A to coś mojego...
MELANCHOLIA ULICY
Ulice miasteczka które pamiętam
miały aurę z płótna de Chirica
domy ubrane w pióropusze dymu
witały cieniem zbłąkanych przechodniów
przydrożne drzewa kusiły owocem
kot na ganku grzejąc futro
szeptał siestową mantrę
Ulice miasteczka jak szlaki pielgrzymek
zbiegały się u stóp kościoła
gdzie dzwon mierzył regularnie trans
między pianiem budzika a nieszporami
(tylko dziewczynki biegnącej za kółkiem
nie można było spotkać)