Skocz do zawartości
Nerwica.com

Cloudy

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Cloudy

  1. Cześć, W dzieciństwie byłam molestowana przez ojczyma. Nie wiem w jakim stopniu miało to na mnie wpływ, w jakim stopniu były to czynniki środowiskowe a na ile po prostu byłam sobą, ale później moje życie było dość "barwne" - narkotyki, przypadkowy seks itp. Teraz jestem dość zdystansowana do wydarzeń z dzieciństwa, moje życie zaczęło się w miarę stabilizować i postanowiłam napisać książkę o swoich przeżyciach. Pewne wydawnictwo po zapoznaniu się z fragmentem wyraziło chęć przeczytania całości. Super wiadomość. Szkoda tylko, że pisanie idzie mi naprawdę opornie. Kiedy zaczynam opisywać pewne rzeczy, wracają do mnie uczucia, takie jak wstyd, poniżenie, nieokreślony żal. Dopadają mnie wątpliwości, czy na pewno chcę pisać tę książkę. Ale z drugiej strony, od pewnego czasu było to moje marzenie. Jak sądzicie, powinnam walczyć z tymi uczuciami, ryzykując gorsze samopoczucie? Może to swoista forma terapii? Boję się tylko psychicznej destabilizacji...
  2. Shira wybacz jeśli już gdzieś pisałaś, ale ile masz lat i od kiedy cierpisz na to zaburzenie? Też dostałam skierowanie na terapię, ale w tamtym okresie akurat czułam się dobrze i zbagatelizowalam cała sprawę, doszłam do wniosku że nie potrzebuję terapii, przecież sobie radzę. U mnie jest dokładnie tak samo. Totalny chaos. Moje relacje, moje życie to jeden wielki bałagan. Aktualny stan rzeczy zależy od tego jak akurat zawieje wiatr. I chociaż też ciągle niby daze do stabilizacji, to jednak, kiedy zaczynam się uspokajac, znów szukam wrażeń. Czasem sama utrudniam sobie życie. Ot tak, z nudy. Chcę spokoju i jednocześnie nie umiem się w nim odnaleźć. Ciszę się że założyłam tu konto, czuję się mniej sama kiedy zaczynasz terapię?
  3. Shira to jest straszne. Pani przy diagnozie powiedziała mi że to tylko zaburzenie osobowości, lepsze to niż jakas choroba. Tak też pomyślałam, że może przesadzam. Ze może jestem nieszczęśliwa na własne życzenie. Starałam się być szczęśliwa, czasem nawet bylam. Ale co mam zrobić kiedy nagle po prostu nie potrafię. Przed chwilą właśnie dopadła mnie myśl żeby wszystko skończyć. Pojawila się nagle i była silna, miałam ochotę wstać i zacząć list pożegnalny, myślałam o tym jak najlepiej to zrobić... Po chwili pomyślałam że i tak tego nie zrobię. Ze strachu. Boję się śmierci. Boję się że coś pójdzie nie tak a ja wyląduje w szpitalu z uszkodzona wątroba albo Bóg wie czym jeszcze. Jeśli miałabym umrzeć to szybko i pewnie.
  4. Przepraszam za błędy, interpunkcję i literówki ale pisalam ten post "na szybko", na telefonie
  5. Cześć! Założyłam tu konto bo powoli tracę nadzieję... zdiagnozowano mnie jako borderline, ale zastanawiam się czy to nie przypomina bardziej dwubiegunowki? Słuchajcie, ciągle w swoim życiu miałam lepsze/gorsze okresy. Z tym że jeszcze około dwóch lat temu było ogólnie że mną gorzej, moja sytuacja życiową była gorsza, moje radzenie sobie było gorsze, no naprawdę wszystko. Od około półtorej roku jest lepiej (w ogólnym rozrachunku). Radzę sobie na tyle, żeby żyć w miarę normalnie. Miewam okresy ogromnej motywacji, taki okres trwał u mnie kilka miesięcy. Wiadomo, że dni były lepsze i gorsze ale moje samopoczucie było bardziej stabilne, byłam bardziej pewna siebie, zdystansowana do otoczenia - a w moim przypadku to ogromny plus. Cieszyłam się ogromnie, że nie łapie już takich przerazliwych dołów, że nie mam w sobie niezrozumiałych czy zbyt dramatycznych uczuć. Ot, radziłam sobie z większością rzeczy tak jak powinien sobie radzić normalny człowiek. Niestety od pewnego czasu, znów coraz częściej wracają do mnie stare uczucia o których prawie zdążyłam zapomniec. Często dopada mnie takie dziwne, nieokreślone uczucie, jakby taki aż fizycznie odczuwany, ogromny żal i niechęć. Często jestem smutna, za dużo myślę, znów jestem nadwrażliwa interpersonalnie, analizuje zachowania przyjaciół, znajomych, wmawiam sobie jakieś rzeczy, znów jestem niepewna siebie i zalekniona. Nie wiem jak się znów tego pozbyć chociaż staram się nie załamywać. Ale powoli tracę nadzieję, że kiedykolwiek odetne się od tych uczuć na zawsze...
×