Skocz do zawartości
Nerwica.com

michasu

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez michasu

  1. michasu

    MAILINGI

    michasu ok [dop. shadow_no]
  2. Mam podobne odczucia, zwłasz cza że u mnie nerwica rozpoczęła się po skończeniu studiów, czyli w momencie, w którym powinienem uniezależnić się od rodziców i samemu stawić czoła naprawde dorosłemu życiu. Właśnie, nerwica najczęściej "wybucha" na progu dorosłości. U mnie niedługo potem jak dostałem wezwanie na komisję wojskową. Nawet nie chodziło o ewentualne szorowanie kibli szczoteczką ale wyrwanie na siłę z dotychczasowych nawyków i jakieś stanowcze oderwanie od dzieciństwa.
  3. Witam, Może zacznę od tego, że jestem tu nowy, a z nerwicą cackam się już... ponad 20 lat. Wybaczcie więc, że nie będę narzekał jak to z nerwicą ciężko, bo to chyba każdy z nas wie ani pytał jak się nie bać, bo jakbym to wiedział, to bym tu nie zaglądał, tylko przejdę od razu do rzeczy. Mianowicie chciałbym się z Wami podzielić moim bogatym już doświadczeniem oraz zapewnić, że z nerwicą można żyć. Tylko zanim się o tym dowiedziałem niestety musiałem kilkanaście lat zmarnować... Czy nie zastanawialiście się kiedyś, że nerwica tak naprawdę jest dla Was sensem życia? Oczywiście to wydaje się głupie, przecież każdy z nas zrobiłby wszystko, żeby się jej pozbyć. Jednak pytanie "co byś robił, gdybyś nie miał nerwicy" przypomina troche pytanie dziecka "co będziesz robił jak będziesz duży". Dziecko odpowiada "będę strażakiem", "będę kierowcą" ale tak naprawdę nie wie co mówi, bo mówi o tym z perspektywy dziecka. Dla niego rzeczywistością jest jego dziecinny świat, a strażak czy kierowca to jakaś abstrakcja. Dopiero po latach, siedząc za kółkiem rozklekotanego autobusu i wstając do roboty o 4 rano może zweryfikować czy jego dziecinne marzenia były słuszne. Identycznie jest z nerwicą. Wydaje nam się, że z nią walczymy, marzymy jaki świat byłby piękny bez lęku, ale czy tak naprawdę wiemy o czym mówimy? Czy ważniejsze są dla nas sprawy dorosłych i rzeczywistość wokół nas, czy nasze dziecięce "zabawy"? Zbieranie kolorowych pigułek, zabawa w chowanego z lękami, skomplikowane rytuały przed wyjściem z domu itd. itd. Co tak naprawdę pochłania naszą uwagę i energię? Wyrastanie na dorosłych i konfrontacja z rzeczywistością, czy właśnie uciekanie przed dorosłością? Ten "dziecięcy" świat z pewnością nie jest beztroski, jest trudny, nierealny, bo przecież nie jesteśmy już dziećmi, ale znany i względnie bezpieczny. A to przecież najważniejsze. Nerwica to przede wszystkim niesamowicie silne uzależnienie od poczucia bezpieczeństwa. Czy warto ryzykować to bezpieczeństwo, żeby spełnić marzenia? Odpowiedź na to pytanie jest zasadnicze, żeby w ogóle startować do jakichkolwiek zmian. Czy można się odnaleźć w świecie dorosłych bez pigułek, lęków, rytuałów i innych "zabawek"? Bez tego co dotychczas było najważniejsze. Dziecko ma o tyle dobrze, że nie musi się nad tym zastanawiać, po prostu naturalnie z czasem dorasta i zmienia się w dorosłego. Przy nerwicy też trzeba powoli dorastać i zmieniać się w dorosłego, ale już całkowicie świadomie i odpowiedzialnie, dlatego odpowiedź na to i wiele innych pytań jest bardzo ważna. Oj, rozpisałem się, niektórzy pewnie stwierdzą że to bardzo mądre, inni że jakieś pieprzenie głupot, ale tak czy owak to chyba ciekawy temat. Pozdrawiam
×