Cześć! Założyłam tu konto bo powoli tracę nadzieję... zdiagnozowano mnie jako borderline, ale zastanawiam się czy to nie przypomina bardziej dwubiegunowki? Słuchajcie, ciągle w swoim życiu miałam lepsze/gorsze okresy. Z tym że jeszcze około dwóch lat temu było ogólnie że mną gorzej, moja sytuacja życiową była gorsza, moje radzenie sobie było gorsze, no naprawdę wszystko. Od około półtorej roku jest lepiej (w ogólnym rozrachunku). Radzę sobie na tyle, żeby żyć w miarę normalnie. Miewam okresy ogromnej motywacji, taki okres trwał u mnie kilka miesięcy. Wiadomo, że dni były lepsze i gorsze ale moje samopoczucie było bardziej stabilne, byłam bardziej pewna siebie, zdystansowana do otoczenia - a w moim przypadku to ogromny plus. Cieszyłam się ogromnie, że nie łapie już takich przerazliwych dołów, że nie mam w sobie niezrozumiałych czy zbyt dramatycznych uczuć. Ot, radziłam sobie z większością rzeczy tak jak powinien sobie radzić normalny człowiek. Niestety od pewnego czasu, znów coraz częściej wracają do mnie stare uczucia o których prawie zdążyłam zapomniec. Często dopada mnie takie dziwne, nieokreślone uczucie, jakby taki aż fizycznie odczuwany, ogromny żal i niechęć. Często jestem smutna, za dużo myślę, znów jestem nadwrażliwa interpersonalnie, analizuje zachowania przyjaciół, znajomych, wmawiam sobie jakieś rzeczy, znów jestem niepewna siebie i zalekniona. Nie wiem jak się znów tego pozbyć chociaż staram się nie załamywać. Ale powoli tracę nadzieję, że kiedykolwiek odetne się od tych uczuć na zawsze...