Od dłuższego czasu wszystko mnie deneruwje. Nie potrafię się normalnie porozumieć z ludźmi. Wystarczy, że ktoś poprosi mnie o powtórzenie tego co powiedziałam i wybucham agresją. Potrafię nakrzyczeć nawet na mojego chłopaka, który nie jest niczemu winien. Zaczęłam mu wytykać, że ciągle chodzi na mecze i treningi (chociaż potrafi je opuścić tylko dlatego, żeby się ze mną spotkać). Wyszukuje byle pretekstu, żeby wszcząć kłutnię. Mieszkam w dużym domu tylko z moją mamą. Przeważnie siedzimy w dwóch najbardziej oddalonych od siebie miejscach w mieszkaniu, ale kiedy przyjdzie już do mnie na górę i zaczyna się kręcić po kuchni, albo staje w drzwiach i zaczyna mi opowiadać coś co się stało najczęściej udaje, że jej nie słucham, bo nie chcę na nią nakrzyczeć. A denerwuje mnie samym tym, że wchodząc po schodach westchnie.
Denerwuje mnie każde krzywe spojrzenie, każdy szelest, każdy nie taki tekst nawet "na jaja". Denerwuje mnie temat ciągnięty dłużej niż 5 minut.
Do tego nałogowo muszę czymś ruszać. Nie ważne czy to jest noga jak siedze, czy bezsensowne bazgranie długopise po kartce. Muszę coś robić, bo nie mogę spokojnie wysiedzieć w miejscu.
Do tego jestem wredna i bezczelna i doskonale zdaje sobie z tego sprawę, ale kiedy dojdzie co do czego, to nie umiem nad tym zapanować.
Moge jeszcze dodać, że miałam dość ciężkie dzieciństwo. Mój ojciec zdradzał matkę, a ja się temu wszystkiemu przyglądałam. Ale to było dość dawno, a to co opisałam wcześniej dzieje się od mniej więcej miesiąca w stopniu tak dużym, że straciłam nad tym kontrolę.
Dodam jeszcze, że często odczówam kołatanie serca.
Pozdrawiam serdecznie i proszę o pomoc.
Patrycja