Witam,
Kręcę się po tym forum już od jakiś 2 lat, ale do tej pory się nie odzywałam, tylko czytam wpisy innych. W zasadzie sama nie wiem po co to robię. Ostatnio czuje się bardzo samotna, ale mam problem żeby się do tego przyznać, tak naprawdę to w ogóle mam problem z mówieniem o uczuciach, emocjach nie potrafię ich wyrażać, wstydzę się. Rok temu zakonczyłam 4 letni związek. Albo On go zakończył (to dłuższa historia). Już w ów czas było ze mną nie za dobrze, stany lękowe, depresja zagłuszanie tego wewnętrznego bólu trawką i alko. Łudziłam się że z czasem to przejdzie próbowałam oczywiście leków antydepresyjnych, psychoterapii, ale to wszystko na nic. Nic się nie zmienia, a nawet w pewnym sensie jest jeszcze gorzej bo może jakoś udaje mi się funkcjonować (choć też jest z tym różnie), ale to poczucie pustki, bezsensu, brak celu, perspektyw to mnie zabija powoli, bardzo powoli. Nie potrafię się podnieść, ale też całkiem spaść na dno, mam pracę (która wisi na włosku), kredyt etc więc boję się że jak to wszystko jebnie to... Czuję że przyjdzie taki dzień że już nie będę się bała i jedyne co będę wstanie zrobić tzn ze nie będę miała wyjścia, że nie wytrzymam dłużej i znikne po prostu. Chyba chciałam się wygadac, a że ostatnio nie mam komu i w ogóle mam poczucie że nikt mnie nie rozumie to stąd ten post.