Witam serdecznie. Opowiem Wam moją historie, która i tak mimo obszernej treści, jest jedynie streszczeniem mojego życia…
Jestem Hania i mam 25 lat. Na nerwice choruje od technikum, choć jej początki były niewinne i nie widziałam problemu. Myślę, że wpływ na powstanie mojej choroby na pewno miało to, że moja mama podczas ciąży ze mną przeżyła istny horror… moja starsza siostra miała o wiele więcej szczęścia i jest „normalna” i może zwyczajnie żyć, daje sobie rade.. a ja jestem jedynie problemem dla wszystkich, ech. W szkole nie byłam akceptowana, wszyscy się ze mnie śmieli jak musiałam coś czytać na głos, dlatego to jeszcze dodatkowo miało wpływ na stan mojej psychiki. Dziś wszyscy udają, że nic się nie stało, na siłę chcą być moimi znajomymi na facebooka, komentują mi zdjęcia jaka to ja jestem śliczna i fajna.. a „chłopaczki” którzy mi kiedyś dokuczali, chcą się dzisiaj ze mną umówić na piwo. Ból pozostał, jestem teraz zakompleksioną dziewczyną i nic już tego nie zmieni.
Ogólnie zamiast pracy, wybrałam studia,, żeby jako jedyna w rodzinie mieć magistra. Ładnie wszystko zaliczałam, zero poprawek, starałam się to wszystko zakończyć. Najgorsze były prezentacje. Kilka dni przed nimi strasznie się ich obawiałam… nie mogłam w nocy spać, trzęsłam się na samą myśl, płakałam, wymiotowałam, traciłam apetyt. W czasie prezentacji, miałam wrażenie że wszyscy mnie obgadują, gdyż kiedy czytałam slajdy (bo nawet nie mogłam nic z pamięci wykrztusić), łamał mi się głos, szczęka po prostu mi latała z góry na dół, ręce trzęsły się jak szalone, nie mogłam utrzymać w nich kartki :/ Nawet pani profesor, która uważała się za bezuczuciową babkę, zrobiło jej się przykro z mojego powodu… i przez to wstawiła mi 4, choć nie powinnam tego zaliczyć. Po jakimś czasie wzięłam sprawy w swoje rece i mimo, że matka i ojciec uważają mnie za nieroba i symulantkę, poszłam do psychiatry. Wizyta nie była ciekawa, czułam się po niej jeszcze gorzej.. na początku brałam leki, ale mnie usypiały, więc je wyrzuciłam. Po jakimś czasie znów udałam się do psychiatry (innego), bo nie dawałam sobie rady. Przepisała mi afobam i Oroes, ale czytając komentarze w Internecie o tyciu po nich, rzucilam je. Mam skłonności do tycia po mamie, muszę od zawsze uważać na to co jem, dbam o siebie do dziś. W gimnazjum miałam zaburzenia odżywiania i wiem, że jeśli bym przytyła po tabletkach byłoby gorzej i znów popadłabym w anoreksję. Jednakże.. nie czuje się najlepiej. U dentysty okazało się, że w nocy ścieram zęby.. muszę nosić wkładkę relaksacyjną i jeśli nie zrobię nic z nerwicą, to nie mogę na razie poprawić uśmiechu.. dlatego zapisałam się do pierwszego lepszego psychiatry, choć boje się, że nie będzie trafiony bo to na nfz.
Jeśli macie jakieś pytania.. to chętnie odpowiem.