Dzieńdobry:) Prosze poradźcie co mam zrobić co to może być .
W dzieciństwie zawsze byłem radosny i uśmiechnięty, jak mówi Mama wszędzie mnie było pełno. Problemy zaczeły sie gdy poszedłem do szkoły, gdy życie zaczeło stawiać wyzwania którym musiałem sprostać sam. Byłem dzieckiem średnio zdolnym więc z nauką jakoś szło jednak szybko zauważyłem ,że jestem dużo mniej odporny na stres niż przeciętny chłopak. Mineła podstawówka nowa szkoła poznałem wielu nowych kumpli, żyło sie fajnie. Nadszedł wtedy wiek gdzie chłopcy zaczeli się oglądać za dziewczynami. Piękny niejestem taki troche ponizej średniej, dało sie zauważyć ,że niemam powodzenia jak poniektórzy koledzy. Nabawiłem sie kompleksów a o dziewczynie tylko mażyłem bo moja samoocena mówiła: z tobą napewno żanda by niechciała być! Ogólnie byłem i jestem człowiekiem lubianym lecz każdy widział ,że tkzw. słaby psychicznie. Gdy ktoś obcy zapyta mnie o godzine przeżywam nagły stres (że coś chciał złego) gdy dzwoni telefon czuje stres gdy faktycznie coś sie dzieje wpadam w taką panike ,że to prawie paranoja. Nadeszła matura - przeżyłem szok, każdy sie wtedy stresuje lecz ja dosłownie niemogłem mówić. Mature jakoś zdałem z dziewczynami nadal lipa. Zaczeło sie życie, zaczołem pić, boje sie żyć, boje sie ,żę już tak zawsze będzie, niemam chęci na nic siedze w domu, zaczołem studia zaoczne, tygodnie przesiedziałem w domu, siedze 6 lat, w domu mam stworzony raj na ziemi w którym czuje sie strasznie, boje sie jeździź autem, tyle może sie stać, czasem boje sie iść po ulicy. Poznałęm dziewczyne poszedłem na randke(niesamowity stres), zauroczyłem sie, drugi raz niechciała sie spotkać i znowu podłamka - wyrzucałem Ją z głowy rok. Gdy wychodze gdzies z kolegami czasem sie posmieje ale sam w domu czuje sie okropnie. Pale prawie 2 paczki dziennie i codzień pije. Znalazłem prace (fizyczna) śni mi sie po nocach, niepodoba mi sie , czuje sie tam jak w więzieniu, zaczynam tam myśleć o sobie o tym co jest, wpadam w panike,znowu niemam siły mówić, wracam do domu cały wieczór stres co tam sie stało, co będzie jutro,że sobie nieporadze ,że niechce tam iść a musze, może sie przyzwyczaje ale ja niechce sie przyzwyczajać i to jest cała paranoja. Taki mięczak typowy, ostatnio sie opiłem i zaczołem płakać, 26 letni facet. Gdyby nie mama to już wogóle. Czasem wpadam w agresje i złość że taki jestem( czemu ja) i wyżywam sie na innych. Ogólnie - życie to dlamnie stres 24 godziny na dobe.
Co mam zrobić, iść do lekaża, szukać jakiejś ucieczki co to może być ??.
Postanowiłem walczyć tylko niewiem jak, bo takie egzystowanie niema sęsu.
Pomóżcie prosze!!! Pozdrawiam wszystkich.