Witajcie
Mam 26 lat. Od miesiąca mam stan, który powraca co jakiś czas. Ciężkie ciało, jakby mnie ktoś pozbawił sił. Jakbym był otępiony i przygnębiony przez większą część dnia.
Przy zamkniętych oczach mam tendencję do przechylania głowy do tyłu i zawroty. Źle czuję się w środkach komunikacji miejskiej. Jak nie skoncentruje wzroku to zdarza mi się widzieć obraz podwójnie. Biorę jakiś przedmiot do ręki i za chwilę czuję, jak ten przedmiot jest mokry od potu.
W pracy idzie mi coraz gorzej - w zasadzie momentami nie jestem w stanie wczytywać się w rzeczy, za które jestem odpowiedzialny. Dobrze chociaż, że nie jest to praca na pełen etat. Czuję jakbym miał głowę z kamienia. Odczuwam także pisk (rodzaj szumu) za uszami (jakby w środku głowy) i ucisk z tyłu głowy. Do tego ciągła senność (śpię po kilka godzin w dzien).
To wszystko zaczęło się w maju zeszłego roku. Wtedy miałem podejrzenie o uraz akustyczny w skutek głośnego odsłuchu muzyki. Znam historię jednego człowieka zajmującego się hobbystycznie muzyką, który przez uszkodzenie słuchu (szumy uszne) wpadł w depresję. Rok temu miałem także bardzo poważny kryzys w związku z dziewczyną. W ciągu następnych kilku miesięcy przeszedłem szereg badań laryngologicznych (od ABR, przez otoemisję akustyczną, AT, AI itd. - długo można by pisać), zażywałem różne leki, które ten stan jeszcze pogarszały (m.in. nootropil). Okazało się, że mam tzw. nadrważliwość słuchową (źle znoszę w wysokie dźwięki). Cały czas czułem się tak, jakby mnie ktoś sił pozbawił. Przyszły takie dni, że byłem w stanie jedynie położyć się i spać, ale potem jakoś na jesieni było lepiej.
Jeszcze tej zimy, kiedy miałem podobne samopoczucie, co teraz, ale z nieco mniejszym natężeniem, trafiłem do psychiatry. Zapisał mi luxetę i xanax (miałem poważne blokady przed ludźmi).
Xanaxu nie wziąłem, bo szczerze mówiąc obawiam się tego leku, bo trochę czytałem na jego temat (wiem, że potrafi uzależnić). Po dwóch dniach zażywania luxety wystąpiły objawy uboczne (drgawki, permanentny niepokój, kłucie w klatce piersiowej - powiedziałem sobie: nigdy więcej luxety).
2 miesiące temu rozstaliśmy się z moją dziewczyną, z którą byłem 3 lata i od tamtej pory równia pochyła.
Teraz zapisałem się do innego psychiatry, choć kiedyś słowo psychiatra napawało mnie odrzuceniem i nie spodziewałem się, że kiedyś będę musiał skorzystać z jego pomocy.
Muszę jeszcze czekać na wizytę. Szczerze mówiąc jestem dosyć zdesperowany, bo gdyby to było pierwszy raz. Ale to powraca.
Czy ktoś z was miał może podobne sytuacje, samopoczucie?
Czy istnieją jakieś badania stężenia serotoniny, albo noradrenaliny? Jeśli tak, to czy w ogóle psychiatra może zlecić takie badania? Myślałem też o rezonansie magnetycznym, ale tu też pojawia się problem, bo lekarze państwowi nie chcą dawać skierowania (tylko w bardzo uzasadnionych przypadkach, bo takie skierowanie niejako obciąża ich konto z racji tego, że NFZ sporo za to płaci - jeśli popełniłem jakiś błąd rzeczowy proszę poprawić).
Już sam nie wiem co to jest i jak sobie z tym radzić. Dodam, że od kilku miesięcy regularnie gram w piłkę, co poprawia samopoczucie, ale to tylko doraźny środek.
pozdrawiam