Skocz do zawartości
Nerwica.com

panikara2019

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez panikara2019

  1. Potrzebuję wsparcia i Waszej wiedzy bo moje doświadczenia w zakresie SSRI są relatywnie małe i nienajlepsze. Na zaostrzony IBS (zespół jelita drażliwego, chociaż osobiście dziś wiem, że to nerwica a nie IBS) najpierw szamałam cital i wytrwałam 3 dni po 1/4 tabletki. Miałam lęki jak nigdy przed lekami, bóle głowy, mdłości. Po konsultacji z lekarzem dostawiłam lek. Pierwszego dnia po odstawieniu miałam problem nawet z utrzymaniem pionu (chodziłam na czworaka) jazdy się nasiliły do granic ówcześnie niepojętych. Po kilku dniach wszystko wróciło do "normy". Po 1,5 miesiąca problemy z brzucha nasiliły się na tyle, że dałam się namówić psychiatrze na kolejny lek (że nic mi nie będzie, bo to dla większości cukierki i może i poprzednio było zaostrzenie ale to inny lek). I dostałam seroxat. Pierwsze 4 dni była rewelacja nic mi nie było (1/4 tabletki poza jakąś niechęcią do wszystkiego i leciutkim rozdrażnieniem ale generalnie to nic). Po przejściu na 1/2 dostałam jazd lekkich (nagle robiło mi się słabo, drętwiały różne części ciała), po kolejnym dniu doszły natrętne myśli o niepanowaniu nad sobą i strach przed zrobieniem krzywdy sobie lub innym (które były mi kompletnie obce dotąd). Później było już tylko ciekawiej, byłam w stanie się jedynie kiwać albo chodzić po pokoju, niepokój i lęki codziennie mnie traktowały (momentami chciałam iść na oddział zamknięty). Po konsultacji z lekarzem wróciłam na 1/4 tabletki i tu wytrzymałam dobę bo nie zasnęłam ani na chwilkę po zmianie na przyjmowanie na wieczór. Cały czas codziennie doraźnie posiłkowałam się 1/2 lorafenu oczywiście. Lekarz potwierdził, że jak nie wytrzymam to mam po prostu przestać brać lek, zaś "jazy" to mogą i tydzień się utrzymywać. Najpierw po odstawieniu było jak przy leku, głównie się kiwałam, było mi niedobrze (schudłam 4 kg w ten trochę ponad tydzień) i miałam niepojęte napady lęku. Po 4 dniach od odstawienia leku byłam w stanie się umyć, i coś sprzątnąć ze swojego pola widzenia oraz zjeść cokolwiek co nie zostało mi wepchnięte do rąk. Dziś mija 6 dni jak nie biorę seroxatu ale choć jest lepiej dalej są momenty gdy zupełnie nie panuje nad sobą (dziś ledwo wróciłam od psychologa do domu autobusem bo dostałam napadu lęku łącznie z drętwieniami). I w tej przypowieści najpewniej nie byłoby nic dziwnego gdyby nie fakt, że przed lekami ja miewałam lekkie lęki, które trwały max 5 minut, a niepokoje czymś spowodowane dotyczyły tylko brzucha lub krytycznych stresowo sytuacji w moim życiu. Czuję, że z człowieka, który był w stanie iść do pracy, na zakupy i zająć się sobą zamieniłam się w osobę, która zupełnie nie panuje nad sobą i nie jest w stanie iść do sklepu, nie mówię nawet o pracy a to wszystko w 1,5 tygodnia). Do tego mniemam, że tak mi na stałe zostanie "bo przecież już powinno być dobrze". I tu chciałam zapytać czy ktoś miał podobny przypadek? Czy uważacie, że nerwica może tak niespodziewanie się rozkręcić? I czy macie jakieś rady dla mnie? (obawiam się, że wymaganie poprawy już teraz natychmiast też mnie nakręca) PS: wiem, że muszę skonsultować się z lekarzem co zrobię jutro ale moja lekarka mówi, że nie miała takiego pacjenta z taką reakcją na lek i z takim zaostrzeniem jak moje i co najwyżej czytała o takich przypadkach stąd szukam relacji z pierwszej ręki
×