Skocz do zawartości
Nerwica.com

himla

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia himla

  1. Też jestem DDA i przy okazji sam piję i też mam własnego ojca na głowie. Bez wdawania się w szczegóły beze mnie by sobie nie poradził i byłoby jeszcze gorzej niż z Twoim Tatą, bo mój pije nadal i to też takimi ciągami. Jestem rok młodszy, ale mam poczucie zmarnowania na niego swoich najlepszych lat. Może nie w całości na niego, ale tyle ile zabrał mi nerwów i ile czasu poświęciłem na niego to tylko ja wiem. Co ciekawe on nadal się dziwi kiedy o tym wspominam, ale to temat na zupełnie oddzielną historię... Raz, kiedy nie było go przez kilka tygodni i był zdany na siebie czułem się znacznie lepiej. Byłem weselszy, miałem znacznie większą chęć do życia i nie rozmyślałem o tym, co to będzie. Czułem się też znacznie swobodniej. Twoja sytuacja jest bardzo specyficzna, ale z racji bardzo podobnych doświadczeń jestem w stanie dobrze zrozumieć to co teraz czujesz. Trwanie dalej w tej sytuacji może Cię wykończyć psychicznie, bo już mam tego dosyć, a lepiej pewnie nie będzie. Zostawienie Ojca też jest trudne, bo jak piszesz nie zna języka i nie da rady. Odbycie szczerej rozmowy na temat tego co myślisz i omówienia jakichś wariantów. Heh, w teorii najlepsze, ale jak trudne do zrealizowania. Wiem coś o tym. Kiedy powiesz mu, że nie chcesz z nim non-stop przebywać może go załamać i może się nawet napić po 10 latach. Przez Ciebie. Bo wymówkę by miał wtedy do końca życia. Wierz mi, że moja sytuacja też jest specyficzna i też jej nie rozwiązałem i to od lat. Co prawda pomagam mojemu Ojcu i nikt nie nazwie mnie złym synem, ale straciłem też częściowo siebie. Nie wiem czy odcięcie się jakiś czas temu nie byłyby lepsze, ale jest jak jest. Ja bym spróbował porozmawiać. Wynajęcie oddzielnych lokali, może niedaleko od siebie ale z zastrzeżeniem konieczności jego większej samodzielności. Powiedz mu chociaż częściowo o swoich odczuciach, może na początek nie o wszystkich, ale coś mu to chyba powinno dać do myślenia. Nie będzie na pewno łatwo, ale życzę powodzenia.
  2. Jak dobrze to rozumiem... choć sam jestem w o niebo gorszej sytuacji, bo ani ojciec nie ma firmy, ani ja nie mam wykształcenia itd. Natomiast samotność, uczucie niedopasowania, poczucie całkowitej bezradności oraz bezsilności wobec przyszłości i przeszłości w tym wszystkim się identyfikuje w 100%. Jednak Ty masz bardzo duże szanse, po studiach może stać się choć częściowo samodzielny. Jeśli podjąłbyś pracę, to chyba parę złotych na wyprowadzkę być dostał, co? Wtedy zmiana otoczenia, brak kontaktu z toksycznymi rodzicami (moi też tacy są) sprawiłby, że mógłbyś chociaż myśleć o namiastce normalności a i samopoczucie na pewno by wzrosło. Doskonale Cię rozumiem, i choć to co teraz napiszę na pewno wywoła u Ciebie negatywne i drwiące myśli wobec mnie - to chciałbym być na Twoim miejscu. Masz podstawy by się odbić (wykształcenie, jak wnioskuje nie najgorsza sytuacja materialna rodzinna) a to już jest dużo.
  3. himla

    Położenie beznadziejne.

    Przeczytałem wątek od początku i rozumiem autora w 100%. Mam praktycznie identyczne odczucia i wspomnienia z życia. Plany chyba też podobne. Kiedyś to będzie trzeba skończyć, na swoich warunkach. To co napisał kolega utwierdza mnie też w przekonaniu, że nie warto inwestować w żadnych psychiatrów i terapie, skoro to nic nie daje. Są sytuacje bez wyjścia, i żadne próby, "dobre rady" nic nie dadzą, jeżeli człowiek urodził się pod ciemną gwiazdą.
  4. himla

    Samotność

    To czego Ci brakuje do szczęścia? ka gdybym zarabiał średnio 3 tys. to bym nawet nie myślał o samotności, czy czymś takim. Jest tyle rzeczy którymi można się zająć. Mając pieniądze potrzeba tylko chęci.
  5. himla

    Przegrane życie ?

    Dobry plan, ale nierealny. Na nic nie mam takiego "uczulenia" jak na szkołę. A z pracą to też jest u mnie inaczej, bo mi praktycznie nic pasuje. Krotko mówiąc jestem skazany na stagnację, choć od dawna mnie ona niszczy.
  6. himla

    Przegrane życie ?

    Jak mam jeszcze prawie 10 lat wegetować w ten sposób, co teraz to wolę umrzeć jutro. Ja nie mogę teraz nawet podjąć normalnej pracy, bo mam komornika (nie ze swojej winy) a ponadto, to ja nic nie umiem. Nie wyobrażam sobie jak miałbym nawet rozmawiać z obcymi ludzmi w moim wieku, bo od lat praktycznie nie mam takich okazji.
  7. himla

    Przegrane życie ?

    Przegrany to jest ja. Dyplom z gimnazjum, 0 dni przepracowanych na umowę o pracę, zero znajomych, pieniędzy, alkoholizm i brak chęci do czegokolwiek. I jestem tylko trzy lata młodszy od Ciebie. Siedzę w chałupie i czekam, ch... wie na co. Jednym wyjściem jest skończenie ze sobą, ale to też nie jest takie proste.
  8. himla

    Wstyd i upokorzenie

    Po prostu byłaś pijana. Nie dorabiaj sobie żadnych chorób, bo po zbyt dużej ilości alkoholu nikt nie jest mądry. Wiem łatwo się pisze, ale nie rozmyślaj ciągle o tym, bo to nic nie zmieni.
  9. himla

    Samotność

    Ja też od wielu lat jestem samotny jak palec. Rozmawiam praktycznie tylko z rodzicami. Sytuacja zmienia się kiedy piję, ale to też tylko alkoholowe towarzystwo z którym praktycznie nie utrzymuje kontaktu będąc trzeźwym. Gdybym miał pieniądze może łatwiej byłoby się pogodzić z tą sytuacją choć nie wiem. Tak nie mam pracy, pieniędzy, znajomych. Siedzę i wegetuję. Nie widzę żadnych szans na zmianę.
  10. himla

    Witam, moja historia

    Dzień Dobry, Historia moich problemów jest długa i zawiła, więc postaram się ją mocno skrócić i przejść do rzeczy. Pojawiłem się na forum, bo od wielu lat moja sytuacja delikatnie rzecz ujmując nie jest normalna, a to odbiło się w znaczący sposób na mnie. Pochodzę z rodziny alkoholowej, w domu alkohol obecny był zawsze. Awantury, interwencje policji itd. Od najmłodszych lat nie chciałem wykonywać podstawowych obowiązków, takich jak chodzenie do przedszkola, czy szkoły. Skończyłem co prawda gimnazjum, ale odbywało się to na zasadzenie nauczania indywidualnego. Nauczyciele przychodzili do mnie do domu, ja miałem stwierdzoną fobię szkolną. Mniejsza z tym. Wtedy mi to odpowiadało. Zamiast chodzić i spędzać całe dnie w w szkole, robiłem i oglądałem to co chciałem. TV, komputer, podstawa. Mijały kolejne lata, a moja izolacja pogłębiała się. Nie była całkowita, bo miałem kiedyś kolegów. Graliśmy w piłkę, bawiliśmy się na podwórku jak wszyscy itd. Zawsze byłem jednak z boku, z racji mojej nieobecności w szkole. Oczywiście przez nie chodzenie do niej nie zdałem 2 czy 3 razy i o mowy o powrocie do normalnej nauki nie było, nawet z racji wieku. Z biegiem lat odkryłem coś co najlepiej poprawiało moje samopoczucie - alkohol. Nie potrzebowałem specjalnego towarzystwa żeby go pić. Stał się moim najlepszym kumplem. Jestem alkoholikiem. Nie piję już od jakiegoś czasu, ale wiem że w alkoholu szukałem ucieczki od ponurej rzeczywistości i chyba akceptacji samego siebie. To bardzo złe wyjście, ale jednocześnie najprostsze. Po drodze były jeszcze eksmisja, problemy finansowe itd. W zasadzie wszystko. Pisze chaotycznie, bo przypominając sobie cały mój życiorys gubię się. Jest to dla mnie trudne, bo nigdy wcześniej nie szukałem żadnej pomocy ani nie mówiłem o swoich problemach. Pisanie tego tematu idzie mi jak krew z nosa. Najgorsze jest to, że doskonale wiem w jak beznadziejnym jestem położeniu, a jednocześnie nie mogę nic zmienić. Nie mam wykształcenia, pieniędzy, pracy, żadnych znajomości. Nawet z podjęciem pracy mam problem, bo żadna mi nie pasuje. Boje się też podjęcia jakiejkolwiek bliższej znajomości, szczególnie z kimś w moim wieku. Mam 25 lat i wiem, że dla innych będę co najmniej dziwny, żeby nie ująć tego inaczej. Na pewno miałem/mam fobię społeczną choć jest ona mniej uciążliwa niż kiedyś. Potrafię sam zrobić zakupy, wyjść gdzieś na spacer, a w obcych miejscach czuje się całkiem swobodnie. Najgorzej jest w miejscu gdzie mieszkam, gdzie ludzie mnie znają. Wolałbym żeby nikt mnie nie widział, ale tak się nie da, bo mieszka tu bardzo dużo ludzi. Czytając forum natrafiłem na pojęcie osobowości unikającej i w 90% pasuje ona do mnie. Jestem w kropce. Najchętniej siedziałbym w domu i nic nie robił, z drugiej strony dobija mnie. Alkohol też odpada, bo nie mam żadnych pieniędzy zresztą co to za wyjście? Nie mogę pić, bo pije ciągami i nie mam żadnego umiaru. Potem jest kac fizyczny i moralny w stopniu o jakim lepiej nie pisać. To nie wszystkie moje problemy, ale te ważniejsze. Ulżyło mi. Coś muszę zacząć robić, ale co? Nie mam pojęcia.
×