Skocz do zawartości
Nerwica.com

Langlorn

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Langlorn

  1. Tomakin, może z nerwicą można sobie poradzić biorąc magnez, dobrze się odżywiając i uprawiając jakiś sport,ale nie wiem, czy w ten sposób można uleczyć swoją "duszę"..... Jak tu trafiłam od razu napisałam parę postów, chciałam się udzielać na forum, wymienić doświadczenia z osobami o podobnych problemach, ale zapał szybko mnie opuścił. Od jakiegoś miesiąca mam kompletne załamanie emocjonalne. Fakt umiem radzić sobie z lękami, żyję chyba normalnie, ale co z tego skoro jestem rozsypana wewnętrznie? Dziękuję Ci za rady, są cenne, na pewno dodają mi sił. Nie bozbyłam się jednak najważniejszego lęku - przed sobą samą. Rego choćbym chciała nic nie uleczy. Czuję sie fatalnie, straciłam nad wszystkim kontrolę, nie wiem czo się ze mną dzieje. Podzrawiam wszystkich, którzy walczą i radzą sobie, bo mi się nie udaje. To jest koszmar.... Trzymajcie się! Tak oto skończyła się moja krótka przygoda z forum.
  2. Dzięki Tomakin :) Spróbuje zastosować się do Twoich rad, ale z mięsem będzie ciężko. Nie mam ani niedoczynności, ani nadczynności tarczycy, po wielokrotnie badałam krew również pod tym kątem (byłam nawet u hematologa, ale to sie wytnie :))))) Nie mam niedoboru magnezu, wyniki wszelakich badań jakie robiłam są zadziwiajaco dobre. Psycholog, do którego chodzę jest z Funduszu, więc nie płacę mu za wizytę (to nawiązanie do Twojej strony:) ), jest rzetelny, nie zaleca leków (poza tym nie może ich przepisywać) zawsze proponował mi zmianę diety, dużo ruchu itd. Na początku pudzącego się we mnie "stresu "(słowo nerwica drażni mnie) myślałam, ze mam coś z hormonami, że jestem chora itd. Zaczęłam chodzić do lekarzy i sumiennie robiono mi badania (włączenie z prześwietleniem kręgów szyjnych) wszytskie wyniki były SUPER. A mój psycholog, gdy mu to opowiadałam słuchał i cierpliwie czekał, aż zmądrzeję i zrozumiem, że musze się uspokoić, przestać wymyślać sobie kolejne schorzenia i przestałam. Nie wątpię, że Twoje rady są słuszne, ale w moim wypadku objawy psychosomatyczne (włącznie z alergią) są wynikiem stresu. Wiem o tym, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę, że oddzielenie źródła od efektu też jest trudne i tak naprawdę granica jest ulotna. W każdym razie dzięki za radę :):):)
  3. Kacha, jak przeczytałam Twoje dwa ostatnie posty, to naprawdę się przeraziłam To straszne, że nerwica w tak wielkim stopniu wpływa na Twoje życie. Musisz coś z tym zrobić. Pytałaś się, w jaki sposób sobie z tym poradzić. Trudno jest tak coś zaproponować w paru zdaniach, ale spróbuję :):):) Ja stosuje metodę uspokojenia: gdy czuję, że coś się zbliża, jakiś atak lęku wtedy zaczynam głęboko powoli oddychać i powtarzam sobie w myślach, że to tylko moje lękliwe ego (wiem, brzmi śmiesznie, ale działa : : :), że tak naprawdę nic mi się nie stanie, że za chwilę wszystko minie, że nie mam się czego bać. Cały czas oddycham. Często wtedy się modlę. To bardzo pomaga. Obojętnie, czy wierzysz, czy nie, modlitwa lub mantra bardzo pomagają. Psycholog, gdy wyczuł, co na mnie działa :) powiedział, że mam wyobrażać sobie kogoś, kto daje mi poczucie bezpieczeństwa, jakąś postać z bajki, mitologi, biblii itp. Spróbować wyobrazić sobie, że stoi obok Ciebie i Cię wspiera, że jest przy Tobie, by Cię strzec :):):):) Możesz nosić przy sobie jakiś talizman, coś co wiele dla Ciebie znaczy. Wtedy dotykasz tego, to swoiste koło ratunkowe, Twój artefakt. To wszytsko może Ci się wydać banalne, mi też się takie wydawało, ale z czasem zaczęło mi pomagać. Nie zrażaj się, na początku może nie być super łatwo, ale potem efekt Cię zaskoczy. To najlepsza metoda, gdy nie masz przy sobie kogoś, kto po prostu może Cię przytulić :) Aha jeżeli wstydzisz się tego przy ludziach, jesteś w sytuacji patowej, oddechy nie pomagają, nic Ci nie pomaga, napij sie wody, przeproś, ze muszisz na chwilę wyjść, nie bój się tego zrobić, z czasem nie będziesz musiała, bo odzyskasz równowagę i będziesz wolna od paraliżujących lęków :):):):):):) Mam nadzieję, że przyda Ci się któraś z moich rad. Trzymam kciuki!
  4. Mi bardzo często zdarzało się swędzenie skóry, wysypka, czerwone rany pojawiające się pod wpływem stresu. Stwierdzono u mnie nawet atopowe zapalenie skóry, czyli choroba o podłożu alergicznym i nerwicowym. Stosowałam dużo maści i nic Aż w końcu przeszło samo, nawet nie wiem kiedy. Teraz na przykład też mnie często swędzi skóra, ale nie mam juz czerwonych plam na skórze. Tylko, że ja jestem alergikiem, miałam robionę testy i wyszło mi uczulenie na masę rzeczy. Może powinienieś zacząc od tego właśnie. Byłeś u alergologa? Może wsytarczy, jak przepisze Ci tabletki na alergię. Może zaleci jakieś szczepionki. Ale mimo wszystko życzę Ci, aby u Ciebie nie było to nic poważnego, tylko "po prostu" zawoalowany stres. Osiagnięcie kontroli nad nim to długa droga, ale warto. Trzymaj się dzielnie i nie myśl o chorobach :) P.S Lilia mi co prawda nie wyskakują plamy na ciele pod wpływem stresu, ale jestem wtedy czerwona jak burak na twarzy, wyglądam koszmarnie i wkurza mnie to tak samo ja Ciebie Twoje objawy. Niestety nie mam na to antidotum. Ciągle szukam :)
  5. Tomakin, kiedyś jeden z lekarzy powiedział mi, że to cytuje "zwężanie naczyń krwionośnych pod wpływem stresu". Rozumiem, że znaczy to, to samo, o czym napisałeś/aś tak? Będę wdzięczna, jeśli podpowiesz mi, w jaki sposób to można leczyć. Ja już teraz nie zażywam żadnych leków na nerwicę. Jakoś nie wierzę w ich skuteczność, a poza tym bardzo nie lubię zażywac tabletek, szczerze mówiąc boję się tego, ale jeśli koniecznie muszę, to jakoś się przełamuję :) A czy to może być migrena? Zawsze wtedy boli mnie głowa, drętwieje mi ręka, podniebienie i usta. Mam mentlik w głowie. Kiedyś po ataku, nie umiałam zebrać myśli, nie umiałam nazywać przedmiotów, po prostu nie potrafłam złożyć poprawnie zdania. To było okropne. Jakbym straciła zdolność wyrażania myśli. Ciągle wierzę, że to kiedyś zupełnie minie :) Żeby było jasne, ja nie bagatelizuję problemu :) Jestem pod stałą opieką psychologa już od jakichś 6 lat. Generalnie mogłoby się wydawać, że po tak długim okresie nic nie powinno mi już dolegać. Ala tych objawów nie traktuje już jako coś strasznego, to normalna część mojego życia. Każdemu coś dolega - ja jestem nadwrażliwa i stąd to wszystko. :)
  6. Hej Dzisiaj zarejestrowałam się na forum i muszę przyznać, że zainteresował mnie temat z oczami :) Sama z powodu stresu (wolę nie używać terminu nerwica lękowa :))mam niezłe jazdy z oczami. Gdy sie zdenerwuję lub odreagowuję jakąs stresową sytuację, wiedzę zniekształcony obraz. Zanikają mi fragmenty przedmiów, części twarzy ludzi itp. A generalnie mam super wzrok. Wiem o tym bo jestem po niejednej wizycie u okulisty. Dlatego czytając o gnębiących Was problemach ze wzrokiem, doskonale rozumiem to poczucie bezradności i zniechęcenia, gdy objawy się powtarzają lub co gorsza nie ustępują. Ja nie znam na to recepty poza zidentyfikowaniem źródła tego psychicznego problemu, który powoduje te dolegliwości. Jest ciężko, to fakt, ale zawsze można podejść do tego z dystansem. Ja na przykład po kolejnym ataku zaburzeń wzroku zaczęłam się z tego po prostu śmiać :) Żartowałam sobie, że nie każdy ma "możliwość" widzenia siedzącej na przeciwko osoby z jednym okiem, uchem a co gorsza bez nosa :):)):):):):):):):): Wiem, wiem, łatwo się mówi, a co dopiero piszę. Ale ja wierzę, że nie ma takiego demona, którego nie można pokonać. A poza tym zaczęłam doceniać piękno kształtów, kolorów otaczającego mnie świata :) Wiem, że się rozpisałam, ale o tym nie potrafię pisac krócej :):):)
  7. Langlorn

    Cześć:)

    Cześć :) Długo biłam się z myślami, czy cokolwiek napisać, ale w końcu przełamałam wewnętrzną barierę i oto jestem To, o czym piszę się na tym forum, jest mi baaardzo bliskie, momentami aż za bardzo, dlatego budzi we mnie niepokój.... niepokój rozgrzebywania ran. Może nie jestem jeszcze gotowa, żeby zagłębić się w "świat", w którym przez długi czas byłam, który czyha gdzieś na mnie i waśnie przez sytuacje, takie jak np. trafienie na to forum przypomina o sobie ze zdwojoną siłą? Nie chce, żeby to, co piszę, brzmiało patetycznie, ale tak własnie jest. Obecnie jestem na etapie świadomego przeżywania niepokoju i lęków, które towarzyszą mi w codziennym życiu. Potrafię normalnie funkcjonować. Nerwica lękowa nie jest juz dla mnie straszliwym demonem, który paraliżuje moje życie, wypełnia myśli, wdziera się w każdy zakamarek mojego umysłu. Oderwałam się od niej. Może to zabrzmi paradoksalnie, ale już jej nie potrzebuje..... Nie muszę tłumaczyć swoich rozterek problemami psychicznymi, przecież każdy je ma. Nie myślę o niej wstając z łóżka, myjąc zęby, jedząc śniadanie itp... Niepokój powrotu paraliżujących lęków pozostaje, zostanie na zawsze, ale przecież oswojone niepokoje, już nie dręczą tak bardzo To tyle na początek. Takie baaardzo któtkie, schematyczne przedstawienie tego, co dzieje się w mojej głowie. Na razie pozdrawiam wszystkich trzymajcie się!
×