Ja muszę pisać.
Myślę, że nie warto ufać ludziom bo wyżerają z człowieka siły i naturalny wigor. Ze mną się np. nie da zbytnio porozmawiać, bo jestem na nie. Czuję jak ludzie ingerują w to co myślę i czuję, ich zachowania mnie deprymują (a nie np. wkurwiają). Mam wrażenie, że tłumie w sobie emocje i zamykam się gdy ktoś nalega. W domu troskę odczuwałem negatywnie na zasadzie "dajcie spokój". Teraz jestem wolny, ale mało myślę o marzeniach i o tym co mam fajnego do zrobienia co mnie zawsze podbudowywało, od zawsze coś mnie dociska, a wiem, że naturę mam optymistyczną i pogodną. Jestem pewny, że to depresja, ale ja z depresją?