Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mia93

Użytkownik
  • Postów

    26
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Mia93

  1. Cześć wszystkim. Jestem tu nowa i długo zastanawiałam się czy coś napisać i doszłam do wniosku, że może właśnie to mi pomoże. Od małego strasznie przeżywałam każdą swoją dolegliwość - krew z nosa "pewnie umieram", pękniety obojczyk "pewnie umre", jakiś guz w piersi (to już starsza byłam, koniec świata, pewnie rak, a okazało się że gruczoł) i tak raz na jakis czas wkręcałam sobie, ale jeszcze wtedy nie szukałam w sieci chorób i wszystko mijało. Piekło zaczęło się w październiku tego roku - stresujacy czas, jakies przeziębienie i zaczęły się dretwienia twarzy, rąk, nóg, języka. Po "zdobyciu wiedzy" w internecie postawiłam diagnoze - SM, albo jeszcze gorzej SLA. Tak się nakrecilam, naczytałam, że wzywałam pogotowie, zabrali mnie do szpitala, wyniki wzorowe. Jedyne stwierdzili, że tężyczka. Ok. Przyjęłam i nawet zapisałam sie na forum dla tężyczkowcow, tam znowu się naczytałam, że tężyczka to może być objaw innej choroby - oczywiście SM, borelioza. W między czasie zaczęły się jakies dziwne bóle, uciski głowy - no to rajd po lekarzach, MRI, TK, wszystko pięknie, żadnych odchyleń. Chwilę minęło, ale wróciły uciski głowy, to wyczytałam, że to może być tętniak i MRI nie wykryło, bo bez kontrastu. Od tego wszystkiego pojawiły sie problemy z żołądkiem - jakieś bóle, uciski, nudnosci od rana, odbijanie się =diagnoza oczywiście rak - trzustka albo żołądek. No to wybrałam sie na USG - trzustka w stanie idealnym, ale kamienie w pecherzyku i trzeba usuwać. Nie uspokoiło mnie to, to polazłam na gastroskopie, bo przecież mam wszystkie objawy raka żołądka. Gastroskopia nic nie wykazała - ani stanu zapalnego, ani helicobacter (byłam pewna że mam), ani wrzodów, ani nic innego. Trochę mnie to uspokoiło i od wigilii, aż do lutego jakby wszystko ucichlo, tylko pęcherzyk się odzywał. Przyszedł czas operacji - laparaskopowe usuniecie pęcherzyka. Płacz, lament, pożegnania z rodziną, mężem, histeria. Ale jednak przeżyłam i to całkiem nieźle poradzilam sobie z narkozą i bardzo szybko doszłam do siebie. Jednak wrócił strach o życie. Obecnie znowu wróciła mi obawa o trzustke - rak, zapalenie. Pojawil się jakiś taki bol w dolku sercowym - bardzo bolesny ścisk i po 5 minutach puszcza. Obserwacja stolców, koloru skóry, gałek ocznych, bo cały czas boje się jakiejś zoltaczki. Już mnie nawet boli w miejscu gdzie był pecherzyk, znowu nudnosci, znowu lęki, panika. Wszyscy mnie uspokajają, że może to zwykly refluks (zaczęłam jesc tabletki i bólu w dolku póki co nie ma), zgaga, ale ja nie potrafię uwierzyć, że nic mi nie jest, że nie mam raka, że wszystko ok. Męczę tym wszystkich, ale też siebie i czasami nie daje rady sama z sobą. A chcę tylko nie myśleć o tym i spokojnie żyć, tak jak inni. Uff wygadałam się
×