Skocz do zawartości
Nerwica.com

DomKey

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez DomKey

  1. Dziękuję bardzo za szybki odzew! W takim razie od jutra wskakuję na dawkę 225mg wenlafaksyny - oby zaskoczyła....miałem w planach zrobić to później (obecnie jestem na 187,5) ale chyba nie ma na co czekać. Jeżeli chodzi o lęki, natręctwa to jest to na szczęście obcy temat dla mnie. Pani doktor zresztą powiedziała mi, że jeżeli miałbym jakieś skłonności ku psychozom itp to nasiliłyby się u mnie przy dawce 150mg wenlafaksyny, na szczęście u mnie nic się nie działo. Jeżeli chodzi o suplementy to przez jakiś miesiąc czasu dawkowałem D3, b complex, magnez, Wit C, Omega 3 jednak nie widząc rezultatów zniechęciłem się i zaniedbałem suplementacje. Sam już nie wiem czy męczy mnie depresja sezonowa, czy może mój organizm ma problemy z metabolizmem....wiem jedno że wszystko zaczyna się w pierwszej połowie października już 2 rok z rzędu. Najbardziej jestem zły na to że mimo brania 75mg systematycznie caly rok gdzie wszystko bylo super, przyszła jesień i okazało się że lek nie uchronił mnie przed gorszą porą i nawrotem choroby.
  2. Witam serdecznie wszystkich z forum, mam na imię Dominik, 23 lata. Forum przeglądam co jakiś czas, nieczęsto. Jest to mój pierwszy post. Chciałbym się Was poradzić odnośnie obecnie przyjmowanego leku jednak zanim zadam pytanie postaram się w maksymalnym skrócie przedstawić moją sytuację tak byście mieli dobre rozeznanie. A więc wydaje mi się, że wszystko zaczęło się od tego..... W 2015 roku w maju poznałem dziewczynę(z którą jestem do dziś). Po ok 3-4 miesiącach znajomości z nią(wakacje 2015r) znajomy niespodziewanie zaproponował mi wyjazd do pracy za granicę w celach zarobkowych. Stanąłem wtedy przed wielkim dylematem - z jednej strony jego propozycja była bardzo kusząca, z drugiej strony zaś myślałem o niej i o tym, że będę musiał ją zostawić na okres ok 3-4 miesięcy. Jednak po przemyśleniu sprawy zdecydowałem, że wyjadę. Wyjazd planowany był w lutym 2016r i miał trwać mniej więcej do końca kwietnia lub maja 2016r. Gdy nadszedł październik i listopad 2015r, zauważyłem, że mam pewne problemy z pamięcią i koncentracją. Na początku 2016r w styczniu jeszcze przed moim wyjazdem wyjechałem wspólnie z dziewczyną na ferie zimowe, jednak doskwierało mi uczucie pustki w głowie, anhedonia, nie miałem o czym rozmawiać, miałem zabitą głowę, nic mi do niej nie przychodziło, byłem mocno rozkojarzony....niestety nadszedł nieubłagany moment "rozstania" i w lutym 2016r wspólnie ze znajomymi wyjechałem do pracy(Norwegia). Wytrzymałem tam jakiś miesiąc czasu, do połowy marca 2016r. Na miejscu było mi coraz ciężej funkcjonować, byłem zamknięty w sobie, najchętniej siedziałbym w pokoju, zdarzały się kłucia głowy w nocy, coraz ciężej było mi pracować, w pewnym momencie doszło do tego, że przestałem mieć ochotę na kontakt telefoniczny czy to z rodziną czy dziewczyną....wtedy definitywnie stwierdziłem, że coś jest kompletnie nie tak i pora wracać do domu. Od tego momentu (marzec 2016) zaczęła się moja "przygoda" z lekami: 03-04.2016 - pierwszy przepisany lek to Efevelon SR w dawce 37,5g....nigdy nie miałem styczności z tego typu sprawami dlatego dziś wiem, że tak mała dawka nie miała prawa zadziałać 05-09.2016 - udałem się do kolejnego specjalisty w celu szukania pomocy. Po wywiadzie(który mało go interesował) lekarz stwierdził, że to objawy psychotyczne i został mi zapisany Zolafren(Olanzapina) w dawce 10mg jednak była to dla mnie dawka powalająca dlatego przyjmowałem 5mg. Ogólnie na Zolafrenie minimalnie mi się poprawiło ale wiedziałem, że to nie jest to co być powinno Przyszła jesień 2016, poczułem ponownie pogorszenie. Czułem się bezradny, nie wiedziałem co mi dolega oraz co robić. W całej rozpaczy w okresie od pazdziernika do grudnia 2016r testowałem 3 leki(również przeciwpsychotyczne) tj Sulpiryd, arypiprazol i coś tam jeszcze......jednak jak się można domyślać one również nie pomogły, myślę, że nawet mnie dodatkowo dobijały A TERAZ NAJWAŻNIEJSZE! W styczniu 2017r ponownie wybrałem się do nowego lekarza. Pan doktor wydał mi się na prawdę rzeczowy i kompetentny. Po przeprowadzonym wywiadzie stwierdził, że nie ma absolutnie żadnych podstaw bym zażywał leki przeciwpsychotyczne i dziwił się, dlaczego poprzedni lekarze z góry skazywali mnie na innego rodzaju leki. On to widział inaczej. Pan doktor zapisał mi wenlafaksyne EFECTIN ER 75mg. Uwierzcie mi....po 2 tygodniach zażywania mój stan nagle poprawił się o 100%, czułem, że wraca do mnie życie, emocje, myśli, humor, wszystko! Byłem szczęśliwy, że wreszcie się udało! Ten bardzo dobry stan tj normalny utrzymywał się od lutego do początku października 2017r. Praktycznie przez cały rok 2017 czułem się bardzo dobrze, normalnie, lek nie dawał o sobie znać skutkami ubocznymi a ja przyjmowałem nadal tylko 75mg. Z doktorem ustaliliśmy, że lek nie będę odstawiał przy jesieni tylko pobiorę go do wiosny 2018r. Niestety przyszedł październik a z nim pogorszenie. Potrafiłbym wskazać konkretny dzień, w którym poczułem, że "coś jest nie tak". Pojechałem na wizytę i pytam się, dlaczego zaczyna się coś psuć skoro biorę systematycznie lek od prawie 9 miesięcy i do tej pory wszystko było bez najmniejszego zarzutu....doktor nie umiał mi odpowiedzieć na moje pytanie i zasugerował zwiększenie dawki na początek 75+37,5 a jeśli to nie pomoże to na 150mg. Dawkę zwiększyłem w listopadzie do 150mg, dałem jej miesiąc czasu jednak nic nie drgnęło Pojechałem kolejny raz na wizytę, ogólnie w skrócie lekarz nie wiedział bardzo co mi doradzić w tej sytuacji, jaki podjąć kolejny krok....wróciłem do domu, to był grudzień, stwierdziłem, że nie ma sensu, żebym brał nadal 150 mg, skoro i tak nie czuję poprawy i wróciłem do 75mg. W międzyczasie zacząłem interesować się innymi metodami, witaminy, suplementy, porobiłem badania krwi z których wyszło, że mam duży niedobór serotoniny i witaminy D3. Pod koniec grudnia 2017r postanowiłem poszukać pomocy u innej Pani doktor. Stwierdziła, że jeżeli wenlafaksyna Efectin na początku mi pomogł od razu to może warto byłoby wykorzystać jej pełną siłę czyli dojść do dawki 225mg? Ponownie wskoczyłem do dawki 150mg, to było 2 stycznia. Po dokładnie 4 dniach brania dawki 150mg, wieczorem poczułem jakby delikatną poprawę. Było to dziwne, ponieważ dawka nie miała prawa zadziałać po tak krótkim okresie przyjmowania a poza tym w listopadzie już przyjmowałem 150mg i nic się nie działo. Ta „delikatna” poprawa, uczucie lekkiej „ulgi” trwało 4 dni po czym mój stan ponownie się pogorszył. Obecnie chcę dojść do dawki 225mg. Co o tym myślicie? Czy jeżeli kiedyś 75mg zadziałało (to był luty 2017r) a teraz mimo brania 150mg nic się nie dzieje to czy jest sens wbijać na taką dawkę? Jestem po prostu zły i zawiedziony bo cały rok był na prawdę super, lek przyjmowałem systematycznie a mimo to przyszedł pazdziernik i samo zaczęło się psuć….dodam również, że wszystko to dzieje się samo. Nie potrafię wskazać przyczyny czy sytuacji, która mogłaby wpłynąć na pogorszenie mojego stanu. Ogólnie jestem bardzo pozytywną osobą, mam pracę, kochającą dziewczynę, w domu również wszystko jest jak najbardziej okej, nie mam większych problemów a mimo to depresja wróciła. Mam nadzieję, że wytrwaliście do końca opowiadania mojej historii. Może ktoś był w podobnej sytuacji? Może ktoś coś doradzi? Pozdrawiam i dziękuję! :)
×