Skocz do zawartości
Nerwica.com

MarianoDepressano

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez MarianoDepressano

  1. Trzeba by się zająć dwoma tematami : Leczenie - psycholog ,psychiatra i odnośnie długów może pomysł o upadłości konsumenckiej?
  2. Hej! Moja mama miała bardzo gruby epizod jak miałem 7 lat i wtedy , patrząc jak zaczyna opowiadać historie z kosmosu - straciłem poczucie bezpieczeństwa i zaufanie do niej , do tego co mi przekazywała wcześniej. Ojciec jest totalnym neurotykiem , nerwusem i człowiekiem ,który jako ostatni nadawał się do wytłumaczenia jak sobie z tym radzić. Stwierdził , ze nie ma co o tym z nikim rozmawiać bo to wstyd i ze problemy trzeba sobie samemu rozwiązywać , czyli udawać ze ich nie ma. Całe lata żyłem z lekiem , ze ja tez zachoruje i obserwowałem jak w domu traktuje się mamę - jak głupka , odmieńca itd. Kiedy moje objawy nerwicowe po dłuższym paleniu mj zaczęły się i byłem już przekonany , ze lada moment zwariuje - to już byłem ugotowany i zaczęła się spirala leków i nakręcania a w efekcie tez stany depresyjne. Teraz mam koło 30 i od lat nie boje się ,ze zachoruje jak mama , ale i tak widzę jak bardzo zrylo mi to głowę i nie wierze już za bardzo ,ze kiedyś będę żył bez objawów nerwicy , depresji. Taki lajf. To gdzie się urodzimy i dorastamy mocno określa jak będziemy funkcjonować.
  3. Dzięki ,ze chciało Ci się tu wejść i napisać. Pomogłeś mi tym postem :) Mimo ,ze nie mam chad i borykam się głównie ze stanami depresyjnymi , lękami itd to mocno utożsamiam się z tym co napisałeś. Ważne jest dla mnie również samo podejście do swojej choroby - akceptacja takiego stanu jaki jest ,mimo ze często jest słaby. Ciągła walka (bez nadmiernego napinania sie) o to ,żeby mimo ograniczeń pracować nad sobą i cieszyć się małymi postępami lub akceptować ich chwilowy brak. Wierze ,ze mimo dolegliwości na które mam mały ,lub żaden wpływ - mogę wpływać na swoje postrzeganie siebie i świata. Dając zgodę na to ,ze nie będę już „takim sobą” jak wcześniej : wygadanym , towarzyskim, elokwentnym i wiecznie dowcipnym - nie buduje sobie oczekiwań ,wiec jest mniejsza szansa na rozczarowanie i dodatkowe doły. Jeszcze raz dziękuje Ci za ten wpis i życzę wszystkiego dobrego :) ps. Tez chałupniczo produkuje elektronikę ;)
  4. Co masz pod pojęciem „sparaliżowany” ? Dosłownie , nie
  5. Witajcie. Postaram się w skrócie opisać moją historie i proszę o wasze doświadczenia ,jeśli macie podobne. W wieku 7 lat u mojej mamy pojawił się epizod urojeniowy ,czy tez psychotyczny ,który bardzo mnie wystraszył i zasmucił. Potem kiedy już doszła do siebie - ciagle ske bałem kiedy znowu zachoruje. Miałem z nią od dziecka najbliższe relacje - po tym epizodzie zacząłem ja powoli odtrącać z obawy , ze znowu będę cierpiał kiedy historia sie powtórzy. W wieku około 16 lat zacząłem palić marihuanę i o ile przez pierwsze miesiące czułem sie po niej wyluzowany ,kreatywny i pełen pomysłów , to po kilku miesiącach zacząłem czuć po paleniu leki w towarzystwie , obniżenie nastroju i jakby mocny spadek w sferze intelektualnej. Paliłem nadal z myślą ,ze to chwilowe i przejdzie. Było co raz gorzej i na trzeźwo tez zacząłem doświadczać obniżonego nastroju ,samooceny ,strachu przed kontaktami z ludźmi i przed ośmieszeniem. Z zabawnego ,wygadanego chłopaka zacząłem stawać się zalęknionym i zdołowanym mułem. Alkohol pomagał czasami w kontaktach i samopoczuciu ,ale dzień następny był jeszcze gorszy. Zacząłem uprawiać hazard i to stało się dla mnie ucieczka od siebie. Wpadłem w uzależnienie i moja sytuacja realnie stawała się coraz gorsza ,wiec i stany depresyjne były głębsze. W wieku 20 lat pierwszy raz odwiedziłem psychiatrę po kilku napadach paniki i paru latach męczarni. Zacząłem przyjmować ssri - seroxat. Po kilku tygodniach poczułem poprawę. W tym polepszonym stanie - bez lęków , głębokich dołków i strasznej samooceny - grałem dalej ,wiec i tak niszczylem się dalej. Po uporaniu się z uzależnieniem ,dzięki wspólnocie ANONIMOWYCH HAZARDZISTÓW ,zacząłem terapie w programie 12 kroków i odstawiłem leki. Pełen nadziei i z wielkim zapałem - porządkowałem swoją przeszłość ,starałem się zmieniać swoje myślenie i uwierzyć w Boga ,takiego jak go sam pojmuje. Moje samopoczucie się poprawiało i wierzyłem ,ze już będzie tylko lepiej. Po 3-4 miesiącach od odstawienia leków , zaczęło wracać przygnębienie ,czarne myśli i brak siły do życia. Biłem się z sobą jeszcze jakiś czas i wróciłem do ssri. Później dalej kontynuowałem prace na 12 krokach i akceptowałem ,ze biorę leki. Eksperyment z odstąpieniem powtórzyłem w ciągu ostatnich 4 lat jeszcze 3 razy. Ostatni w tym roku , w lipcu. Za każdym razem wierzyłem ,ze praca nad sobą ,wiara itd już mnie uzdrowiły ,a kończyło się to powrotem do depresji ,leków ,braku chęci i umiejętności do kontaktów z ludźmi. Obecnie wróciłem od 17 dni do ssri - tym razem SETALOFT i nadal czuje się beznadziejnie - depresja , leki , izolowanie się od ludzi i przekonanie ,ze nie nadaje się do kontaktów z innymi chociaż bardzo mi ich brakuje. Prawie każda próba spotkania z kimś ,rozmowy - kończy się milczeniem ,oglupieniem, lekiem przed ocena. Dodam jeszcze ,ze od roku chodzę na terapie indywidualna w nurcie psychodynamicznym ,która chyba mało zmienia. Czy ktoś może napisać co może jeszcze pomóc ? Co komuś w podobnej sytuacji pomaga ? Pozdrawiam serdecZnie
×