słyszy. Znowu mi przeszkadza zasnąć. Znowu jestem zaintrygowana. I znowu zaczęłam poszukiwać pomocy w internetach, mimo, że moje poprzednie poszukiwania były kompletnie bezowocne. Teraz jednak natrafiłam na artykuł o ludziach w Stanach Zjednoczonych, którzy również słyszą nieokreślone buczenie, jakiego nie może zarejestrować żaden mikrofon, prowadzono nawet nad tym badania i nazwano to zjawisko Taos Hum. Oczywiście przyczyny dźwięku nie odkryto, są natomiast różne spekulacje, na przykład, że dźwięk jest powodowany przez działania wojskowe, ja jednak sądzę, jeśli w ogóle zjawisko jest prawdziwe, że najbliższe prawdy jest przypuszczenie, iż dźwięk powstaje z nagromadzenia elektromagnetycznych urządzeń. Słyszą go tylko niektórzy, podobno nie normalnie, ale "przez skórę". Link do artykułu: https://www.paranormalium.pl/taos-hum-uporczywe-bezustanne-buczenie,524,6,artykul.html. Niby uspokoiło mnie, że nie tylko ja to słyszę, ale jakoś nie bardzo. Są nagrania imitujące ten dźwięk, jest on podobny, lecz nie dokładnie taki, jaki ja słyszę - ale niby każdy słyszy go inaczej. Jednak nie jestem przekonana, czy to rzeczywiście Taos Hum, brzmi to dość nieprawdopodobnie. Mimo, że zjawisko ma nawet swój artykuł na Wikipedii, trochę trudno mi w to uwierzyć. Może to ze mną jest coś nie tak? W końcu słyszę coś, czego nikt inny nie słyszy. Może to jakaś choroba, zaburzenie? Czy to możliwe, że to mi się tylko wydaje, że to słyszę? Może ktoś z Was ma podobne doświadczenia?
×