Dziękuję za link. To prawda, że nazwanie tego co się stało w jakimś sensie pomaga. Prawo karne jest jednak wciąż niedoskonałe, nie mówiąc o tym, że kary za tego rodzaju przestępstwa są absurdalnie niskie. Przeczytałam w ostatnim czasie też wiele orzecznictw sądowych - niestety interpretacja czynów zależy w dużej mierze od człowieka, który wydaje wyrok.Są wyroki z różnych spraw, które sobie przeczą. Tu znalazłam uzasadnienie wyroku, w którym to w uzasadnieniu stwierdzono, że: "W judykaturze ustabilizowany jest wszak pogląd, że po zmianie treści art. 197 § 3 k.k. wprowadzanej ustawą z dnia 27 lipca 2005 r. o zmianie ustawy - Kodeks karny, ustawy - Kodeks postępowania karnego i ustawy - Kodeks karny wykonawczy (Dz. U. Nr 163, poz. 1363), określone w tym przepisie pojęcie zgwałcenia odnosi się zarówno do obcowania płciowego (art. 197 § 1 k.k.), jak i innej czynności seksualnej (art. 197 § 2 k.k.), tak jak to miało miejsce w brzmieniu tego przepisu przed nowelizacją. Również w piśmiennictwie przyjmuje się, że art. 197 k.k. kryminalizuje dwa typy zasadnicze zgwałcenia, tj. doprowadzenie do obcowania płciowego (§ 1), bądź do poddania się albo wykonania innej czynności seksualnej (§ 2)." (Sygn. akt: II AKa 247/16)
Im dłużej się zastanawiam, to dochodzę do wniosku, że aspektem, który nie jest brany pod uwagę, jest stan psychiczny ofiary (sic!durny termin). Wszystko sprowadza się do wykonania pewnych czynności/obcowania płciowego i ma ma niejako wskazywać na zaistnienie gwałtu w sposób namacalny. Rany na psychice zostają, choć niewidoczne. Nie jestem lekarzem, czy psychologiem, natomiast uważam że aspekt wpływu czynu na późniejsze zdrowie psychiczne powinien mieć swoje odzwierciedlenie w przepisach. Zapewne gdyby przeanalizować wiele historii osób, które doświadczyły takiej traumy, okaże się, że te życiorysy są nakreślony całymi latami czy dekadami walką o siebie w dławiącym poczuciu winy i wstydu. To tak niesprawiedliwe i niewspółmierne do tych paru lat więzienia.