Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mysza_8

Użytkownik
  • Postów

    39
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Mysza_8

  1. To jest rozmowa z dzisiaj, bo ja dzisiaj do niego napisalam i zakończyłam z nim rozmowę tak: "Przez majowke osobno skala "problemu" tylko urośnie i bedzie ciężej", I to nie ja mam majówkę w plecy, tylko my mamy czas spędzony razem w plecy. I potem rozwiązania problemu na nadrobienie tego czasu już nie znajdziemy", "I będziemy myśleć czy ta "majówka" była warta zakończenia tego wszystkiego. Zastanów się czy przyjedziesz jutro po naszych obiadach spędzić czas razem, tymczasem". On to przeczytał i juz nie odpisał. Tak, tak kiedyś nawet w telefonie zapisał mnie "Pani pretensja", on nie mowi że nie chcę ze mna być tylko że nie chcę słuchać moich wiecznych pretensji. On nie jest wylewna osoba, i na początku naszego związku też nie był wylewny. Pytanie tylko co teraz, bo ja sobie nie wyobrażam spotkania po majowce jeżeli nie zmieni zdania. Jeżeli mowisz ze jest efekt końcowy kryzysu, tzn ze już nie bardzo jest co ratować
  2. Napisze Ci jeszcze co mu pisalam i może zastanowisz sie ze mna czy warto to jeszcze pisać. Podczas naszej rozmowy na fb pisałam tak. "Spedzamy ze soba bardzo mało czasu razem, bo ja tych kilku h w tygodniu nie licze. Weekendy sa bardzo krótkie i chciałam tylko z Toba spędzić więcej dni", Gdyby mi w ogóle nie zależało to bym powiedziała ok idź sobie co mnie to obchodzi. Ale chcę ten czas dla nas, dla mnie", on mi na to odp "No to tak jak mówię". Ja dalej napisalam "To wystarczyło mi wytłumaczyć a nie sie obrażać. Nie widzieliśmy sie w weekend. Ja tez juz mówiłam ze jak zmienisz budowę to nie bedzie "majowek", "urlopow" itd a Ty z znajomymi wyskakujesz. Ja rozumiem ze chcesz z nimi spedzac czas, ale nie wtedy kiedy my możemy być dłużej. Weekend możemy poświęcić ale nie 5dni kiedy twoi znajomymi w parach widza sie na codzień", "Ja wiem że ja źle zrozumiałam, tak mówisz ale chciałam majowke mieć dla nas. Gdybyś nie zazartowal nic by nie było", "Ja nigdy nie zabranialam Ci się spotykać z znajomymi, tylko odkad pracujesz w delegacji Ciebie praktycznie nie ma i to jest takie trudne ze chce Cie najwięcej. Twoim znajomym tak nie zależy na twojej obecności jak mnie". Dodam ze na prawdę starałam sie być opanowana.
  3. On mi napisał dokładnie tak: "Będziesz siedziała w domu i zastanawiała się czy warto było sie awanturowac o coś czego ja nie powiedziałem tylko ty zrozumiałas po swojemu", a co do tego grilla po ktorym zmienił swoj stosunek do nas i o tej awanturze teraz "No i od tego czasu dalej się nie nauczyłas... Jestem robisz awantury nie ma mnie robisz awantury". Ja mu napisalam "przestań głupoty gadać, kiedy ostatnio była awantura. Ale jeżeli Ty mówisz rzeczy które dobrze wiesz ze działają na mnie jak blachta na byka to ilez można. Ja wiem ze najłatwiej jest to wszystko zostawić i powiedzieć sobie część i czapka ale to nie jest rozwiązanie. Ja wprost mogę Ci powiedzieć co mnie drażni, wręcz wkurwia Ty też możesz i trzeba to wyeliminować", "I będziemy myśleć czy ta "majówka" była warta zakończenia tego wszystkiego. Zastanów się czy przyjedziesz jutro po naszych obiadach spędzić czas razem. Bo on tak jagby chciał mnie ukarać za to że sie awanturowalam ... tylko nawet po tej majowce jeżeli sie odezwie itd nie będzie nas w stanie oddać tych 6dni bo my mieszkamy osobno. Ciekawe czy uzna czy ta jego duma była warta tego wszystkiego.
  4. Napisałam do chłopaka dzisiaj. Nie chciał się ze mną zobaczyć, chcę odpocząć.
  5. Tak masz rację. On nie chcę teraz sie ze mna widzieć bo nie chcę słuchać pretensji, sam to powiedział. Tylko jak coś rozwiązać jak on rozmawiać tez nie chcę... a niestety nadal daje mi powodu do nerwów przez swoje dogadywanie czy żarty, które mnie nie bawią. Napiszę jutro i zobaczymy czy będzie chciał się spotkać, nie chce już dzisiaj tego przeżywać
  6. Wiem że nie zawsze byłam w porządku i w ogóle się tego nie wypieram. Nie przepraszalam. Dlatego nie chce rad że mam go zostawić bo ja też nie byłam idealna, to nie jest wszystko jego wina. Moja wina też w tym jest. On dobrze wie, że mi na nim zależy, nie raz już mówiłam. Sam niekiedy przyznawał że jest dla mnie nie miły i sam nie wie czemu. Jak on sobie żartuje, a ja to biorę na poważnie wszystko to moj problem tak twierdzi. Tylko teraz jego zachowanie przekracza już pewne granice mi jest przykro. Jestem sfrustrowana i reaguje awantura. Nie raz próbowałam z nim rozmawiać ale on nie chcę bo ja się i tak nie zmienię. Teraz w piątek tez była awantura że woli znajomych niż cała majówkę ze mną. I od tego piątku cisza, ponieważ podjął decyzję ze w weekend sie nie widzimy. Spróbuje do niego napisać jutro, zobaczymy czy będzie chciał sie zobaczyć w ogóle
  7. On sam tak o sobie mówił, nie brał życia na poważnie. Jeszcze takie dziecko, spędziliśmy dużo czasu razem na studiach bo studiowalismy dziennie. Kłótnie dotyczyły głównie jego wyjazdów, miał pretensje ze jakiś kolega nagle do mnie dzwoni, ze pewnie z nim się spotykam itd, bez podstaw jakichkolwiek. Tak byłam u niego nie raz, potem ja tez byłam w delegacji i co weekend jeździliśmy do siebie. Widziałam jego pracę, mieszkanie które wynajmowal mu pracodawca. Poznałam jego szefowa. Tak z tym grillem zrobilam mu wtedy awanture, nie raz niestety ja robiłam ze praca, znajomi, wszystko jest ważniejsze
  8. Poznaliśmy sie na studiach ogólnie. Ja na poczatku studiów miałam chłopaka, dlatego wiadomo było że nic miedzy nami nie bedzie. Ja widziałam wtedy ze mu sie podobam, ale on tez nie był natarczywy czy nahalny. Po prostu mieliśmy ze sobą dobry kontakt, dobrze nam sie ze sobą rozmawiało itd. Kiedy już byłam wolna zdarzyło nam sie iść razem do kina, ale tak po koleżanku. Studia sie skończyły, nie pożegnał sie ze mną, ja napisałam do niego na gg(jeszcze to były te czasy). Spotkaliśmy sie za jakiś czas i zapytal czy z nim będę. Ja wtedy powiedziałam ze ok, ale nie wiem czy coś z tego będzie. Lubiłam z nim spędzać czas, ale wydawało sie że jest niedojrzalym mężczyzna i nie będzie w stanie byc ze mna na poważnie. Potem były wspólne wakacje nasze pierwsze. Do tej pory ma do mnie pretensje ze z początku nie dawałam się przytulać ani całować i go odpychalam w tych sprawach ale nie umiałam sie od razu przełamać. Potem im dłużej byliśmy razem coś poczułam i juz chciałam z nim być blisko, mówiłam o tym otwarcie. Wtedy na prawdę mu zależało i się o mnie starał. Potem zaczęła sie jego praca w delegacji, razem plakalismy bo nikt nie chciał sie rozstawać. Ja to bardzo przeżyłam, bardzo mi go brakowało. Wtedy pojawiło sie bardzo duzo kłótni i od tej pory sie sypalo. On nie mówi że mnie już nie kocha itd, tylko ze zmienił swój stosunek do mnie i do nas. Wpływ na ta zmianę miała sytuacja kiedy przyjechał na weekend i zadzwonili znajomi ze jest grill, zdenerwowałam sie i powiedziałam zeby sobie biegł (chodź nie chciał) i pojechał. Ponoć ta sytuacja wszystko u niego zmieniła.... a ja byłam po prostu zazdrosna, widziałam go raz na 2/3tygonie po 1,5dnia i chciałam go mieć tylko dla siebie. Z drugiej strony widziałam ze chcę byc z znajomymi bo ich też nie widuje i nie chciałam mu tego odbierać. Najlepiej jagby było ich dwóch jeden dla mnie i jeden na rodziny, znajomych :P. Nigdy nie był wylewny, nigdy nie powiedział nikomu ze kocha, nawet mamie własnej. Jak wyjeżdżał w delegacje zazartowalam ze może jechać ale jak zostane jego żona hehe, wtedy mówił ze jest tylko mój. Nie podejrzewam go w ogóle o zdradę. Ta delegacja dużo zmieniła. On sie zmienił, stał się narcystyczny, chamski, egoistyczny
  9. Hmm ja słyszałam juz milion takich rad. "Zostaw go", "bedziesz sie lepiej czuła kiedy to Ty go zostawisz pierwsza". Tylko tak jak pisałam na wstępie to nie o to chodzi żeby zrywać ten związek, ta znajomość bo ludzie w związkach mają różne problemy i jak wiem ze najłatwiej jest wtedy zabrać swoja walizkę zamknąć drzwi i mieć w dupie drugą osobę. Ja też wczesniej nie byłam Święta, nie zależało mi na nim od razu, z początku też byłam taka mądra i mu mówiłam "Jak Ci się nie podoba to mnie zostaw", "możemy sie rozstać już nawet teraz", łatwo mi to przychodzilo bo mi nie zależało. On mnie jednak nie zostawial, byl ze mna i znosił to jaka byłam. Teraz sytuacja sie odwróciła bo to mi zależy a mi sie wydaję że jemu nie. Wiem że najłatwiej jest powiedzieć "żegnaj" tylko ja go kocham a to trochę komplikuje sprawę. Ja też mu mówię że nie życzę sobie takich odzywek i zachowania wzgledem mnie. To nie jest tak że siedze i to akceptuję. I też nie biegnę zanim jak mówi mi że sie nie widzimy, taka podejmuje decyzję to ok, ja z nia nie dyskutuje.
  10. Na samo czytanie mam łzy oczach. Ja zdaje sobie sprawę że jak komus na kimś zależy to tak nie mówi i tak się nie zachowuje. Wolałabym żeby mi powiedział że to koniec niż takie jego nie wiem. Nie mam siły z nim już rozmawiać bo wiem że on i tak nie powie tego co czuje. Nie rozumiem jak można stać się takim człowiekiem. Nie raz chciałam z nim otwarcie porozmawiać godząc się na konsekwencje ze mna zerwie, wolę żeby mi wszystko wykrzyczal i sie pożegnać niz nie mówić nic, albo w taki sposób się zachowywać. Może przerwa będzie dobrym pomysłem, ja też powoli zaczne już o nim zapominać ....
  11. On potrafi się postarać, kupic mi prezent zrobić dla nas obiad, dla mnie herbatę itd. Ale jest tego więcej niż mniej.... ja już niestety zapłaciłam za to własna samoocena. Jeżeli postawie sprawę jasno ale powie że jeżeli chce to mogę z nim zerwać, ja nie jestem niewolnica. A jeżeli sie zapytam czy chcę ze mna być, odp mi że nie wie. Ja wiem że on to wykorzystuje i też mu to mówiłam. Tylko jeżeli ja odpuszczę, to ten związek już całkiem się rozwali. Mój sam szanujec do siebie ma sie objawiać tym że nie będę sie do niego odzywać, widywać itd? Na tym ucierpie tylko ja, bo on mam wrażenie ze ma w dupie czy sie ze mna widzi czy nie. Teraz sie do siebie nie odzywamy i pewnie tylko mi z tym jest źle ....
  12. Witam, Na wstępie bardzo proszę nie dawajcie mi rad w stylu "zostaw go, poszukaj kogoś innego, nie proś o miłość" itd bo już to słyszałam wiele razy i to nie pomaga. Jestem z chłopakiem 5lat, od 2lat chłopak pracuje w delegacji i od tego czasu jest między nami źle. Ja wiem że kocham mojego chłopaka ale chyba juz go nie lubię. Stal się strasznym egoista, samolubem, narcyzem (wcześniej nie był taki). Teraz to ja cały czas o niego walcze, staram się skakam koło niego nie patrząc na nic innego i za każdym razem policzek w twarz. Chłopak nie ma problemu z tym zeby mi powiedzieć "nie interesuje mnie jak zrozumiałaś moje słowa", "nie musimy się widzieć przez weekend czy jakieś wolne", "jesteś glupia, brzydka". A jednocześnie nie zerwie ze mną. Mowi ze jak mi nie pasuje mogę go zostawić. Ja przestałam już zabiegać i inicjowac spotkania, tylko on to robi, co też mnie dziwi. Wczoraj była kłótnia o majówkę bo ze mna chce spędzić 1/2dni a resztę z rodzicami i znajomymi. Mnie to zabolało i rozpętała się awantura. Powiedział mi coś w stylu "Teraz za karę nie spędzamy razem czasu". Kocham go, on mnie chyba juz nie, przynajmniej tak wnioskuje. Nie mam sily już o niego walczyć, ale tylko kiedy kolo niego jestem jestem na prawdę szczęśliwa. Już nie wiem co robić, nie chcę go stracić ale strasznie boli mnie jak mnie traktuje ... oczywiście ja nie jestem bez winy, bo mam tez dużo za uszami, nie byłam i nie jestem idealną dziewczyna
  13. Ja jestem chyba w bardzo podobnej sytuacji, tylko w roli kobiety. Nie umiem juz rozmawiać ani dotrzeć do mojego chłopaka. Jestesmy razem 5lat. Wczoraj nawet była kłótnia, ponieważ ja się zdenerwowałam. Mój chłopak zamiast chcieć spędzić majówkę ze mna woli byc z rodzicami albo znajomymi. Cały czas słyszę teksty "nie obchodzi mnie jakto zrozumiałaś", "nie obchodzi mnie jak sie czujesz"- podczas tego jak mnie informuje o pewnych rzeczach. Chłopak dodatkowo pracuje w delegacji. Ja wiem, że go kocham ale chyba nie lubię. Stał się strasznym samolubem, egoista, narcyzem. Nie umiem tego zaakceptować. Cały czas mocno się o niego staram za bardzo emocjonalnie reaguje ale nie umiem inaczej. Teraz podjął decyzję ze nie spędzamy razem majówki ani czasu razem. Dziwne też bo nie chcę ze mna zerwać. Mi jest ciężko odejsc bo go kocham, ale jego uczucia wyglądaja chyba tak jak u kolegi w poście. Nie chce być dłużej tak przez niego traktowana, ale też nie chce go stracić
×