Witam wszystkich,
mam na imię Tomek i mam 29 lat.
Od roku zmagam się z problemami ze wzrokiem, które wywołały u mnie nerwicę lękową. Byłem u 3 okulistów, którzy stwierdzili, że z moimi oczami jest wszystko w porządku. Zostałem odesłany do neurologa, który także stwierdził, że wszystko jest ok. Chodzę na terapię, regularnie odwiedzam psychiatrę (pregabalina 150 mg + wenlafaksyna 300 mg), chodzę także na psychoterapię. Są momenty, gdy widzę dobrze - wtedy jestem raczej wyluzowany, jednak w sytuacjach gdy jakość widzenia mi spada dostaję niepokoju - silnych lęków (w zależności od samopoczucia). Z tego co usłyszałem od lekarzy raczej będę musiał się do tego przyzwyczaić (najgorsze jest to, że co kilka miesięcy objawy się nasilają -> wtedy pojawia się myślenie o to co będzie ze mną w przyszłości.)
Wiem, że za wszelką cenę powinienem nie panikować i starać się zachować spokój w sytuacjach gdy źle widzę i był taki czas, że mi się to udawało. Jednak przymarudziłem do siebie w myślach, że to widzenie jest słabe, że nie takie jak kiedyś i dobry nastrój prysł. Gdy zażyję lorafen 1mg (doraźnie) to moja reakcja na bodziec (złe widzenie) i ogólne myślenie jest lepsze. Chciałbym po prostu czuć się dobrze, ale do tego potrzebowałbym kompletnie nie reagować nerwowo na to co widzę, nie wiem jak to zrobić... Może komuś z was udało się wyeliminować tę negatywną reakcję mózgu na bodziec? Do tego dochodzi to myślenie, że nic dobrego mnie już przez to nie czeka w przyszłości. Nie mogę pogodzić się z tym, że to już tak będzie.