Skocz do zawartości
Nerwica.com

lestath

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia lestath

  1. asiula82 Nie oceniam Cie. Na prawdę. Nie oceniam Cie negatywni. Zwrocilem uwage na jeden aspekt z mojego zycia. W twojej sytuacji, gdy gość fruwa gdzies a do domu wraca ... wlasciwie tylko po to zeby sie dowartościować ubliżając Ci. A ten miesiąc to niestety prawdopodobnie przykrywka do wyskokow i szukania ... Jak bym się poczuł? Oszukany, wykorzystany. Czułbym się jakby zrobiono ze mnie durnia. Bardzo Ci współczuję. Życzę Ci żebyś podniosła wysoko głowę, spojrzała w oczy sytuacji i znalazła sposób by zmienić swoje życie. Ja na to recepty nie mam, niestety. Pozdrawiam serdecznie.
  2. Jestem facetem w związku od trzech lat. Już rok (albo dwa lata, zależy jak liczyć :) ) po ślubie. Właściwie nigdy nie było łatwo. Na początku byłem pomocny i opiekuńczy. Podobało mi się, że nie poddaje się rozpaczy po tym jak kolejny facet ją zostawił. Jak się poznaliśmy była pół roku po takim wydarzeniu. Dużo rozmawialiśmy. Pisaliśmy maile. I wtedy wszystko wydawało się takie poukładane, na miejscu. Miało sens. Była przyczyna był skutek. Było akcja i reakcja. Były sprawy do omówienia i następne gdy poprzednie już były omówione. Z biegiem czasu wdawał się coraz większy chaos. Przeskakiwanie z tematu na temat. Kilka godzin rozmowy żeby coś ustalić, żeby ją przekonać że tak się nie da bo np nie mamy pieniędzy na taką drogą zabawkę bo kredyt na głowie itp. Jak dziś pamiętam 5 cholernych godzin tłumaczenia jak dziecku. I co? Przetrwało w głowie 2 dni. Z czego pierwszy zachowywała się jak półtora nieszczęścia, chodziła i marudziła bo ... musi się z tym pogodzić, bo sobie już o tym zamarzyła. Nie wiem dziewczyny jak wy się zachowujecie w związkach ale w moim rozmowa nic nie daje. Jedyne co przynosi skutek to stanowczość. Z tego powodu jestem „apodyktyczny i nie znoszący sprzeciwu”. Chcę być delikatny ale ile można. Poniedziełek, rozmowy od 21:00 do 2 nad ranem. Wstajemy o 5. Wtorek rozmowy do 1 nad ranem. Wstajemy tak samo. Środa zmęczeni i rozdrażnieni, w pracy mętlik z którym ciężko sobie poradzić a w domu znów rozmowa, rozmowa i wściekłość jak po godzinie delikatnie przerywam i chcę się wcześniej położyć a wcześniej przygotować do pracy na jutro i zrobić konieczne sprawy jak zapłacić rachunki itp. Podróż poślubna to musi być podróż życia. 15 tyś złotych. No ale to są dawne żale. Teraz już mam dość. Jestem zmęczony. Nie mam ochoty wracać do domu. Doszło do tego że drażni mnie sam jej głoś. Jeczy strasznie. I to nie jest tylko moje spostrzeżenie. Tyle że inni nie są tak znerwicowani no i nie muszą tego słuchać codziennie. I co chwila nowe pomysły. Pojedźmy tu, pojedźmy tam, zrobmy to tamto. I co ja mam odpowiadać. Tak kochanie, dobrze kochanie ... itd a później dowiaduję się że to obiecałem i kiedy my to zrobimy. A ja chcę odpocząć po pracy. Wielogodzinne gadanie to nie jest dla mnie odpoczynek. Tu się różnimy i to bardzo. asiula82 napisała czuje takie dziwne uczucie gdzieś w środku jakbym miała w sobie bombe która chce wybuchnąć a nie może Mam to samo. Od jakiegoś czasu proponuję żebyśmy poszli do poradni. I co? I „Nie. Sami musimy sobie radzić.” Tylko, że to radzenie z jej strony to złożenie rączek w modlitwie. Może i Bóg jest ale nie załatwia takich spraw za nas. To moje podejście. Magdalenka81 napisała. kiedys to myslalam ze to on jest dla mnie nie mily a tak naprawde to ja testowalam jego cierpliwosc I mam wrażenie że już niedługo wytestuje. Nie mam już siły. Od kilku lat chodzę na terapię do psychologa. Zaszłości z przeszłości to jedno nad czym trzeba było popracować a drugie to bierzące wnerwienie. Trochę pomaga mi się uspokoic ale jak można się uspokoic jak na 1 sesję w tygodniu przypada 5 wnerwień dziennie. Żeby nie było, ja też nie jestem bez wad. Wiem jedno i tego jestem pewny. Jeśli w związku coś się ustala to trzeba się tego trzymać. Tylko wspólna zmiana decyzji po rozmowie możę coś zmienieć. Z pewnością nie a bo tak i za dowolone „hihihi, hahaha”. Na czym można się oprzeć gdy nie ma się dobrych wzorców z własnej rodziny? Oboje jestśmy z powiedzmy mało doskonałych rodzin. Tylko na logice i wypracowanych/wyczytanych regułach. Ale jeśli kilkugodzinna dyskusja kończy się porozumieniem a później to wyszystko jest rujnowane bo ... mnie się zdawało itp., to jak to ciągnąć dalej? Wiem. Wiem. Ktoś mi powie na miłości. Ale co to znaczy? „I żyli długo i szczęśliwie”. Jest jeszcze coś takiego jak codzienne obowiązki których zaniedbywać nie można. Kilka opinii/rad. micia, wiej albo idźcie na terapię razem Może ten facet tak jak ja nie jest taki zły ale schematy w które wpadliście są nie do odkręcenia bez specjalistycznej pomocy. Wiem coś o tym. Mnie sie udało kilka rzecz u siebie odkręcić w ciągu ostatnich trzech lat terapii ale sam nie dałbym rady. Hekate dobrze radzi. Co się dzieje w związkach toksycznych. Mazywam to technologią małych kroczków. Stopniowe przyzwyczajanie się do coraz gorszych rzeczy. To wkręcanie śruby trochę poniżej granicy wytrzymałości. Na tyle żeby zakłuło ale nie zabolało, później żeby zabolało ale nie za mocno, później trochę mocniej. Przyzwyczajamy się do bólu więc zniesiemy jeszcze większy. I tak aż do ... Tego nie wie nikt. Coltrane. Zgadzam się, że wsciekłość pokazuje poczucie własnej wartości. Co by się nie działo trzeba chodzić z głową uniesioną wysoko. Dla siebie, nie na pokaz. Dla siebie wysoko. Oczywiście nie w chmurach. Pyzia. Ja mówię swojej żonie. Krzycz, wściekaj się wyrzuć to z siebie w złości. Nie zatrzymuj tego. A ona a raguje tak jak Ty. Chyba pokutuje tu wpajane nam, żeby nie mówić za dużo bo słowa ranią i niektórych nie da się odwrócić. Gdzieś jest granica. Tylko jeśli postawi sie ją za daleko to już nie ma stamtąd powrotu w rejony gdzie jest dobrze. Jest tylko trwanie w bagienku. asiula82 odnośnie ... bo wszystko robię źle. Mamy podobny problem z moją żoną. Ona też ma poczucie, że ją krytykuję za wszystko co robi i wszystko robi źle. Pomyślałem sobie. Kurcze. Rzeczywiście czasem ją krytykuje. Czasem doradzam. Mnie się wydawało, że dobrze doradzam. Np żeby inaczej ustawiła patelnie bo zaraz ją zrzuci ... i stało się. Na szczęście bez poparzeń. Co to za krytyka? Ale ja nie o tym. Zrobiłem statystyki tego za co ją chwalę i kiedy krytykuje. Co wyszło? 1 krytyka(lub rada/prośba) na 4 pochwały. Np. Krytyka/rada. Odwróć kochanie tą patelnię uchwytem w drugą stronę bo zarać ktoś ją zrzuci. Pochwały. Świetnie wyglądasz. Ale fajnie Ci idzie jazda samochodem (świerzo upieczony kierowca). Boskie spagetti. Bardzo fajny film wybrałaś. Sprawdzałem przez tydzięń bez jej wiedzy. Nie starałem się specjalnie chwalić bardziej niż zwykle. I co? Dnia siódmego okazało się że ją za wszystko krytykuję. To nie jest Twoja wina że tak reagujesz. Coś nie gra. W moim związku też. Z mojego doświadczenia wynika, że weszliśmy już na ścieżkę gdzie na pochwały reaguje się podejrzliwie a krytykę wyolbrzymia. Dlaczego tak się stało nie wiem. Wiem, że bez zmiany własnego nastawienia nic się nie zmieni. Wydaje mi się że chodzi o zmianę nastwawienia do siebie. Żyć dla siebie. Każdy ma do tego prawo. Jak to zrobić do tego jeszcze nie doszedłem. I obawiam się, że nigdy nie dojdę. W chwili obecnej najbardziej zastanawia mnie jak zmienić codzienną rutynę niechęci powrotów do domu w ich radość. Żeby mi się chciało z nią być. Jest takie powiedzenie. Nie rób drugiemu co tobie nie miłe. W związku to nie wystarcza. Nie rób drugiemu co jemu niemiłe. Ale jak pogodzić to że ja do odpoczynku potrzebuję ciszy i spokoju a ona gadania, szaleństwa, tańca, muzyki, rozmowy, robienia czegoś razem. Kompromis? Kompromis to niestety często rozwiązanie w którym obie strony są niezadowlone. anonimowa Bardzo Ci współczuję. Nie mam dla Ciebie żadnej rady bo na takiego upierdliwca nie ma rady. Potrafi zatruć życie. Moja znajomam miała podobny problem i udało się go rozwiązać dzięki pomocy znajomych. A było to tak. Najpierw ona zadzowniła do niego i zakomunikowała że nie życzy sobie z nim rozmawiać, żeby się odczepił itp. Oczywiście nie podziałało. Po jakimś czasie gdy tylko on dzwonił ona odbierała i spokojnym stanowczym chłodnym głosem powtarzała to samo. Po drugim telefonie wkroczyli znajomi i na każdy taki telefon z jego strony ona odbierała powtarzała to samo a znajomi hurtem wydzwaniali do faceta i pisali smsy że ona sobie tego nie życzy. Tak z 20 telefonów i smsów z różnych numerów za każym razem. Żelazna kosekwencja przynisła skutki ... po roku w czasie którego wielokrotnie trzeba było powtarzać ten schemat. Ale to nie jest moja rada tylko relacja.
×