hej.moj problem jest wg mnie dosyc dziwny.ja skonczylam dlugi,toksyczny zwiazek.potem leczylam sie na depresje.byl przy mnie moj nowy chlopak.z poczatku wydawalo sie,ze bedzie ok,w koncu ktos normalny,z nadzieja na zdrowe relacje.wspieral mnie w leczeniu.okazlo sie jednak szybko,ze zaczal mi opowiadac o swoich bylych, o tym co z nimi robil(ze szczegolami),na dodatek z jedna z lasek utrzymywal do niedawna kontakt(nas zwiazek trwa 2,5roku)na poczatku,gdy bylam na lekach mialam to wszytsko gdzies,obwinialam siebie,ze jestem brzydka,beznadziejna itd.pozniej po prostu sie buntowalam,ze niby jak i po co,ze nie chce z nim byc w takim razie.on przepraszal,plakal,mowil,ze kocha mnie nad zycie itp.kilka razy probowalam sie z nim rozstac,ale zostalismy razem.nie wiem tylko czy dobrze.on za wszytsko przeprosil i bardzo sie stara.a ja brzydze sie soba i nim,nie chce z nim sypiac,unikam tego,czasem sie zmuszam.na dodatek nie moge spac,nie jem,schudlam.no i czasem znow robie sobie krzywde.mam problemy z patrzeniem na siebie w lustrze.gdy chcialam isc do psychologa odradzal,ze niby psycholog tylko mi namiesza i bedzie gorzej.on za moj stan obwinia przebyta chorobe i moje przezycia z przeszlosci,szkole.boje sie,ze choroba wrocila.nie wiem co robic,moze przesadzam,moze depresja wrocila a wszytsko sie tylko na nim odbija jak to czesto jest.mimo wszytsko zalezy mi na nim,teoretycznie jestesmy swietnie dobrana para.nie wiem czy powinnam zakonczyc ten zwiazek czy raczej isc do specjalisty.boje sie byc bez niego i jestem mu wdzieczna,ze byl przy mnie podczas choroby.juz nic nie wiem,no i nie mam z kim o tym pogadac.czy ktos moze spojrzec na to wszystko trzezwym okiem??