Cześć wszystkim. Jestem w terapii od ponad roku i nie mam problemu z rozmawianiem o przeszłości i o tym, jak zostałam skrzywdzona, za to mam problem z tym, żeby opowiedzieć t. o naprawdę złych rzeczach, jakich sama się dopuszczałam/dopuszczam. Jak wy sobie z tym radzicie? Jak udaje wam się przyznać, że kogoś np. skrzywdziliście, że zrobiliście coś, co jest nieetyczne, społecznie potępiane? Jak radzicie sobie ze wstydem i poczuciem winy?
Co najgorszego na swój temat udało wam się powiedzieć terapeucie? Jak długo się do tego zbieraliście? No i przede wszystkim jak zareagował t.? Bo jakoś ciężko mi uwierzyć w pełną akceptację i zrozumienie.