
anna.o
Użytkownik-
Postów
30 -
Dołączył
Treść opublikowana przez anna.o
-
Oczywiście:) Pytam, bo jestem pod wrażeniem Twojej dojrzałości i intuicji psychologicznej.
-
doi, czy mogę zapytać, ile czasu trwała Twoja terapia i z jaką częstotliwością się odbywała? Rozumiem, że to była terapia psychoanalityczna, nie psychodynamiczna?
-
Nigdy nie miałam partnera, mam ponad 30 lat. Mam ogromny kompleks wyglądu moich miejsc intymnych (objęte są bielactwem) i nie wyobrażam sobie pokazania ich komukolwiek. Czy jest szansa, żeznajdzie się mężczyzna, który zechce kogoś takiego, w tym wieku i z takim defektem...? Potrzebuję wsparcia, bo czuję się, jakby omijała mnie wazna sfera życia i bardzo cierpię z tego powodu
-
o, ktoś skojarzył, skąd wziął się mój nick. Jak miło Ale niestety ani ja się nie nazywam Anna O, ani ona się tak nie nazywała, tylko jej nadali taki pseudonim, żeby chronić dane Więc nadal nie wiem, co mi jest i waham się między osobowością depresyjną a osobowością narcystyczną cienkoskórną. Nie wiem, po czym to rozróżnić, bo objawy sa bardzo podobne. A jest to dla mnie istotne, bo bardzo różnie obie te diagnozy wyglądają w kontekscie myslenia o samym sobie. Łatwiej być osobą depresyjną niż narcyzem...
-
lily994 gosia17 w jakim nurcie pracują wasi terapeuci??
-
Skoro się boisz, że będziesz je powtarzał, to znaczy, ze jestes świadomy, że tego nie chcesz. A skoro to wiesz, to już tylko od Ciebie zależy, jak się będziesz wobec partnerki zachowywał. Ja myślę, że jeśli kogoś naprawdę pokochasz i będzie chodziło o coś więcej niż sam seks, to w naturalny sposób pojawi się szacunek i czułość, także w życiu erotycznym
-
Dlaczego tak bardzo chcesz o tym zapomnieć? Co te sceny dla Ciebie oznaczają? Jakie emocje budzą? Dlaczego sądzisz, że może to mieć wpływ na Twoje prawdziwe doświadczenia seksualne? Większośc osób ogląda/oglądało takie filmy i jakoś sobie życie erotyczne układają, więc spokojnie
-
Czyli psychoanalityczne diagnozy nie są poważne? Moim zdaniem tego typu "frazesy" mówią o człowieku znacznie więcej niż np. F33 wpisane w kartę choroby... Diagnoza psychodynamiczna jest znacznie głębsza niż psychiatryczna. Obejmuje strukturę osobowości, mechanizmy obronne, konflikty, poziom rozwoju...
-
Jeśli chodzi o mój konkretny przypadek, to do terapeuty trafiłam, wcześniej już chodząc do psychiatry i lecząc się przez kilka lat. Nawet miałam robione testy diagnostyczne w międzyczasie. Ale mam silne poczucie, że on wie o mnie znacznie więcej niż psychiatra i niż psycholog, który robił mi test i rozmawiał ze mną przez godzinę. On potrafiłby mi postawić PRAWDZIWĄ diagnozę. Im dłużej chodze na tę terapię, tym bardziej się wkręcam w takie myślenie psychodynamiczne i zaczynam dostrzegać to, że za takimi samymi objawami u różnych osób mogą stać bardzo różne przyczyny. I testy mogą wykazać tylko ten obserwowalny efekt np to, ze ktoś unika sytuacji trudnych. I wtedy postawi mu się diagnozę osobowości unikającej. A terapeuta psychodynamiczny pod tym uciekaniem dostrzeże np narcystyczny strach przed zdemaskowaniem własnych słabości albo depresyjną obawę przed odrzuceniem. Ja bym chciała poznać właśnie to, co jest pod spodem. Ten wierzchołek nic mi nie mówi tak naprawdę na mój temat...
-
Może jest w tym stwierdzeniu ziarno prawdy? Zastanawiałaś się nad tym dlaczego z taką desperacją szukasz etykietek dla siebie? Co zrobisz z informacją, że prawdopodobnie masz to i to? Czy to coś zmieni w terapii? Z jednej strony rozumiem, że chcesz wiedzieć, z drugiej rozumiem też Twojego terapeutę. Trochę zastanawiające jest to, że rozważasz porzucenie terapii po 1,5 roku dlatego, że terapeuta nie chce Cię zaszufladkować. Nie wiem jak jest w Twoim przypadku, ale ja idąc na terapię wiedziałam z jakimi problemami mierzę się na co dzień. Chciałam zrozumieć dlaczego postępuję tak a nie inaczej, dlaczego czuję to co czuję i jak to zmienić. Tak naprawdę tylko ja znam wszystkie swoje mechanizmy i schematy i na pewno nie wszystkie ujawniam na sesjach. nie chcę jej porzucić dlatego, że T nie chce mnie zaszufladkować, tylko dlatego, że mam wrażenie, że nie jest ze mną szczery, że traktuje mnie niepoważnie. Poczułam się z tym paskudnie. Ja jak zaczynałam terapię, też miałam poczucie, że wiem, jakie mam problemy i szłam tam, by szukać dla nich rozwiązania. Ale dość szybko okazało się, że to nie jest takie oczywiste, że u podłoża różnych moich zachowań leżą inne mechanizmy, niż do tej pory sądziłam, że nie znam siebie tak dobrze, jak mi się wydawało...
-
A o tym Mu mówiłaś? Tak W odpowiedzi otrzymałam uśmiech półgębkiem. I milczenie. Boszz, terapia psychodynamiczna jest tak frustrująca, że serio zastanawiam się, czemu ja to sobie robię?
-
Mówiłam mu to już... Usłyszałam, ze to brzmi tak, jakbym chciała, żeby on mi za pomocą tej diagnozy w jakiś magiczny sposób nadał tożsamość, której będe mogła się chwycić. Że chcę iśc na skróty, zamiast żmudnie, powoli dochodzić do prawdy na swój temat. Jestem bezsilna wobec tego jego uporu. W dodatku im bardziej on nie chce mi tej diagnozy ujawnić, tym bardziej ja mam poczucie, że to musi być coś strasznego - że on ukrywa jakąś przerażającą prawdę na mój temat, której nie chce mi ujawnić, bo uważa, że tego bym nie uniosła, załamałabym się i przestała mieć nadzieję na zmianę.
-
Mam niezły mętlik w głowie... Wiem, że diagnoza w terapii może się zmieniać, że jest dynamiczna, ale jednoczesnie skoro terapeuta COŚ wie, ma jakieś hipotezy (a ma, no bez przesady - po 1,5 roku terapii jednak już chyba mnie dość dobrze zna...), to nie widzę powodu, dlaczego by nie mógł się tym ze mną podzielić. Czuję się jakby traktował mnie jak dziecko. Budzi to we mnie straszną agresję i chęć zrezygnowania z terapii... Ja nie chcę od niego diagnozy w postaci jakiegoś kodu ICD. Chcę diagnozę psychodynamiczną, opisową - na temat struktury mojej osobowości, konfliktów, mech obronnych. Chcę sobie to uporządkować w głowie, bo w tej chwili czuję, że czepiam się jakichś drobnych kawałków, a tracę z oczu ogólny obraz siebie. Nie wiem, jak z nim porozmawiać, żeby mi tę diagnozę podał, jak na niego wpłynąć. Czuję się strasznie bezradna. Bezradna i wściekła...
-
Proszę niech ktoś sie wypowie. To naprawdę ważne dla mnie. Czuję się paskudnie, jakby T mnie oszukiwał,ukrywał przede mną jakaś straszną prawdę. Boję się, że na następnej sesji powiem mu, że rzucam terapię, jeśli nie poda mi dokładnej diagnozy (takiej psychodynamicznej).
-
Zadałam to pytanie w wątku "pytania do eksperta", ale ciekawa jestem też doświadczeń i opinii osób uczestniczących w psychoterapii. Chodzę 1,5 roku na terapię w nurcie psychodynamicznym. Co jakiś czas pytam terapeutę, jaką diagnozę mi postawił, na co właściwie ja się leczę i nigdy nie dostaję na to pytanie odpowiedzi. Rozumiem motywy, jakimi może kierować się terapeuta, nie chcąc podawać diagnozy, która mogłaby zaszufladkować pacjenta, osłabić motywację do leczenia itp. Ale jeżeli domagam się tego otwarcie, to czy nie jest moim prawem uzyskanie tej odpowiedzi? Czy terapeuta ma prawo to zatajać przede mną? Czy Wy poznaliście swoje diagnozy na terapii?