Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pina130

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Pina130

  1. Hello wszystkim.. sie dawno z Wami nie "widzialam". Mialam cieki czas, wiec nie mialam sil wlaczac komputer.. Egzaminy w szkole, zly czas na cokolwiek. W dodatku z dnia na dzien tracilam ochote na zycie. Ale ktos mnie sila wyciagnal, wiec troche wychylilam sie do ludzi. W dodatku myslalam, ze wpadlam.. Brak miesiaczki, zle samopoczucie.. Wiecie, ze nawet przez chwile poczulam "radosc", ale lekarz mi rozjasnil umysl.. Efekt lekow, zaburzenia.. przy moim stanie ciaza niemozliwa.. Moze to i lepiej, bo jaka ze mnie matka by byla? Najgorzej bylo, gdy widzialam zawod w oczach mojego chlopaka. Czasami czuje sie jak jeden wielki problem, bo jak inaczej mozna mnie nazwac? Oczekiwan rodzicow: nie spelnilam, chlopaka: nie spelniam, rodziny: nie spelnie. Wszystko. Chyba czas na spacer..
  2. whisper mi papieros(y) tez pomaga.. kiedy mam natlok mysli i nie mam co ze soba zrobic, ide zapalic. U mnie nie ma juz dnia bez tego nalogu. Whisper, my niestety mamy tak, ze kiedy jest czarno to nie mamy sily sie podniesc.. ale ja ostatnio wmawiam sobie: mam sie przejmowac wszystkimi i wszystkim, a po co? A mna ktos sie przejmuje? Co ma byc to bedzie, zycie jest dla mnie a nie ja dla zycia. I szkoda niestety, ze w tych czarnych dniach o tym zapominamy.. Bezduszny dokladnie! Ja sobie znalazlam sposob: kapiel, ubranie sie jakos hmm ladniej, makijaz (nadludzki wysilek ) i wyjscie z domu, spacer, mp3 na uszach, i lody czekoladowe z sosem Adwokat mniamm.. Przechadzajac sie alejka, czuje sie jak pani, ktora moze wszystko, tzn tak sobie wmawiam Albo glupkowaty dzien: komedia, fajki, dobre wino, i dobre towarzystwo (choc nie zawsze), i wyglupy, gorzej jak dziecko w przedszkolu. Ale nic nie przebije rysowania, jak zaczne to jestem nieobecna przez kilka godzin Najwazniejsze to zajac sie czyms i NIE MYSLEC! Bo jak nie mam co robic, to dostaje swira..
  3. Bezduszny, skad ja znam to uczucie? A skoro te mysli sa dla Ciebie czyms przerazajacym, to znaczy, ze wciaz walczysz. I spojrz na to inaczej: skonczyles szkole, (i na pewno) zdales mature, jestes wiec wolnym czlowiekiem! Znajdziesz prace, w ktora tak sie wciagniesz, ze zapomnisz o "bozym swiecie". Tak wiec nie poddawaj sie, nie po to meczyles sie tyle czasu w szkole, zeby teraz to wszystko zaprzepascic jedna, slabsza chwila swojego zycia Trzymam kciuki i pamietaj, wierzymy w Ciebie!
  4. Taki zwiazek jest mozliwy ale zalezy dla kogo.. Ja np. nie wiem czy dala bym rade ze swoim stanem, miec faceta, ktory ma podobne problemy. Moj chlopak jest zupelnym przeciwienstwem mnie (pelen zycia, pelen radosci, bioracy zycie powaznie ale z dystansem, taki powazny luzak) i to on glownie jest moja pomoca, choc oczywiscie nie zawsze. Nas, kochana, wystarczy zranic jednym slowem, zburzyc caly most do szczescia, ktory my budujemy kazdego dnia z wielkim trudem i bolem. Takze nie mam pewnosci, czy i moj zwiazek bedzie trwal wiecznie.. Ale warto wierzyc, ze znajdzie sie pewnego dnia osoba, ktora stanie kolo nas i powie: pomoge Ci, bez wzgledu na wszystko! Nawet sila!"
  5. Tekla no to zycze powodzenia;) czlowiek nerwica tak jak pisze szatz zacisnij zeby, jak przetrwasz najwieksza nagroda bedzie fakt, ze dales rade :) Szatz wiesz co, masz racje z tymi szczurami. Ja ostatnio jestem wlasnie taki zolw, do wszystkiego dochodze powoli, krok po kroku. Nie scigam sie, bo po co? Tak powoli dochodze do wniosku, ze zyjac (zwlaszcza na zlosc innym) tez mozna odnalezc jakies pozytywne strony. Wczoraj mialam np. taki normalny dzien, czulam sie tak niezwykle zwyczajna, poszlam na spacer, porozmawialam z drzewami (tak, normalna nie jestem), nawet poszlam na kawe do kolezanki, jednak, zeby sluchac ja dokladnie to sie nie udalo, moj umysl po prostu chwilami sie wylaczal i chwilami cos we mnie w srodku krzyczalo ale dalam rade, nie stalam z boku. Niestety, zawsze jest ktos, kto wypchnie nas znowu na bok.. I znowu zamkniecie sie w pokoju i placz do poduszki... i zobojetnienie, oraz pytanie: po co to wszystko? A dzisiaj mam jedna z chwil, kiedy roznosi mnie wewnetrzna euforia, czuje, ze nie dam sie wypchnac na bok. Mam tyle energii w sobie, ze posprzatalam mieszkanie, a teraz musze zmusic sie do zakupow. Moze uda mi sie dzisiaj zrobic obiad? Bo dzisiaj stajac na wadze przerazilam sie. 44kg.. zawsze bylam szczupla bo taki nerwus ze mnie, ale nie az tak.. Skutek nowej diety (kawa+papieros) i osobiscie: nie polecam jej Choc.. musze sie pochwalic, ze ostatnio ograniczylam papierosy do 3,4 dziennie, zawsze to jakis przelom
  6. Dokladnie, szatz, dokladnie.. Ja nie zamierzam sie poddawac i walczyc. A moi bliscy? Oni maja swoje zycie, a ja mam swoje, bo to MY jestesmy "panami" wlasnego losu", choc to chyba tez troche przeraza.. Zgadzam sie z Zagubiona=> szatz, jednym slowem: jestes wielki :)
  7. U mnie tez czarno.. Krecka mozna dostac.. Z moim chlopakiem (nie wspomne o rodzicach) wogole nie moge sie dogadac. Boje sie okazac odrobine uczucia bo wydaje mi sie, ze zostane z nich obdarta do naga, nie dostajac nic w zamian. Od poniedzialku same zaliczenia a ja nawet nie zajrzalam do materialow. Nic mi sie nie chce, moj pokoj wyglada jakby przeszla traba powietrzna. Ale skonczylam wkoncu moje szkice, jedyne co nadal "lubie" robic to rysowanie i pisanie wierszy.. choc z tym ostatnim to juz nie za czesto.. I jeszcze w niedziele rodzinna uroczystosc: czyli siedziec przy stole, usmiechac sie na zawolanie a najlepiej caly czas, trzymac mojego chlopaka za reke, zapewniajac o swoim szczesciu i powtarzajac: tak, slub bedzie ale jeszcze troche. Dziecko? Oczywiscie, ze bedzie" Czasem czuje sie jak taka ksiazka, ktorej autorami sa ludzie, a kazdy chce zapisac choc jedna kartke, tym samym ulozyc mi zycie po swojemu a nie tak jak ja bym chciala.. A mowia, ze bol z czasem przemija a przeciez czlowiek nie moze zyc wiecznie.. Ale jedna czastka mej zagmatwanej duszy wierze, ze czarne dni niczym czarne skrzydla kruka odleca.. i nastanie cisza a moze i (tak niesmialo napisze) ..radosc..?
  8. Szatz witaj Moj stan juz prawie 2 lata.. ale pogorszenie nastapilo jakos 2-3 miesiace temu. Ja wiem, ze musze sie udac do specjalisty, tylko tak trudno zrobic ten pierwszy krok..
  9. Poranek, znowu szukam sensu swego instnienia.. i znowu go nie znajduję. Jak długo tak można? Kiedy zaczęła we mnie psuć się radość, nie szukałam pomocy. Może raz czy dwa, coś napomykałam ale wtedy słyszałam: to przejściowe, za dużo się przejmujesz". No i tak zakończyłam akcje typu "posklejaj mą duszę". W sumie to nawet dokładnie nie pamietam, kiedy zaczął się mój stan, bo przecież człowiek nie wstaje i nie stwierdza, że ma depresje. Kiedyś byłam duszą towarzystwa, rozgadana, roześmiana.. ale nigdy nie odkrywająca swoich uczuć. No i nerwus ze mnie straszny. Jakby tak głębiej się zastanowić to zaczęło się od pewnego zdarzenia, kiedy byłam jeszcze "nastoletnim dzieckiem", czyli chłopcy i zabawki razem. Zobaczyłam coś, czego nie powinnam widzieć. I tak brutalnie zostałam wypchnięta z dziecięcego świata do świata dorosłych. Zaczęło się od wahań nastroju, co 5 minut inna "ja". Albo nagły przypływ energii, zaczynałam coś i nie kończyłam bo brak mi było sił. Czułam się wtedy beznadziejnie.. Te zaczynanie i nie kończenie zostało mi do dzisiaj, tylko już mniejsza euforia, po prostu mam ochote nagle coś zrobić ale po chwili dopada mnie przygnębienie. Szkoła to u mnie totalne dno, a kiedyś wzorzec dla uczniów. Z rodzicami wieczne kłótnie a kiedyś ukochana córeczka ukochanych rodziców... Nieustanny stres, lęk, niepokój, że sobie nie poradzę, że nie dam rady. I ten niepokój, aż dławi mnie do utraty tchu. I płacz, taki mój towarzysz życiowy, mój chłopak powinnien być o niego zazdrosny, bo spędzam z nim więcej czasu. Tylu ludzi wokół mnie a ja czuję taką tęsknote.. Chociaż to chyba przez te moje zobojętnienie, bo po prostu niczym się nie interesuję, wszystko mi obojętne. Wstanie rano to codzienny koszmar, prysznic to wysiłek fizyczny tak wielki, że później na nic nie mam sił. Wyjście z domu, tragedia. Do niedawna jeszcze wychodziłam z domu, robiłam coś, żeby tylko nie myśleć. Ostatnio siedzę tylko w pokoju, śpie, leże.. Ludzi trzymam od siebie z daleka. I teraz zdaje sobie sprawe, że potrzebuje pomocy, bo nie widzę siebie w przyszłości, boję się jej.. I codziennie planuje jak zejść z tego świata.. Miało być krótko, ale słowa same płynęły przez palce. Do napisania tu zbierałam się już od dłuższego czasu, i myśle, że jest to jakiś przełom w tym moim przeklętym życiu..
×