Hej, nie mam się z kim tym podzielić...
Od stycznia tego roku biorę 150mg wenlafaksyny na dzień, na noc 150mg trazodonu, było już dobrze, nigdy wcześniej nie brałam leków, ale ciągle brakowało mi energii, a to objawiało się ogromną niechęcią do ludzi, w związku z tym i spadkiem wagi lekarz zmienił trazodon na mianserynę 30 mg. Tak mała dawka podziała, stałam się duszą towarzystwa, ale pojawiły się pierwszy raz skutki uboczne, które nie minęły, drastyczne wypadanie włosów, szybkie tycie i ogromne parcie na żarcie oraz problemy z okresem (sama nie wiem, czy to wina mianseryny, ale wcześniej od początku okres miałam jak w zegarku, nawet kiedy zachorowałam na depresję, raz w życiu nie dostałam okresu po znieczuleniu przed drobna operacją), więc postanowiłam wrócić do trazodonu... Przyjmuje od 4 dni dawkę 50mg, nie mam problemu z zasnieciem, sny obojętnie na jakich lekach dalej mam strasznie nerwowe, więc bez zmian, ale dzisiaj czuje się strasznie... Wszystko mnie drażni, nie mam ochoty nawet patrzeć na jakiegokolwiek człowieka, nie wiem, czy to się zmieni... zwykle skutki uboczne zmiany leku czułam przez pierwszy dzień (pierwszy raz gdy przyjęłam leki, skutki uboczne trzymały mnie tydzień) potem spokój więc chyba to nie to... myślałam, że tak dobrze się czuje, że w ogóle nie potrzebuję leków, a tu znowu z deszczu pod rynnę
Wybaczcie moje biadolenie, nie miałam się komu wyżalić...