Witam wszystkich!
Rozpoczynam pracę, co oczywiście stanowi podstawowy problem. Nie jestem obyty w towarzystwie, zawsze stroniłem od ludzi a tu nagle znajdę się w kilkudziesięcioosobowej firmie. Przerażony jestem swoim pierwszym dniem, potem kolejnym i tak do bliżej niesprecyzowanego końca.
Może moglibyście coś poradzić, ponieważ z pewnością przez to przechodziliście, a dla osoby nieśmiałej i zamkniętej w sobie to poteżny stres.
Moje problemy zacznynają się nim już wejdę do budynku. Nie znam nikogo, więc idąc rano pierwszy raz do do pracy nie witam się odruchowo z mijanymy osobami. Po chwili okaże się że to moi współpracownicy i że mam już przechlapane na starcie...
Gdy już się pojawię w firmie mam czekać na osobę która mnie wprowadzi. I znów - będę stać jak kołek gapiąc się w sufit kiedy dookoła będą się krzątać moi za-10-minut koledzy z pracy...
Gdy zostanę już wprowadzony - kolejny problem - czy wszyscy są na "ty" czy nie ? Czy po przywitaniu się każdemu mówić po imieniu (nawet szefowi??) czy nie. Na pewno wybiorę źle... Kolejna gafa.
Kiedy już usiądę - wówczas wszechograniająca presja abym coś powiedział ? Tylko co - wierszyk ? Nie jestem rozmowny, z trudem przychodzi mi rozmowa choćby z bliskimi mi osobami, nawet rodziną (sic!) a tutaj mam rozmawiać z całym gronem starszych o 10 lat osób, o czym ?
I tak upłynie mi pierwszy dzień z reszty mojego życia. Macie podobnie ?
Pozdrawiam