Skocz do zawartości
Nerwica.com

apuro

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez apuro

  1. Witam, kobieta, 43lata, mąż, dziecko. Rozpoznanie: cyklofrenia (nie lubię tej nowej nazwy) z przewagą depresji, stany lękowe, pewnie coś jeszcze, samoocena poniżej zera obsolutnego, walka (bezskuteczna) z wagą od zawsze, leczenie 10 lat, przedtem psycholog. Brałam wellbutrin 5 miesięcy. Zgadzam się, że zwiększa się poziom agresji, ale moim zdaniem jest tak ponieważ wellbutrin jako stary zyban wpływa na ośrodek przyjemności i nie czujemy potrzeby i konieczności podobania się (sensie psychicznym) wszystkim i w każdej sutuacji. Ponieważ zaczełam go brać w trakcie rzucania palenia potwierdzam, że jest nadzwycaj skuteczny (na miesiąc wróciłam do efectinu i papierosy wróciły też). Nie działa na stany lękowe, ale cóż byłby wart świat bez xanaxu. Dzisiaj znowu zaczełam brać wellbutrin, bo był to pierwszy lek po którym czułam, że (być może) jestem w stanie zaakceptować siebie. Wiadomo, że każde lekarstwo wpływa inaczej na każdego z nas, ale jeżeli chodzi o mnie to ja byłam zachwycona - znowu zaczełam myśleć, byłam w stanie się uczyć, miałam chęć coś robić, zaczełam widzieć świat i mnie w tym świecie jaśniej i ostrzej. Czułam się ja wypuszczona z więzienia, jakby ktoś umył mi oczy. Chęć działania była na pograniczu ADHD, ale minimalne dawki momotropilu (800mg) kierowały ją na dobrą drogę, nareszcie byłam w stanie robić różne rzeczy systematycznie i efektywnie. Chciało mi się. Nawet Doktor był zachwycony i nawet odrobinę zazdrosny. Jedyna ciemna strona proszków to tol, że rodzina, a szczególnie mąż nie byli zadowoleni z ich działania. Bo przestałam być miła i nadopiekuńcza i odgadująca zachcianki (zachowywałam się tak jak oni w satosunku do mnie), już nie potrzebowałam być miła, żeby wszyscy mnie lubili. Dziecko to zaakceptowało, mąż nie. Przez miesiąc brałam effectin, żeby byś miłą, otumanioną, ale już nie skutkowało. Więc od dziś znowu wellbutrin. Życzcie mi powodzenia, albo nie. Ja lubię ten stan po nich kiedy czuję, że może życie rodzinne się wali, ale przynajmniej ja ze sobą czuję się dobrze, w miarę. No cóż, powodzenia i sobie i Wam
×