Skocz do zawartości
Nerwica.com

jaalbonieja

Użytkownik
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia jaalbonieja

  1. @New-Tenuis Fobii społecznej chyba nie mam, jestem raczej towarzyska. Czasem po prostu tylko czuje się nieswojo w obcym otoczeniu tzn. np. siedząc w tramwaju zastanawiam się np. co ktoś może pomyśleć o mnie, o moich butach, włosach, czy uważa mnie za grubą - kiedy mam gorszy dzień, bo kiedy mam ten lepszy dzień to mam wrażenie że jestem najlepsza i nie mogę się nie podobać, albo nie można mnie nie lubić. Przed wyjściami mam obmyślone wszystkie odpowiedzi, wiem jakie miny zrobię, jak usiądę itd. ale to bardziej kwestia mojej natury manipulanta... @lukrowana wyjazd służbowy czy wypoczynkowy? Mam nadzieje, że to drugie bo przydałby ci się Jeszcze w piątek wieczorem nie chciałam żyć, sobota i niedziela były takie szczęśliwo-nerwowe w sensie że miłe ale czasem sobie wybuchnę i nikt nie wie o co chodzi, ja też nie. Upiekłam babeczki, byłam pojeździć z instruktorem, trochę popracowałam, posprzątałam mieszkanie, byłam na pysznym obiedzie, poćwiczyłam w domu, pojechałam sobie popływać. Dziś jest przyjemny poniedziałek, roznosi mnie energia, czuję się w pełni sił by podejmować nowe wyzwania, chce więcej robić, działać! Dziś mogę wszystko, dziś nie potrzebny mi psychiatra! Chwilo trwaj!! A no i chudnę!
  2. @Heledore sama nie wiem. Nie chce do konca życia czuc bólu. Nie chce doswiadczac tych chorych stanow. Moze to glupie, w sumie to jest glupie ale czasem czuje jakbym probowala sie wyrwać z ciala, jakby skóra sie rozdzierala ale ja nadal nie moge uciec. Jakbym krzyczala w sobie. Wiem glupie. Tak mi zle ze sobą. Dlaczego mnie to spotyka. Z drugiej strony boje sie leczenia. Boje sie stanu po środku. Kim wtedy bede? Jesli mi nie przejdzie to dzwonie w poniedziałek umowic sie do psychiatry ale znajac mnie 10 razy mi sie zmieni, 2 dni to szmat czasu. Heledore przekroczylas kiedykolwiek granice? Ufasz sobie? W sensie czy mogla bys poreczyc ze nic sobie nie zrobisz?
  3. Czy cierpienie ma jakies granice? Nie chce zyc. Nie mam z kim porozmawiac. Nie wiem dlaczego jest mi tak zle. Wyje z bolu tylko nie wiem co mnie boli. Chce tylko byc normalna.
  4. @shira123 trzymam kciuki, daj znać jak poszło @lukrowana Mogę wiedzieć w jakim wieku jesteś że ci tak śpieszno do zamążpójścia? bo w sumie u mnie też dużo osób wokół się żeni ale ja siebie nie widzę w tej roli, zbyt poważne deklaracje. Czuję się bezpieczniej jak mam możliwość ucieczki. Ja jestem w takim bezproblemowym związku, chyba. Wszystkie burze wywołuje zawsze ja i o ile jeszcze kiedyś dał się w to wciągać to po diagnozie na wiele wybuchów przymyka oko. Wiem że to dobrze mieć taką stagnacje w związku ale ja szaleje.. W sensie jak jest zbyt normalnie to źle mi z tym. Nie lubie się kłócić (bo kto lubi) ale wywołuje dramy, potem wręcz filmowo się godzę. Ciężkie to życie ze mną. Pare dni najlepsza dziewczyna na świecie, pare dni najgorsza suka.
  5. Jak tam nastroje?? Ja znowu wkraczam w ten destruktywny. Mam ochotę napisać do byłego, przeprosić za to że znów uciekłam, ale czuje że znów skończy się kłótnią i ciągiem alkoholowym... Powinnam to odciąć raz na zawsze. A nawet ograniczyłam alkohol, pije wino z wodą żeby się trochę oszukać. I żeby zejść z wagi bo nie wiadomo skąd zrobiło się 74,5 - no po prostu krowa. Jestem taka zmęczona psychicznie i fizycznie, czuję się wyczerpana. W tym tygodniu do pracy chodziłam tylko żeby przyjść ... nie zrobiłam kompletnie nic, że oni mnie jeszcze nie wyrzucili... Raz nie robię nic, a raz rzucam się w wir pracy i jestem najlepsza, nie potrafię wypośrodkować, albo najlepsza albo wcale. znów ucięłam kontakt z wszystkimi znajomymi a maj był taki towarzyski. jutro pewnie będzie super skoro dziś jest tak źle... i wish. A no i bym zapomniała, zastanawiam się znowu nad pójściem do psychiatry.. może przepisałby mi coś co mnie ustabilizuje.
  6. ę@shira123 nie czytałam, poszukam i przeczytam, może mi jakoś pomoże.. @redquin znam to z autopsji. Tylko nigdy nie miałam faceta w związku, może dlatego że ten mój typ nieśmiałka który lubie to zwykle prawiczki... ale mam jedną relacje która ciągnie się od prawie 9 lat, z przerwami. O dziwo jestem w związku od 5,5 roku z tym samym facetem ale nie jestem dobrą dziewczyną nie wiem jak on "nas dwie" wytrzymuje... Przeraża mnie to że mógłby chcieć mi się oświadczyć a ja w zależności od dnia kocham go tak że nie ma świata poza nim, albo nienawidze jak największego wroga który niszczy moje życie.
  7. @Heledore mi border nawet trochę pomaga na początku w związku, o ile wgl można tak to ująć. Przyciągam facetów jak magnes i to nie koniecznie takich w których typie jestem... współczuje tym których obiorę sobie jako cel, a najbardziej lubie wrażliwych i nieśmiałych niestety. kobiety mnie nienawidzą, obecne dziewczyny moich byłych mnie nienawidzą i ja nienawidzę siebie bo ranie fajnych facetów chociaż nie chce..
  8. @shira123 3 lata ?! to chyba nie tylko o seks chodzi skoro go nie dostał Eh ja to się bardziej z twoją siostrą mogę utożsamić...
  9. A jak u was że tak powiem w strefie seksualnej? Często zmieniacie partnerów? potraficie określić orientacje? Seks gra w waszym życiu dużą role czy raczej w ogóle go nie ma? Macie jakieś dziwne łóżkowe odchyły? Ja nadal nie rozumiem tego że zawsze na początku w czasie kiedy idealizuje swojego partnera to mam niepohamowaną ochotę na seks i taki stan może trwać od tygodnia do najdłużej u mnie 2 lat, w momencie kiedy wychodzi ze mnie to co najgorsze i ta ciemna strona bordera daje o sobie znać to trace kompletnie zainteresowanie, potrafię agresją zareagować nawet na buziaka w policzek czy przytulenie. Jest mnie dwie, nie panuje nad tym, i bardzo meczy mnie pytanie czy ja wgl potrafie kochać, no bo jak można kochać a za 15 min nienawidzić mojego faceta, przyjaciół, rodzinę...
  10. @shira123 Nie biore leków, nie chodzę na terapie. Po 18 chodziłam do psychiatry, wtedy z bulimią (raczej to już był border a bulimia była jedynie skutkiem ubocznym) Brałam wtedy andepin ale łączyłam go z alkoholem trochę nieświadomie bo lekarz nie wspomniał, że mam zakaz picia, a troche świadomie bo wiedziałam że to mi robi źle. Miałam halucynacje, szybko się upijałam, spałam po 16-20 godzin, czasem przez 2 dni budziłam się jedynie na jedzenie i toaletę, moja depresja tylko się pogłębiała. Potem miałam chodzić do psychologa na indywidualną, ale na pierwszym spotkaniu babka mnie wkurzyła więc wstałam, wyszłam, trzasnęłam drzwiami i nigdy nie wróciłam. potem zapisywałam się do innych, nie zjawiałam się i tak w kółko, trochę na zasadzie - jak miałam depresje i cierpiałam tak że sobie nie radziłam to szukałam pomocy, potem wpadałam w euforie i już uważalam że jestem najszcześliwsza na świecie i nie potrzebuje jakichś terapii. pół roku temu jednak stan depresyjny się przedłużał i poszłam do psychologa, tak dowiedziałam się co mi dolega, zaczęłam terapie poznawczo behawioralną która miała mi pomóc a jakoś czułam się jeszcze gorzej no i jeszcze więcej piłam. Więc od ponad miesiąca nie robie ze sobą nic. Raz chce umrzeć, raz uważam że jest najlepiej na świecie. Jak ja cię rozumiem. Chciałabym choć raz zobaczyć świat takim jakim widzą go normalni ludzie, czuć jak zwykły człowiek, bez tej burzy myśli, ale jednoczesnie przeraża mnie to bo border to ja, to jakbym miała stracić siebie.
  11. Ja jestem dość młoda tzn 24 lata, ale pracowałam już w 4 miejscach (nie licze jakichś półetatówek, czy dodatkowych bo tego było jeszcze z 10) , najdłużej wytrzymałam 1,5 roku tylko dlatego że pracowałam u rodziny i czułam się zobowiązana, co mnie tylko dobijało. Z każdej pracy odchodziłam nagle, poprostu stwierdzałam że teraz zmieniam wszystko, zaczynam nowe życie i rxucałam pracę. Bywało że nie miałam nic nowego na oku a utrzymywałam się sama. Moje cv jest wgl strasznie wielobranżowe, bo zmieniając życie zmieniałam branże. Nie skończyłam żadnych studiów, ani policealnej - rzucałam czasem po tygodniu, czasem po miesiącu. A tak wracając do pytań o mnie, kim jestem i co tu robie to po krótce moja historia. Jak wspomniałam mam 24 lata, pół roku temu usłyszałam diagnoze borderline. Mój świat się jednoczesnie zawalił i poukładał. Wreszcie zrozumiałam co jest nie tak ze mną, a jednocześnie nie mogłam pogodzić się z tym że taka jestem. Jak byłam mała to miałam dość chłodną relacje z matką, ojciec zmarł jak miałam 7 lat z czym do tej pory sobie nie radze, zaczełam pić w wieku 13 lat, w wieku 18 lat zaczełam szukać pomocy diagnoza bulimia. Generalnie to od 13 r.z. bujałam się z jakimiś zaburzeniami odżywiania wszystko się zmieniało co chwile- raz nie jadłam nic, raz jadłam mało i wymiotowałam, raz się obżerałam, raz prowokowałam wymioty na głodzie, raz obżerałam się i rzygałam. Kilka burzliwych związków, jeden burzliwy i romantyczny do tego stopnia że chłopak był tak mną zawładnięty że był w stanie się ze mną zabić, oczywiście nie chciałam tego zrobić ale postawić go przed próbą .. co wybierze. Miał przeze mnie kłopoty ciągle z prawem, z rodziną. Przez moje skrajne zachowania nawet nas policja zwineła bo przecież nie zostawiłby mnie samej. Do tej pory jest rozbity bo czasem mamy kontakt ale nie ma do mnie ani trochę żalu nadal uważa mnie za przyjaciela. Po 18 urwałam z nim kontakt bo nie chciałam żeby cierpiał więc głodziłam się, opychałam lekami, nie chciałam umrzeć po prostu chciałam cierpieć. Do szkoły średniej to chodziłam w zasadzie jak w odwiedziny - jak wytrzymałam pełne dwa dni w tygodniu to było super. Ale to były jeszcze czasy kiedy żaden system nie liczył godzin i zawsze miałam średnią powyżej 4.5. W tamtym czasie poznałam mojego obecnego faceta i przez 2 pierwsze lata byłam jak w amoku zachłyśnięta znowu miłością.. aż nie wiedziałam że można aż tak (zresztą jak zawsze...) potem zaczeło mi się coś nie podobać zaczełam sobie wymyslać problemy i wdałam się w romans który się wydał po 2 mięsiącach ( miałam wtedy 21 lat). Chcąc go przy sobie zatrzymać próbowałam się zabić, nałykałam się jakiś tab na odchudzanie sprowadzanych z czech zamówionych przez internet, przeciwbóle, desmoxany no z 60 różnych tabletek. Pewnie bym nie umarła ale mogło mi wątrobe zniszczyć. Uratował mnie. Był przy mnie jest do teraz . Raz go kocham, raz nienawidze. Od jakichś 6 lat pije. tzn mogę nie pić miesiąc nawet a coś mnie wkurzy, coś pójdzie nie tak, mam jakiś problem, jestem zła na siebie to wpadam w ciąg i chlam i zawalam różne rzeczy i już aż mi się nie chce pisać tego elaboratu .... Przeraża mnie to że ludzie z forum leczą się po tyle lat i nadal są tacy. Czy wy też potraficie zmienić swój nastrój z godziny na godzinę? Jak waszym bliskim żyje się z wami? Dużo pijecie? Jest tu ktoś kto ma bordera ale się nie okalecza?? Czy uważacie swoje życia za puste i nudne, czy może ktoś ma ciekkawe życie a przynajmniej tak uważa? Jak wy zareagowaliście na diagnozę?
  12. Czesc, Nowa na forum. Czy wy sie leczycie czy da sie z tym zyc? Dwa razy rzucilam terapie, nie wiem co ze soba zrobic. Jednoczesnie kocham siebie i nienawidze, i nie wiem kim jestem i wiem. Zupelnie jakby bylo mnie kilka, kazdej nienawidze.
×