Witajcie!
2 lata temu trafiłem do szpitala psychiatrycznego z powodu derealizacji, depersonalizacji, ciągłego uczucia niepokoju i stanów lękowych z napadami paniki. Leczono mnie tam paroksetyną (wszedłem na dawkę 40mg, przy wypisie zszedłem do 30mg) i clonazepamem (najpierw doraźnie, później 2mg codziennie przez miesiąc i później schodziłem z niego kolejny miesiąc). Wyszedłem ze szpitala na 30mg paro, zacząłem normalnie funkcjonować, później zszedłem na 20mg które brałem pół roku. Przez ten czas czułem się naprawdę dobrze, przeprowadziłem się, zacząłem nową pracę, szkołę. Wszystko układało się super, poczułem się na tyle pewnie, że po kolejnej sytuacji w której zapomniałem wziąć paro postanowiłem ją odstawić. Zmniejszałem dawkę o 10mg przez 3 dni i przestałem ją brać. Jedynym skutkiem ubocznym były dziwne prądy w głowie, ale nic poza tym. Przez następne 1,5 roku bez paro czułem się NORMALNIE. Aż nagle 2 miesiące temu wszystko wróciło, bez konkretnego powodu, bo w życiu układało mi się super, nie miałem żadnego załamania ani nic. Niestety ta choroba znowu mi wszystko niszczy, a jest mi o tyle trudniej, że nie mogę sobie pozwolić na dłuższe wolne, czy kolejny pobyt w szpitalu, bo jestem poza domem, sam się utrzymuje, mam psa o którego muszę dbać. Zaczęło się niewinnie od lęków w komunikacji miejskiej, potem doszło już wszystko, ciągły niepokój, lęk przed otwartą przestrzenią, lęk przed wychodzeniem gdziekolwiek "bo coś mi się stanie". Napady paniki z drgawkami, przyspieszonym tętnem, suchością w buzi. Spocone ręce i dłonie. Doszło do tego, że nie byłem w stanie wyjść z domu. Pojechałem na izbę przyjęć ostatnimi siłami i dostałem zalecenie na powrót do paro + doraźnie lorafen zanim nie zacznie działać paro żeby jakoś funkcjonować.
I tu pojawia się moje pytanie, paro biorę od 2 tyg, pierwszego dnia wziąłem 10mg( to była jakaś masakra, jadłowstręt, wymioty, wszystkie mięśnie spięte, zaburzenia widzenia) drugiego dnia wszedłem na 20mg i tak trwam do teraz. Wszystkie efekty uboczne mi przeszły, czuję się nawet lepiej, stabilniej, ale niestety dalej nie wyobrażam sobie póki co wyjść z domu. Wychodzę tylko raz dziennie (wieczorem) kiedy jest mało ludzi, przed blok, kiedy tracę go z zasięgu wzroku od razu wpadam w panikę. W domu czuję się stabilnie i okej, ale jestem BARDZO zmęczony i śpiący. Na tyle, ze to powoduje kolejny lęk przed tym, że jestem śmiertelnie chory, no bo jak mogę czuć się aż tak słabo? Fizycznie. Bo psychicznie czuję się spokojniejszy. Muszę niestety na dniach wrócić do pracy i zastanawiam się czy ten lorafen będzie dobrym pomysłem? Wiem, że po clonazepamie czułem się cudownie i nic nie było mi straszne. Z drugiej strony strasznie ciężko mi było z niego zejść, a nie chce się uzależniać od benzo. Tak samo pewnie będzie z lorafenem.. A nie mam gwarancji, ze paro zadziała tak jak 2 lata temu i będę mógł spokojnie ten lorafen odstawić. Jak mam zacząć żyć normalnie? Przecież nie mogę czekać 2 miesięcy w domu aż paro się rozkręci, a nawet takiej nie mam gwarancji.. pomóżcie mi!