Skocz do zawartości
Nerwica.com

pysia1000

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia pysia1000

  1. Witam Cię serdecznie:) Nie wspomnę o tym co narkotyki robią z mózgiem,pewnie sam wiesz.Nie jest to schizofrenia,sa to ewidentne objawy nerwicy,ale jesteś obciążony jakimś ryzykiem schizofrenii więc przede wszystkim skończ z alkoholem i resztą,to może wywołać schizofrenię jeśli masz ją w genach.Póki co idź do lekarza i nie martw sie te objawy są nerwicą,nie nakręcaj sie, dodatkowo.Wiem ze to trudne ja również mam nerwicę i wiem jak ciezko o tym nie myśleć,ale zrelaksuj sie jakoś,każdy z nas musi sobie znaleźć swój własny sposób:) pozdrawiam
  2. Choruję na zespół leku napadowego z agorafobia.Przeszłam już wiekszośc możliwych lęków jakie mogą pojawić sie osobie chorej na nerwicę.Lęk przed zawałem,nagłą smiercią,zaakceptowałam, już się nie boję,lęk sie nie pojawia.Nie boje sie też zemdleję,bo mam to już w nosie,nie robi mi ise ałabo generalnie,jak robi to inoruję i natychmiast przechodzi.Natomiast mam silny lęk przed chorobą psychiczną.Kilka razy już przez to przechodziłam,ale boję się że zachoruję na schizofrenię że mogę być np.zagrozeniem dla otocznie(chociaż jestem wyjatkowo łagodną osobą).Pojawiły sie u mnie natręctwa przed wyjsciem z domu czy wszystko wyłączyłam,wracam sie kilkakrotnie.No i ostatni lęk czy jestem tutaj na miejscu czy np.jestem moze gdzieś w szpitalu psychiatrycznym i o tym np.nie wiem,ze może to wszystko dookoła to moja wyobraźnia,chociaż oczywiście widze gdzie jestem,ale pozostaje jakies niedowierzanie Jest to dla mnie straszne,nie ufam sobie chociaż według mojego lekarza nie mam powodu sobie nie ufać Czy ja juz zwariowałam? Macie podobne lęki?Oczywiście lęk jest napadowy ,silny,trwa krótko,ale sie powtarza. Wiem ze sama sobie potrafie wiele wkręcić ale to już ponad moje siły.Wszystkie inne lęki pokonałam,poprostu przestałam sie nimi przejmować,tym też powinnam,ale pewnie to trochę potrwa jak już przerobię ten temat lęku.Dodam jeszcze że wiele się naczytałam na temat psychoz i ciągle wyszukuję u siebie ich oznak,jest to wrecz obsesyjne.Prosze odpiszcie czy bywa u Was podobnie
  3. Przede wszystkim Dziękuję za odpowiedzi:) Pomogliście mi bardzo,pod wpływem psychoterapii też staję się silniejsza.Pokazałąm Wasze wpisy mojemu chlopakowi ,był wstrząśnięty i myślę że zrozumiał ze tak nie wolno :) Zobaczymy,jeśli się to nie zmieni to wyprowadzę go z mieszkania. W każdym bądż razie twierdzi że kolega jego powiedził ze z osobami z nerwicą trzeba twardo postępować,ponoć to pomaga.Fakt faktem kolegę ma debila.Chcę dodać że pomagał mi bardzo w trakcie choroby,ale właśnie ostatnio zaczął sie robic nieprzyjemny.Twierdzi ze go to przerosło,chyba go trochę rozumiem.Ja przez chorobę zrobłam się kłótliwa,niestety.Ale chyba mnie rozumiecie mam dość życia tylko w domu,chciałabym żyć już normalnie.Mam lęki straszne,boję sie nawet zostawać sama w domu Dla mnie jest to koszmar życia w wewnetrznej klatce.Chodze rozdrażniona,mam napady paniki kilka razy na dzień,jest to męczące ale powoli zaczynam to opanowywać.przynajmniej sie staram.Mało kto rozumie z ludzi "zdrowych" czym jest lęk,uczucie umierania i arytmia serca.Mam napady smutku,czego wynikiem był powyzszy post.Potem na szczęście czuje sie ciut lepiej i jakoś optymistyczniej patrzę na świat.Pozdrawiam was goraco
  4. Witam Was serdecznie :) Choruję ok 2 lata ne nerwicę lękową konkretnie na agorafobię z depresją.Może ktoś z Was doradzi mi jak wyjść z patowej sytuacji.W chwili obecnej nie pracuję,studiuje zaocznie(podejdę na sesję,tak ustaliłam z uczelnia inaczej nie da rady),wcześniej studiowałąm w trybie dziennym dwa kierunki,z powodu choroby wyleciałam ze studiów (agorafobia).Mieszkam w mieszkaniu mojej mamy z moim chłopakiem.Mieszkanie to bedzie wkrótce formalnie moje.Przez całe studia mojego chłopaka utrzymywałam go (jego rodzina tylko raz sprezentowała nam pomidory zgnite-dosłownie)Teraz od czasu mojej choroby ,utrzymuje mnie moja mama i częściowo mój chłopak.Jednak w obecnej sytuacji mój chłopak mi ubliża,kilkakrotnie mnie udeżył,kłócimy się codziennie i tak naprawdę jestem bardzo nerwowa na czas jego powrotu z pracy.Chłopak wypomina mi utratę studiów,wyzywa od idiotek ,k... i tp.Nie radzę sobie z tym.Do domu rodzinnego nie mogę wrócić bo jest to dom dziadków,a babcia jest prawdopodobnie podstawową przyczyną mojej nerwicy.Nie mogę podjać pracy bo mam agorafobię,staram się walczę ale nie daję rady. Moja mama mocno sugeruje mi że powinnam zostać z chłopakiem ze wzgledu na to że nikt nie będzie ze mną chciał być ze względu na chorobę(czyli jednym słowek jestem psychol ) na domiar złego mój ojciec(rodzice rozwiedli się jak miałam 3 lata) jak dowiedział sie że zawaliłam szkołę (przez chorobę)wystąpił do sądu o zwrot alimentów za dosyć długi czas (w tym za urlopy zdrowotne).Wiec mam ciagle rozprawy sadowe,mój ojciec nie wierzy że choruję,byłam już u 2 biegłych sądowych,którzy potwierdzili zaburzenia lekowe.Nie mam już siły.Nie mam komu się zwieżyć i jest mi wstyd że tak pozwalam sobą pomiatać chłopakowi.Ale uczciwie dodam że mój chłopak wyzywa mnie strasznie,ale wszędzie ze mną jeździ,był ze mną jak czułam sie bardzo źle.chociaż teraz jak się czuję źle to wręcz sugeruje że powinno mnie tu nie być.Mamie nie mogę sie zwieżyć bo ona nie chce słuchać.Lekarzowi jakoś mi trochę wstyd powiedzieć wszystko.Chciałabym stanąć na własne nogi,ale ciągle jestem wewnętrznie zablokowana.lekarz (psychoterapeuta) stwierdził że dopóki nie wyjdę z tego chorego układu nie wyzdrowieję. Po psychoterapii z powrotem odzyskuję pewność siębie (mój facet twierdzi że jestem nikim),jestem ładna dziewczyną i powoli zaczynam to z powrotem dostrzegać,buntuję się wobec chłopaka.Nie wiem od czego zacząć zmieniać życie.od czego nie zacznę będzie źle.Co o tym sądzicie?Przepraszam ale bardzo potrzebowałam sie wreszcie z tym podzielić.Kocham życie i chcę być wreszcie zdrowa,ale czuję sie bardzo samotna.Znajomi moi są obrażeni że ich nie odwiedzam,myślą że nie chcę,wymiguję sie.Chciałabym poznać jakąś bratnią duszę ale nie wiem gdzie Pozdrawiam was gorąco
  5. Witam ponownie wszystkich Forumowiczów :) Dawno nie było mnie na tym Forum,nawet nie wiem czy pisałam jakieś posty :) na depresję choruję prawdopodobnie ok 7 lat,2 lata temu była tragedia.Totalne załąmanie ,dołaczył się zespół lęku napadowego z agorafobią.leczę się systematycznie 2 lata.Raz w tygodniu chodzę na psychoterapię ,biorę leki i dalej mam depresję.jest lepiej niż było,zle tracę cierpliwosć.Już nie mam siły się podnosić,ciągle spadam.Cały miesiąc czuję się w miarę dobrze do okresu.W trakcie miesiączki nie funkcjonuję wcale.Mam myśli samobójcze,ogromne napięcie nerwowe,jestem opryskliwa i kłótliwa.Potem mam 3 tygodnie w miarę dobry nastrój(ale i tak ciut poniżej normy).Już nie wiem co robić.Co miesiac jest to samo.Chodzę wściekła jak osa.Czy Wy koleżanki macie tak samo?Ja boję się nadchodzącej miesiączki,to jakiś absurd.Wogóle ile to może trwać?Nie daję już rady,nie mam siły.Pozdrawiam Was gorąco
×