Nie liczę, od kiedy jestem na esci ale myślę, że już ok. 7 tygodni. Tak jak pisałam w poprzedniej wiadomości pierwsze tygodnie to był haj totalnie i spanie, potem euforia i zero stresu/lęku a od jakiegoś czasu stabilizacja i jest po prostu ok. Mam chyba ogromne szczęście bo skutki uboczne żadne, a może stan 'przed' lekami to była już taka tragedia, że wszystkie skutki uboczne w porównaniu z plusami to pikuś. Wróciła też ochota na seks- mam nadzieję, że to nie wyłącznie kwestia cyklu.
Śmiało mogę napisać, że esci uratował mi życie. Rzuciłam pracę i prawie całą dobę płakałam z zaklejonymi papierem pakowym oknami, miałam milion dolegliwości somatycznych, całe noce piekła mnie klatka piersiowa i brzuch, oczywiście z ogromnym lękiem, że umieram, a właściwie z ulgą, a nie lękiem... bo było mi wszystko jedno. Jak na kilkanaście lat depresji, psychoterapii z powodu zaburzeń osobowości i nerwicy natręctw i wielu psychicznych załamań że 'gorzej sobie nie wyobrażam' to to było naprawdę coś strasznego.
Po wizycie u psychiatry i rozmowie na temat braku emocji/ochoty na seks/powracającego niepokoju psychoruchowego i braku działania na moje kompulsje zapytała, czy nie chcę wrócić na fluoksetynę. Jednak esci na samopoczucie działa o niebo lepiej. Fluo- lepiej na kompulsje jednak im lepszy nastrój tym kompulsje mniejsze.
Polecam ja