Skocz do zawartości
Nerwica.com

zagubiony31

Użytkownik
  • Postów

    20
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zagubiony31

  1. A możesz uszczegółowić? Zapamiętywanie twarzy znajomych rodziny, w sensie posiadania obrazu ich w głowie? Zapamiętywanie szczegółów? Generalnie nie czuję bym miał problem z twarzami. No chyba, że widzę kogoś pierwszy raz w życiu no to nie sądzę bym był w stanie dokładnie opisać taką twarz (sądzę, że to akurat mogłoby być normalne). A Ty miewasz takie problemy i jednocześnie spotkałeś się może z czymś takim co ja opisywałem w pierwszym poście?
  2. Hej, zastanawiam się nad pewną kwestią związaną z zapamiętywaniem, kojarzeniem. Ogólnie nie czuję bym miał problem z pamięcią, jednak kiepsko kojarzę fakty (chyba). Dobrym przykładem może być serial, film, który aktualnie oglądam. W momencie oglądania serialu czy filmu wiem co się dzieje, kto z kim jakie ma powiązania itd. po porostu normalnie sobie oglądam. Jednak problem pojawia się później w momencie gdy ktoś mi się pyta o opinię na temat danego filmu, czy też pyta na jakim jestem etapie danego serialu co się stało, co się wydarzyło, jaki aktualnie wątek jest poruszony. Jest to dziwne, bo inni jak obserwuje w mgnieniu oka odpowiadają na takie pytania. Ja nie dosyć, że muszę chwile pomyśleć, to często nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiem czy po prostu czy nie przywiązuje do tego wagi, nie wciągam się, aż tak w te materiały czy co jest nie tak...? Generalnie nie myślę o tych serialach po zakończeniu oglądania ich... nie myślę sobie "ojej co tam może się wydarzyć? no ciekawe co teraz będzie z tym czy z tamtym?". Wiem, że trochę to dziwnie brzmi wszystko, no ale tak udało mi się chyba przekazać o co mi chodzi. Ciekawy jestem jak jest u Was z czymś takim. Co to może być? brak koncentracji? problemy z pamięcią?
  3. Cześć, jak poradzić sobie z tym, że teoretycznie ma się dużo rzeczy do robienia w domu mówię również o przyjemnych typu rozmowa z rodziną, czytanie książki, granie w gry komputerowe, ogarnięcie czegoś na uczelnie, sprzątanie itd. Ma się teoretycznie ochotę przykładowo zagrać w tą grę, czy przeczytać trochę książki, ale jednocześnie wie się, że po 5min nas to znudzi i wiedząc o tym od razu rezygnujemy z danej czynności. Nie potrafię wytłumaczyć tego, a mam tak bardzo często. Dziwę się temu, bo dużo spraw udało się uporządkować, dużo rzeczy zostało poprawionych i naprawionych, a jednak zamiast wziąć się za coś przyjemnego tym bardziej, że mam przykładowo dzień wolny i idealny moment na relaks nie potrafię z tego skorzystać. W ostateczności cały dzień spędzam na snuciu się z kąta w kąt, będąc w jakimś napięciu, bez jakiegokolwiek zdecydowania "tak z tych wszystkich rzeczy wybieram to i tak spędzę np. ileś tam sobie czasu". Jest to bardzo męczące na dłuższą metę... W sumie takie marnowanie czasu na nierobieniu nic w momencie czasu na regenerację i ładowanie baterii na kolejne obowiązki dnia następnego. Co to może być, jak można to ogarnąć? Też tak macie? Jak sobie z tym radzicie?
  4. Na tą chwilę jeszcze nie trochę za dużo osób jak na jeden raz, ale mam pytanie w jakim przedziale wiekowym owe grono się zamyka?
  5. Chodzi mi o takie firmy jak Medicover, Luxmed itd. Często w takich placówkach dostaje się różne pozwolenia typu zdolność do pracy. Jednak jakiś ślad w systemie na pewno zostanie.
  6. zagubiony31

    Sprawa techniczna

    Hej, mam pytanie czy wizyta u psychologa/psychiatry w dużej firmie w której często pracodawcy zapewniają opiekę zdrowotna pracownikom może stworzyć pewne problemy w przyszłości? Chodzi mi o "bałagan w papierach". Zastanawiam się nad wizyta tylko nie wiem czy wybrać właśnie takie bezpłatne dla mnie miejsce wizyty czy jednak poszukać czegoś odpłatnie prywatnie bez narażenia się na mieszanie sobie w papierach. NFZ jakoś mnie odstrasza i tam to już wgl chyba bym nie poszedł ;P
  7. Zasługujemy i Ty i ja . Sądząc po sobie myślę, że Ci co tak myślą byliby najlepszymi partnerami. Ja wiem, że jestem uczciwy, że nikogo nigdy nie skrzywdzę. Jednak obarczony innymi "cechami" raczej ciężko będzie mi znaleźć dziewczynę nad czym ubolewam. Bo jestem człowiekiem i potrzebuje bliskości, której bardzo mi brakuje, chociażby w postaci dobrego znajomego/znajomej. Naprawdę jeśli ktoś czuje się sam tak jak ja to zapraszam do kontaktu (najlepiej Poznań, ale w sumie to nie ma znaczenia może być i np. Sanok). Ja dzisiaj wykonałem z miliard kroków w tył, a może już od jakiegoś czasu. No ale jak mówią trzeba być na samym dnie by się znowu móc odbić. W tej chwili mam bardzo dużo energii by tak się stało. Mam nadzieje, że tak właśnie będzie, bo sami sobie tworzymy obraz nędzy, potem wpadamy w błędne koło, z którego ciężko wyskoczyć. Proszę żeby tak się stało.
  8. Nikt? a może komuś z dalszych regionów potrzeba kogoś do rozmowy? Czekam na kontakt.
  9. zagubiony31

    [Poznań] Przyjaźń

    Hej, jestem z Poznania i mam 24 lata. Chętnie poznam kogoś z Poznania i okolic, kogoś z kim będę mógł porozmawiać, z czasem może najdzie ochota obu stron na spotkanie.
  10. Wiem, że wrzucanie "ludzi" do jednego worka jest niesprawiedliwe, ale po przeczytaniu opinii jednych ludzi na temat drugich na dany temat zwątpiłem w innych już całkowicie. Sam też przechodząc obok kogoś na ulicy się zastanawiam czy może ta osoba też tak myśli... i czy nie widzi, że sama też nie jest idealna. Jednak pomimo tego chce przebywać z innymi, mieć z nimi głębszy kontakt. Jednak chyba potrzebuje jakiegoś zaproszenia, którego nikt mi nie ofiarowuje, a ja nie wiem czy próbować czy nie. Nie chcę się narzucać, a jeden przypadek już chyba pod to podchodzi. Jeśli ktoś chce pogadać to zapraszam na PW. Chętnie popiszę, pogadam.
  11. zagubiony31

    Samotność

    Wg. mnie też dużo łatwiej nawiązać kontakt przez internet jest to banalnie proste, tylko jak potem przenieść taką znajomość do świata prawdziwego? Bycie samotnym to jest tragedia, jedna z gorszych rzeczy jaka może się przydarzyć człowiekowi. Ja już sam nie wiem co ja mam zrobić by się odmienić, by odmienić swój los. Robię dużo dla siebie, robię wszystko by stać się przystojniakiem. Wszędzie tyle sympatycznych, ładnych dziewczyn, większość taka radosna, promienna, że aż zarażają człowieka dobrym nastrojem. Ja się pytam dlaczego ja nie potrafię nawiązywać kontaktów z nikim, dlaczego muszę być sam... przecież to takie nie sprawiedliwe ;( Nawet nie wiecie jak bardzo pragnę kogoś poznać, być z kimś na stałe, budzić się koło takiej osoby, zmienić swoje życie na takie w którym będzie ktoś ważny i ja będę ważny dla tej drugiej osoby. Pomyśleć, że to przez niska samoocenę, która niszczy wszystko... No i tak poza tym inne problemy, nad którymi pracuje, ale to nie takie proste jak się wydaje Czy kiedyś nadejdzie taki dzień, w którym będę miał z kim pogadać, pójść do kina, na zakupy, wyjechać na wczasy albo choćby na 2 dni... Niech to w końcu nadejdzie, bo zwariować idzie...
  12. zagubiony31

    Samotność

    Samotny już chyba na zawsze Czas się z tym pogodzić i cieszyć się samym sobą. Nawet nie wiecie ile bałbym za jakiś wyjazd ze znajomymi, za wspólnie spędzony z nimi czas. Jeszcze więcej za stałego/stałą kolegę/koleżankę, przyjaciela/przyjaciółkę. Chciałbym, żeby ktoś taki był w moim życiu i jednocześnie być dla tej osoby oparciem. Jednak jak widać nie jest to mi pisane, więc pozostaje radość z rzeczy materialnych, powiedzenie cześć w pracy/na uczeni i tyle.
  13. EvilDream - Mógłbyś powiedzieć na czym polega ta dieta? coś się je w tej diecie? :)
  14. Cześć, postanowiłem napisać, ponieważ nie widzę sensu w tym świecie. Niby jest ok, żyje, pracuje, większość zachcianek materialnych mogę spełnić, ale to wszystko jakby zmierza do nikąd. Codzienne schematy, codzienne ogarnianie wciąż tych samych obowiązków i spraw, ciągły brak czasu (pozornie, bo tak naprawdę mam go sporo) - pracuje max 8h i to nie codziennie (jeszcze studiuje). Wszystko co robię nie ma sensu, bo i tak za chwilę/jutro będę znowu to robił, nie wnosi to nic do życia jako tako. Nie mam z kim porozmawiać, czuje się samotny. Czuję, że to wszystko to jest jedna wielka nicość, która do niczego nie zmierza. Czynię jakieś kroki by to zmienić, ale to jest ponad moje siły. Może za bardzo chcę, ale jeśli inni nie dają szansy to nic po moich staraniach. Zawsze byłem domatorem i choć zdarza mi się częściej wyjść do ludzi (jeśli jest okazja to korzystam, sam ostatnio stałem się inicjatorem spotkania ze znajomymi). No ale co z tego, skoro to jest jednorazowe, może się powtórzy za np. 3 miesiące. Niekiedy mam przebłyski, kiedy dostaje fajnego motoru do życia, ale to trwa chwile. Nie wiem jak to ująć, ale już w tej chwili zazdroszczę innym ich szczęścia (bycia lubianym), ludziom którzy są w związkach, mają przyjaciół (chociaż jednego). Nie czuję się atrakcyjny dla innych i pod względem osobowościowym oraz pod względem fizycznym. Jak idę ulicą to czuje się taki malutki w porównaniu do innych... Od dawna chciałem poznać jakąś dziewczynę, ale ktoś mi dobrze napisał w innym temacie, że ja nawet takiej osoby nie mam do czego zaprosić w moim życiu (faktycznie miała ta osoba racje). W szkole nie byłem specjalnie lubiany, dom był spokojny, ale z dziwnymi zasadami, i w domu zawsze traktowany jako ten co nic nie umie nic nie potrafi - "lepiej nie dotykaj". Pracę mam łatwą i chętnie bym tam chodził, ale jest tam bardzo dużo ludzi (czuje się nie komfortowo - o wiele mniej komfortowo niż na uczelni, ale chodzić będę). Siedząc w pracy czuje jakiś podświadomy stres, że ktoś coś ode mnie będzie chciał, ktoś coś powie, albo ja coś będę musiał powiedzieć. To jest straszne niby chce tam chodzić, bo pieniądze itd., ale jest to okupione dużym dyskomfortem. Ja nie wiem co ja mam zrobić, by czuć sens tego wszystkiego, żeby sprawiało to wszystko radość... Najbardziej brakuje mi bliskości innych osób. Proszę pomóżcie, poradźcie coś
  15. Cześć, jak czytam twój wpis, to mam wrażenie jakbyś napisał go o mnie. Pomimo tej różnicy, że ja nie stosuję używek - odczuwam praktycznie to samo co Ty. Też wśród tych co znam lepiej potrafię się wypowiedzieć, ustosunkować, z ciekawością dopytać o szczegóły (ale to ostatnie też nie zawsze). Dokładnie tak jak Ty jak z kimś rozmawiam w pracy przykładowo, czy na uczelni to po prostu słucham odpowiem, tak lub nie i idę dalej. Dopiero jak usiądę w "bezpiecznym miejscu" to przychodzą mi do głowy pomysły na jakieś pytania i często nawet wtedy rodzi się we mnie ciekawość co do tematów, które zostały poruszone. Ludzie w moim odczuciu widzą to, że taki jestem i faktycznie nie dają mi już "szans" często nawet mnie pomijają w rozmowie. Jest to bardzo dokuczliwe (wiem ile pracy już włożyłem w to by się zmienić - wyszedłem m.in do ludzi, chce z nimi przebywać itd.). Najczęściej moje rozmowy wyglądają tak, że na pytanie jak Ci mija dzień odpowiadam OK i tyle. Przecież można by tyle tematów rozwinąć, pogadać. Ale nie dosyć, że nie wiem co powiedzieć to jeszcze najczęściej robię się czerwony, pocę się - i to jest właśnie ten moment kiedy biegnę tam skąd przyszedłem. Nie wiem jak Tobie i sobie pomóc z tym problemem. To jest straszne niby wszystko jest ok, ale ta bariera z kontaktami międzyludzkimi mnie zaczyna przerażać. Nie chcę być całe życie uwięziony sam ze sobą przecież. Też bym chciał poznać dziewczynę, założyć rodzinę itd. Tylko jak to zrobić, jak boje się zagadać do recepcjonistki w pracy jak jej mija dzień Straszny ten świat i nie sprawiedliwy wg. mnie. Sorki, że tak długo, ale teraz przynajmniej wiesz, że nie jesteś sam z taką przypadłością
  16. To nie jest tak (tak mi się wydaje), że mógłbym zaszkodzić takiej osobie, zranić ją (nie mam takich problemów, które mogłyby dotknąć drugą osobę). Ja to widzę tak, że nie jestem zbyt atrakcyjny, jestem nudziarzem, mało wiem (nie interesuje się tym, o czym ludzie mówią na co dzień dlatego też trudno mi się z ludźmi rozmawia). Siedząc w domu, jak sobie pomyślę to miałbym dużo do opowiedzenia, potrafiłbym uargumentować swoje racje. Jednak w prawdziwej rozmowie tego nie potrafię, najczęściej moje odpowiedzi są krótkie i bez głębszego dna. Wynika to też na pewno ze stresu jaki mnie dopada w kontaktach między ludzkich. Nie wiem jak mogę się nauczyć być bardziej wyluzowany, mniej się przejmować itd. Ja po prostu jestem aspołecznym ludkiem, który nie potrafi rozmawiać :). Nie wiem czy dobrze, że to napiszę, ale pomimo, że mam ostatnio dobre dni (mam zajęcie, niczego mi nie brakuje, dobrze się czuje, mam ochotę robić to czy tamto) to patrząc na tych wszystkich ludzi dookoła mnie (szczególnie w moim wieku) zastanawiam się co w tych ludziach jest takiego szczególnego, że potrafią rozmawiać, być z kimś, przyjaźnić się itd. W czym ja jestem od nich gorszy (czy ja jestem jakiś trędowaty czy co?). Dlatego pod tym względem jestem w pewnym sensie na ten świat zły Bo ja nie czuje się jakiś gorszy od innych. Jednak czuje, że świat mnie nie akceptuje, a ja nie potrafię się dostosować do niego. Pomimo tego, że dokonałem już na przestrzeni lat bardzo duży postęp we wszystkim (również z większy otwarciem na ludzi itd.) to i tak czuje, że jestem daleko w tyle, a nie mam pomysłu co dalej począć. Dzięki bardzo, że odpowiadacie na moje posty. Super, że można na Was liczyć!
  17. To trochę nie tak. Ja nie szukam przewodnika tylko rozwiązania problemu samotności. W ciągu dnia nie narzekam na nadmiar czasu. Wiem co mam w życiu robić, wiem czego chce. No i też nie szukam na siłę dziewczyny, a bardziej bratniej duszy (nie koniecznie musi to się zakończyć byciem ze sobą). Nie wiem co masz na myśli pisząc czy miałbym do czego zapraszać taką osobę. Nie mam jakiś wyszukanych pasji, którymi mógłbym zarazić mojego towarzysza/towarzyszkę. Czuję, że wszystko byłoby ok, gdybym po prostu mógł z kimś utrzymywać bliższy kontakt niż taki jaki mam na studiach/pracy (gdzie nie wychodzi on poza te obiekty). Jednak właściwym moim problemem jak to wszystko teraz analizuje jest nieśmiałość, jakieś wycofanie (chyba jestem jakiś aspołeczny). Ludzie widząc to, ograniczają chyba ze mną kontakt do minimum i właśnie to chciałbym zmienić. Nie wiem co mogę zrobić, by w sposób naturalny stać się osobą bardziej porządaną, osobą z którą więcej osób będzie chciało utrzymywać bliższy kontakt . No to na tyle
  18. Nie czuje się spełniony, bo chętnie bym ten czas spędził z jakąś bliską osobą w jakikolwiek sposób czy to spacer czy to sama rozmowa. Będąc w chwili obecnej spędzam ten czas sam najczęściej w domu, bo co mam robić sam poza nim. Jedyne co mogę jeszcze powiedzieć, że wyjście na uczelnie (tak jak dla innych zawsze było ciężarem), tak dla mnie było wybawieniem, bo wreszcie mogłem pójść przebywać między ludźmi i chociaż z kimś chwilę porozmawiać. Teraz, gdy pracuje mam dużo mniej czasu na wszystko (może to i lepiej, bo nie ma tyle czasu na użalanie się nad swoją sytuacją). Szczerze to z tą pracą wiązałem duże nadzieje, na otworzenie się na innych jeszcze bardziej, poznanie kogoś. Jednak wszystko to nie wygląda tak jak sobie myślałem hehe (ahhh ta wyobraźnia kolorowa), a jest to szara rzeczywistość, gdzie nadal jestem nieśmiałym człowieczkiem Ludzie to widzą mam wrażenie i raczej nie zagadują do mnie jak do innych (nawet tych później zatrudnionych).
  19. Cześć, postanowiłem napisać na tym forum, bo coś jest nie tak. Ostatnio zacząłem wszystko w swoim życiu zmieniać. Staram się być bardziej otwarty na ludzi, bywam w miejscach gdzie jest więcej ludzi. Jednym słowem zacząłem wychodzić do ludzi. Tylko co z tego, jak ludzie nie dają mi szansy. Podejrzewam, że będę przeskakiwał z tematu na temat i będzie to dość chaotyczna wypowiedź - wybaczcie, po prostu chcę Wam przekazać wszystko co mnie nurtuje. Czuję się samotny, co staram się zmienić, chciałbym poznać przyjaciółkę/przyjaciela, może dziewczynę - ale co z tego, skoro robię wszystko by tak się stało, a nic nie wychodzi (ani w świecie realnym, ani w wirtualnym). Ja rozumiem, żeby poznać drugą połówkę to trzeba być atrakcyjnym (ja brzydki nie jestem, ale niestety niski), ale żeby się do kogoś zbliżyć i zakończyć to przyjaźnią już chyba ładnym być nie trzeba. W pewnym momencie nawet wydawało mi się, że zbliżyłem się do jednej koleżanki, ale niestety nie widzę do końca wzajemności (zawsze jak rozmawiamy przy obojętnie jakiej okazji, myślę, że się dobrze rozumiemy, podobnie myślimy itd.). Nawet kilka razy się spotkaliśmy bez jakieś specjalnej okazji, ale to wszystko wydaje się na tą chwile jednostronne. Ogólnie jestem nieśmiały, skryty, boje się sytuacji kiedy jestem w centrum (czerwnienie się, nie wiem co powidzieć). Naprawdę pracuje nad tym, są dni lepsze i gorsze. Jestem już załamany tym wszystkim. Tego wszystkiego jest już za dużo - kolejne dni są coraz bardziej przytłaczające, tą walką o to by być na tyle otwartym, rozmownym, akceptowanym w tym świecie co inni mają od zawsze. Pewnie napiszecie, żeby się aż tak nie starać, że samo się zmieni. Ogólnie to występuje tylko przy kontaktach bezpośrednich z innymi osobami. Przechodząc ulicą, kupując w sklepie nie czuje się gorszy/inny od wszystkich. Sama praca nad sobą samym posunęła się u mnie do przodu, bo jednak studiuje, pracuje. Są chwile dobre i złe. Często jest nadzieja na lepsze, ale dosyć szybko to znika. Najbardziej właśnie chciałem kogoś poznać, by móc porozmawiać, wyjść gdzieś, spędzić wolne popołudnie raz na jakiś czas. To co ostatnio obserwuje również mnie dobija - właśnie chodzi o kontakt z kimś bliskim. Siedząc w pracy 8 godzin odwracając się w lewo/prawo ludzie cały czas rozmawiają z kimś np. na FB cały czas piszą, śmieszkują - wtedy właśnie czuje, że coś ze mną nie tak (kiedy do mnie przez cały dzień nikt nawet słowa nie napisze). Przepraszam, że tak długo i chaotycznie, ale chciałem się wyżalić troszkę. Może będziecie w stanie mi coś poradzić/doradzić, co zrobić w tej sytuacji
×