Skocz do zawartości
Nerwica.com

niko390

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Osiągnięcia niko390

  1. A po tym xanaxie czułeś się dobrze? Nie było żadnych objawów somatycznych?
  2. Właśnie próbuję się przekonać, że to nerwica, lecz nie daje mi spokoju fakt, że wszystko zaczęło się po grypie i po stosowaniu leków na krzepliwość krwi. Ciągle myślę, że to jakieś powikłania pogrypowe. Zapomniałem też dodać, że jak poruszam głową na lewo i prawo, to czuję jakby coś się w głowie obijało o ściany czaszki (mózg?) jednak czy mózg byłby tak wyczuwalny przy poruszaniu głową?
  3. Witam. Jestem 21 letnim mężczyzną. W okresie szkolnym (podstawówka, gimnazjum, technikum) byłem osobą, która uwielbiała aktywność fizyczną. Jednym słowem - byłem sportowcem. Nastąpiło w moim życiu kilka nieprzyjemnych zdarzeń, w tym rozstanie z dziewczyną z którą wiązałem ogromne nadzieje. Po rozstaniu, rzuciłem szkołę i przestałem wychodzić z domu. Czas zacząłem spędzać przed komputerem (nawet po ponad 12h). Przestawił mi się zegar biologiczny, mianowicie przez całą noc spędzałem czas przed komputerem i cały dzień spałem, bo tak mi było lepiej (prawdopodobnie w tym momencie cierpiałem już na depresję, którą mam do dziś) Jednak mimo wszystko fizycznie czułem się świetnie. Pewnego dnia tata przyszedł do domu z grypą, którą się od niego zaraziłem. Przeszedłem ją dosyć ciężko oraz przedawkowałem prawdopodobnie leki przeciwgorączkowe z aspiryną, po której miałem bardzo obfite krwotoki z nosa przez 2 dni. Wiedziałem kiedy zbliża się krwotok, bo przed nim czułem taki dziwne ciepło w głowie. Do nosa miałem założone tamponady i brałem do tego Exacyl lek na krzepliwość krwi. Jak już tylko krwotoki ustąpiły przestałem brać ten Exacyl. Przy tych krwotokach byłem bardzo zestresowany, bałem się o swoje zdrowie do tego stopnia, że nie spałem. I tutaj zaczyna się główny wątek. Pewnej nocy poczułem się jakby mój nos był zatkany, bardzo ciężko mi się przez niego oddychało jednak to zignorowałem. Potem zauważyłem u siebie światłowstręt, nie mogłem patrzeć na ekran komputera przy zgaszonym świetle, bo za bardzo mnie raził. Do tego doszły też męty, które widzę jak patrzę w coś jasnego. Np bezchmurne niebo. Często bolą mnie oczy po spaniu (głównie z tyłu) i od oczu również boli mnie wtedy głowa. Później zauważyłem, że zaczynam kontrolować własny oddech, jakby mój organizm zapomniał jak robi się to samoczynnie i teraz ja muszę to kontrolować. Do tego doszło kołatanie serca. Szybkie tętno itd. Bóle w klatce piersiowej, które z początku były bardzo silne. Poszedłem do lekarza internisty, który stwierdził jakieś szmery w okolicy serca i podejrzewał wypadanie płatka zastawki mitralnej. Bardzo spadła moja wydolność wysiłkowa. Pewnego razu poszedłem pojeździć na rowerze i po jakichś 5 kilometrach zrobiło mi się tak strasznie słabo i jasno przed oczami, że myślałem, że zaraz zemdleję jednak po przykucnięciu wszystko szybko wróciło do normy. Długo nie byłem u lekarza, bałem się aktywności fizycznej, wsłuchiwałem się w swoje ciało, pewnie nabawiłem się hipochondrii. Jakiś czas później podjąłem pracę fizyczną by się przemóc i sprawdzić czy dam radę. Przez około 4 miesiące pracy wszystko było w porządku aż do dnia kiedy stojąc nagle zaczęło mi się bardzo kręcić w głowie, puls od razu podskoczył do jakichś 130-140, wydawało mi się, że otoczenie powoli się wycisza jakbym odlatywał oraz przeszło mi przez głowę zimno. Ustąpiło to jednak po jakichś 20 minutach. Kilka dni później rownież w pracy znowu to samo. Kilka dni spokoju i w pewną niedzielę wieczorem znowu to samo. Trafiłem do szpitala, tam zrobiono mi badania krwii, ekg, echo serca i usg jamy brzusznej. Wszystkie badania były w normie, lekarz kardiolog stwierdził, że mam serce zdrowe jak u sportowca (którym byłem). Jeden dzień po wyjściu ze szpitala ta sama sytuacja. Zawroty głowy, kołatanie serca, zimno w głowie, uderzenia gorąca, drętwienie kończyn i atak paniki, że zaraz umrę. Później miałem jeszcze kilka takich ataków, za każdym razem szukałem ratunku na szpitalnym oddziale ratunkowym lecz wszystko było w porządku. Hydroxyzyna 25mg i do domu. W końcu poszedłem do psychiatry, po wielu sugestiach, że może to być nerwica. Psychiatra mnie posłuchał i wypisał Duloksetynę. Następnego dnia rano po wzięciu pierwszej tabletki od razu napad paniki, bałem się, że coś mi będzie po tym leku (wcześniej naczytałem się o zespole serotoninowym) i znowu szpital. Tam mnie wyśmiali, bo nic mi nie było. Aha zapomniałem dodać ze zaraz po tych krwotokach jak zaczęły się te moje wszystkie objawy, mam też przez cały czas takie dziwne widzenie, jakby obraz ciągle falował, lub się ruszał, bądź nieznacznie kręcił nazywam to sobie "nieznaczne zawroty głowy". Po tej pierwszej tabletce duloksetyny stwierdzilem ze jej nie bede bral. Jednak po kilku dniach znajomy przekonal mnie, ze nie mozliwe zeby po jednej tabletce mi cos bylo, bo one zaczynaja dzialac dopiero po 2-4 tygodni. Zaczalem brac ten lek dalej. Aż w koncu zaczalem sie czuc po nim lepiej. Zniknal lęk, kołatania serca, kontrola oddechu, lecz pozostały te moje "nieznaczne zawroty głowy", ale fakt czułem się lepiej. W pazdzierniku 2018 roku mial byc slub mojego przyjaciela i mialem byc na nim swiadkiem wiec stwierdzilem, ze skoro czuje sie po tym leku lepiej, to dokoncze opakowanie ktore mam i wiecej nie bede brac, bo musze byc "trzeźwy" na slub przyjaciela. No i po zaprzestaniu przyjmowania leku (oczywiscie bez zgody psychiatry, juz wiecej do niego nie poszedlem) bylo wszystko ze mna okey przez niespelna miesiac. No i znowu sie zaczelo, uogólniony lęk przed niewiadomo czym, który trzyma się mnie cały czas, bóle w klatce piersiowej, kołatania serca, różne potknięcia serca, bole rąk, jakieś dziwne bóle głowy, ukłucia w głowie, w rękach, w klatce piersiowej, te moje "nieznaczne zawroty głowy" które są cały czas, znowu kontroluje swój oddech, ciężko mi zasnąć, bo się boję niewiadomo czego. Czasem występują ataki paniki, średnio raz na tydzień. Teraz mam od nich spokój już jakieś 2 tygodnie. Ciągle czytam i szukam w internecie co mi może być, bo cały czas nie mogę uwierzyć, że to nerwica i doszukuje u siebie różnych poważnych chorób jak guz mózgu czy zaraz nie dostanę udaru, zawału itd. Ciągle bolą mnie plecy, szczególnie szyja. Jak poruszam głową na boki to coś strzela w uszach. W prawym uchu nie raz słyszę szum w rytm bicia serca. Jestem ciągle zmęczony, coraz częściej pojawiają się u mnie myśli, że może by tak zakończyć to cierpienie. Siedzę po nocach, dołuję się. Niedawno miałem zrobione ekg wysiłkowe, bo byłem pewien, że coś na nim wyjdzie, jakaś arytmia.. jednak wszystko w porządku. Lekarz ocenił próbę jako świetną, żadnych oznak zaburzeń rytmu serca czy niedokrwienia. Maksymalne tętno 192. Mi ciągle coś jest i nie wiem co. Z dnia na dzień egzystuję, a chcę żyć jak dawniej. Chłopak pełen energii i zdrowia... Odciąłem się całkiem od ludzi, bo łatwo się denerwuję i ranię innych, wszystko mnie drażni, jestem bardzo nerwowy. Jak myślicie.. czy możliwe jest to, że nerwica uaktywniła się u mnie po grypie? dodam, że miałem ciężkie dzieciństwo. Ojciec alkoholik, częste awantury, przemoc domowa. Czy to mogło zadziałać jak bomba zegarowa z opóźnieniem? Z góry dziękuję za przeczytanie tych moich wypocin.
×