Skocz do zawartości
Nerwica.com

Littleborder

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Littleborder

  1. Cześć wszystkim. Chcialam sie przywitac. Jestem tu nowa. O tym ze mam borderline dowiedzialam sie jakies 2 lata temu. Chodzilam wowczas na terapie poznawczo behawioralna. Bralam leki antydepresyjne , ktore wczesniej przez 7 lat "leczyly"moje zaburzenia lekowe. Okazalo sie ,ze za atakami paniki, nerwicami i epizodami depresji kryje sie cos wiecej. Porzucilam leki a po roku rzucilam terapie gdyz czulam ze juz nic mi nie daje. Jesienia 2017 objawy sie nasilily i wrocilam do terapii, tym razem w nurcie psychodynamicznym, uczeszczam na 2 sesje w tygodniu. Mam prawie 30 lat , jedna przyjaciolke (mialam dwie ale jedna przestala sie odzywać bo miala dosyc moich rozwazan o tym ze chce umrzec ) , mame i dziesiatki czysto seksualnych zwiazkow z mężczyznami za soba. Mieszkam sama, pracuje, skonczylam studia magisterskie. Wydawac by sie moglo ze zyje mi sie calkiem fajnie. Ale kazdy dzien to dla mnie meka i cierpienie. Nie umiem sobie radzic z natlokem emocji ktore we mnie siedza. Stad gdy bardzo boli w srodku nacinam sobie skore nozem na zewnatrz. To co czuje przez wiekszosc dnia to smutek zal zlosc paniczny strach rezygnacje poczucie beznadziejnosci i takie zyczenie ze chcialabym nie istniec. Nie widze dla siebie nadziei ani przyszlosci. Jeatem w trudnym okresie zycia. Ostatnio zmienialam prace. Porzucila mnie przyjaciolka. Mężczyzna z którym jestem od pol roku w relacji friends with benefits wkrotce wyjeżdża na stale i nie wiem jak to przezyje, wydaje mi sie ze nie przezyje bo to dobry czlowiek i sie do niego bardzo przywiazalam. Unikam ludzi, jest weekend a ja siedze sama w domu bo boje sie wyjsc. Nie chce sie kontaktowac z nikim. Nikt zreszta mnie za bardzo nie zaprasza. Mysle zeby nawiazac nowy romans na ukojenie ran ? Bledne kolo. Wydaje mi sie ze nie mozna mnie pokochac bo nie umiem sie cieszyc zyciem. Nie jestem optymistka pelna radosci zycia w której zakochuja sie mezczyzni stad zaden jeszcze nie poczul nic do mnie. Jestem dobra w lozku i to wszystko co potrafie. Zastanawiam sie czy Bog istnieje. Jesli tak to czmeu sie nade mna zneca i nie pozwala mi normalnie zyc. A moze chce mi pomoc ale ja tego nie widze ? Nic mnie nie cieszy, w niczym nie znajduje przyjemnosci. Chwile radosci daja mi spotkania z nim ale i to wkrotcr sie skonczy. Nie umiem odpoczywac ani przebywac sama bez napadow placzu i leku. Od placzu zniszczyla mi sie juz skora na twarzy. Nie ufam nikomu bo boje sie ze znowu ktoś mnie odrzuci. Czuje zal do swiata i widze ze to nieprzyjazne dla mnie miejsce. Nie wiem co ze mna będzie. Ciesze sie ze chociaz moglam sie wygadać bo czystam Wasze posty i widze ze nie jestem sama... Chociaz wolalabym zeby zadne z nas nie bylo dotknięte tym czyms. Zwlaszcza ze jest to pietnowane i stygmatyzowane w spoleczenstwie. I nierozumiane totalnie...
×