Skocz do zawartości
Nerwica.com

fallen93

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

Treść opublikowana przez fallen93

  1. Dla mnie również nocki były stresujące, bo prawie zawsze mnie mdliło...najlepsze były pierwsze zmiany, bo poranki zazwyczaj są spoko jeśli chodzi o mnie. Schizy zaczynają się wieczorem. Dziewczyny, a myślicie, że zgaga i odbijanie może być również spowodowane tą nerwicą? Od dwóch lat mam takie problemy...nie byłam na gastroskopii z wiadomych przyczyn lekarz u którego byłam leczył mnie w kierunku refluksu. Ale po porodzie chyba w końcu pójdę na to badanie...
  2. Witam również zmagam się z tą fobią. Byłam tu na tym forum jakieś dwa lata temu i od tego czasu sporo się zmieniło. Mam 3-letnią córkę i teraz znów jestem w ciąży (22 tc). Oczywiście tak jak w pierwszej ciąży - jeszcze nie wymiotowałam. Co prawda w tym tygodniu prawie do tego doszło. Zatrułam się rzodkiewką (tak mi się wydaje). Obudziłam się o 3 w nocy i było mi cholernie niedobrze. Byłam pewna że przejdzie...ale niestety. A wiecie co jest najdziwniejsze? Że było mi tak cholernie źle, że modliłam się żeby w końcu puścić tego cholernego pawia i poczuć ulgę...I dwa razy prawie zwymiotowałam, ale jakby "nie przeszło mi to przez gardło"...nie wiem czy rozumiecie co mam na myśli? Czułam tą treść jak podchodzi, czułam ten charakterystyczny skurcz żołądka, oczy mi się zaszkliły, ale nic. Tak jakbym nie potrafiła wymiotować...nie wiem czy to możliwe? Oczywiście teraz mam schizę i boję się jeść surowe warzywa..dopiero dziś zjadlam trochę sałaty i pomidora oczywiście bez skórki (gdzie całe życie jadłam że skórką i było okej). Po tym zatruciu boję się teraz zjeść na mieście...choć nigdy się nie zatrułam jedząc fast fooda. Cholera, tak czytam to co piszę i sobie myślę, że mój mózg jest popieprzony. Najgorsze jest to, że moja córka we wrześniu idzie do przedszkola...I wtedy to chyba osiwieje... u niej nawet głupi kaszel potrafi powodować wymioty. Na szczęście posprzątanie po niej nie jest dla mnie jakieś niewykonalne. Nawet mnie to nie brzydzi. Choć przyjemne też nie jest i tak samo jak DorisDay, jak tylko się wierci w nocy to ja już oczekuję najgorszego i nie moge spać.
  3. Też mnie zawsze przerażała perspektywa posiadania dziecka...no i mimo tego, że już mam dziecko nadal mnie przeraża najbardziej się boję jak pójdzie do przedszkola...wtedy się zacznie. Nie wiem jak przetrwam ten okres, na prawdę... małej parę razy zdarzyło się zwymiotować. Kiedyś myślałam, że nie dam rady tego posprzątać. Ale o dziwo nie miałam z tym problemu. Nawet mnie to nie brzydziło. Tylko oczywiście od razu wpadałam w panikę, że to jakiś rotawirus i ja też będę wymiotować. Straszne jest życie w takim strachu. Wszelkie ulewania też mnie nie brzydziły. Aż dziwne! Nie wiem jak mam o tym powiedzieć partnerowi bardzo go kocham i nie chcę żeby myślał, że jestem wariatką. Już parę razy myślałam, ze mu powiem, ale w ostatniej chwili odpuszczałam. Ludzie tego na prawdę nie rozumieją. Wiem, że powinien o tym wiedzieć...ale nie potrafię on często po wypiciu alkoholu wymiotuje. Czasami nawet nie wypije specjalnie dużo i już pół dnia rzyga...zawsze go wtedy opieprzam pod pretekstem, że potrzebuję pomocy przy dziecku a on zdycha (choć bardziej wkurza mnie to, że muszę słychać tych wstrętnych odgłosów). No i teraz pozwala sobie tylko jak ja jadę do rodziców;) No właśnie praca w okienkach czy na kasie odpada. Nie wyobrażam sobie nie móc wyjść kiedy akurat będę musiała. Bo właśnie często jak wyjdę gdzieś i pobędę chwilę sama to robi mi się chwilowo lepiej. A ostatnio ciągle mnie pobolewa w różnych częściach brzucha...ale najczęsciej po prawej stronie. Jakby wyrostek...ale wg Internetów to raczej nie to. Jednak dla pewności wybiorę się do lekarza na dniach. Najbardziej się boję, że okaże się, że to wyrostek i trzeba operować. Ale wiecie co? Nie boję się samej operacji. Boję się, że będę rzygać po narkozie :/ czuję się taka żałosna !!! inca89, a ty kiedy ostatnio wymiotowałaś? Ja mimo wszystko wmawiam sobie, że mi się to nigdy nie przytrafi, a jednocześnie się boję. Nie wiem...może boję się dlatego, że tak długo tego nie robiłam i już zapomniałam nawet jak to jest?? Ostatnio jakoś dwa lata temu było mi strasznie niedobrze, już czułam, że będzie paw...ale tak jakby mi się tylko troszkę...hmm...cofnęło? W każdym razie wymiotami tego nazwać nie można. Poza tym mam wrażenie, że jestem odporna na jakieś jelitówki itp. Mój partner w sierpniu zeszłego roku miał straszną jelitówkę. Leciał na dwie strony. A ja zamiast go wspierać to uciekłam do rodziców mówiąc, że nie chcę żeby dziecko się zaraziło...a tak na prawdę chciałam uciec przed zarażeniem. Ale i tak panika, bo dzień wcześniej mieliśmy bardzo bliskie kontakty cielesne i byłam pewna, że się zarażę. Ale nic! A wszystkich u niego w domu pozamiatało. Zastanawiam się czy to może mieć jakiś związek z tym, że w maju 2013 ugryzł mnie kleszcz. Nie było rumienia wędrującego ani żadnych innych objawów. Więc się tym nie przejmowałam. Olałam sprawę i żyłam radośnie dalej (kiedyś nie szło mnie wołami zaciągnąc do lekarza, a teraz latam z byle pierdołą). Ale jakieś dwa miesiące pózniej szłam sobie z koleżanką przez miasto, miałam wrażenie, że zwymiotuję, zrobiło mi się trochę słabo...no i od tego momentu zaczął się ten cholerny lęk. Robiłam test na boreliozę i niby wynik negatywny...ale wiem, że prawie żaden test nie daje 100% pewności. Więc tak na prawdę nie wiem czy to przypadek , ze nagle zaczęły sie moje lęki czy jednak jestem chora... Ehh, zwariować można od tego wszystkiego. Robię się monotematyczna. Ciągle rozmyślam o chorobach, wymiotach itp. Mam tego serdecznie dość. Czasami chce mi się umrzeć...co to za życie??? Zaczyna mnie to dobijać.
  4. Hej! Śledzę to forum od jakiegoś czasu i w końcu postanowiłam napisać... Z tym gównem zmagam się od 2013 roku. Wcześniej moje życie było super...a teraz? Odechciewa się wszystkiego Mam partnera, który o tym nie wie, bo wiem, że tego by nie zrozumiał. Ciężko mi się tak z tym kryć...czasami mam wrażenie, że widać, że się dziwnie zachowuję. Mam też 11-miesięcznego bobasa...oczywiście w ciąży (ale tylko na początku) cały czas bałam się,że będę wymiotować, ale to się nie stało ani razu. Na szczęście. Ale teraz strach przed tym, że mała coś złapie i się zarażę. Raz miała biegunkę i zdarzyło jej się zwymiotować to wiecie czego się najbardziej bałam? Że ja też będę wymiotować! To straszne, że w takiej chwili przede wszystkim myślałam o sobie...czuję się podle. Są lepsze i gorsze dni. Najbardziej boję się tego, że zwymiotuję przy kimś i wywołam obrzydzenie. Nie wiem co jest przyczyną mojej choroby. Może fakt, że mając 9 lat zwymiotowałam na wycieczce szkolnej na oczach wszystkich dzieci...od tego czasu nie wymiotowałam ani razu (a mam 24 lata) nawet po wypiciu ogromnych ilości alkoholu. Z resztą zawsze alkohol mnie relaksował i zapominałam całkowicie o wymiotowaniu. Mieszkam na wsi i nie boję się poruszać po niej. Ale problem zaczyna się gdy jedziemy do supermarketu. Wtedy czuję jak mi się co chwile żołądek kurczy i boję się strasznie...czasami mi to mija. Te lęki wracają okresowo. Wczoraj to prawie biegłam do samochodu ze sklepu, bo tak bardzo się bałam..a najgorsze jest to, ze dziś znów muszę się tam wybrać, bo kupiłam małej za małe buciki. Jednak jak biorę ją ze sobą to jakoś boję się mniej, bo bobas jakoś odwraca moją uwagę od tego cholernego rzygania Podsumowując, najbardziej boję się miejsc publicznych. Że zwymiotuję na oczach wielu ludzi. Nie wiem jak ja przetrwałam 3 lata studiów oczywiście każde zajęcia to były ciągłe myśli o rzyganiu, że zaraz puszczę pawia na oczach kolegów i koleżanek... Masakra. Ale dobrnęłam do końca. We wrześniu muszę podjąć pracę...boję się strasznie. Chciałabym taką, gdzie nie będę musiała mieć bezpośredniej styczności z klientami. Praca w samotności byłaby dla mnie chyba najlepsza. Ostatnio miałam problemy ze zgagą, więc udałam się do lekarza. Stwierdził, że to refluks (choć na szczęście nic misię nie cofa). Biorę Dexilant i czuję się ok...ale w ulotce napisane, że skutki uboczne to mdłości i wymioty...więc trochę mnie to przeraża, ale biorę nadal żeby mi się nie pogorszyło. No, na razie to by było na tyle... Mam nadzieję,że ktoś tu jeszcze zagląda. Pozdrawiam serdecznie :)
×