Skocz do zawartości
Nerwica.com

Anna102

Użytkownik
  • Postów

    45
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Anna102

  1. Cześć Pewnie nic odkrywczego nie napiszę. Wydaje mi się, że trzeba zacząć od dobrego psychoterapeuty, bo jest to problem osobowościowy. Nie jestem z tamtych stron, może ktoś poleci kogoś, kto specjalizuje się w zaburzeniach osobowości. Porady agusiww są bezcenne, myślę że wiele osób dzięki jej postom motywacyjnym "wzięło się w garść".
  2. Dziś był mój ostatni dzień w robocie, mam maxa, pierdolę coś takiego, ciągłe uczucie napięcia i wkurwienia. Nie chce mi się już pierdolić z tym wszystkim, najlepiej będzie jak zniknę.
  3. Dziękuję Wam za wypowiedzi. superb, tak, pojawia się automatyzacja. Jest lepiej. Tylko co z tego jak codziennie rano przed wyjściem jest mi niedobrze, codziennie walczę ze sobą, żeby tam pójść, w pracy nachodzą mnie myśli, żeby po prostu stamtąd wyjść i nie wrócić. Praca jest w porządku, ale nie mogę zaaklimatyzować się w nowym towarzystwie. Staram się być miła, czasem coś zagadam, ale moje nowe koleżanki rozmawiają tylko między sobą. Dlaczego tak musi być w każdym środowisku pracy? Przychodzi nowa osoba i wszyscy mają ją w dupie. Dochodzi do takich sytuacji, że podczas pracy pojawia się jakiś problem i chcę zadać którejś pytanie, a muszę przerwać jej ploteczki. Czuję się odrzucona. natrętek, tak jak napisałam wcześniej mam problemy z koncentracją w sytuacjach stresowych. Wykonywałam już wiele prac mało wymagających i nisko płatnych (np sprzątanie w markecie), przez które czułam się jak bezwartościowy śmieć. Obecna praca podoba mi się. Czas szybko w niej mija, pacjenci są przeważnie bardzo uprzejmi. Póki co trzymam się jej kurczowo, bo wiem że nie znajdę prędko takiej. Poszczęściło mi się z tą pracą. To było pierwsze wysłane przeze mnie cv i od razu po przeczytaniu oferty założyłam sobie, że muszę tam pracować. Oddzwonili, rozmowa kw., wszystko potoczyło się świetnie. Nadal bardzo się stresuję, ale walczę by wytrwać. Póki co udaje mi się. Rozumiem Ciebie natrętek. Jeszcze rok temu nie odważyłabym się nawet złożyć cv w takie miejsce. Motywacją była dla mnie moja przyszłość z Narzeczonym - ślub i wspólne życie. Chyba tylko to sprawia, że jeszcze tam pracuję.
  4. Aktualizuję temat. Dziś nie było tej heksy (dziewczyny, która mnie uczyła pierwsze 3 dni) na zmianie, przyszła godzinę przed końcem. Współpracowałam dzisiaj z nowo poznaną dziewczyną. Wszystko cierpliwie mi tłumaczyła. Bardzo przyjemnie mi się pracowało, posunęłam się do przodu. Heksa nie przywitała się nawet jak przyszła. Myślę, że problem tkwi w tym, że potrzebuję życzliwości ze strony drugiego człowieka, żeby dobrze funkcjonować. Heksa jest zastępcą kierownika, ma skłonności do dominacji, jest surowa i niecierpliwa, widzę to nawet po tym, jak rozmawia z pacjentami bezpośrednio czy przez telefon. Chce wszystko załatwić szybko, jak najmniej tłumaczyć. Widzę, że pacjenci często nie rozumieją co ona do nich mówi, bo do starszych ludzi potrzeba cierpliwości i życzliwości. Tak samo traktuje mnie. Był dzisiaj moment, że podeszła do mnie. Cała się zgrzałam jak stała nade mną. Zwróciła mi uwagę w sposób nieprzyjemny, wypeplała z szybkością pocisku co robię źle, oczywiście jej nie zrozumiałam. Na co ona się zdenerwowała i powiedziała z pretensją "Anka, ty mnie nie rozumiesz!". Na szczęście innych rozumiem. Będę starała trzymać się od niej z daleka, choć wspólne zmiany będą nieuniknione. W sumie to przykre, że jedna osoba może sprawić, że czuję się nikim. Muszę pracować nad poczuciem własnej wartości. kotku, wystarczyłaby cierpliwość i empatia z jej strony do osoby, która jest trzeci dzień w pracy. Mam własne notatki i pokserowane informacje. Dobrze, że chociaż użytkownicy nerwicy wiedzą, że empatia to nie zupa z Azji :]
  5. Też bardzo interesuje mnie ten temat. Biorę leki od 5 lat, mam ciągłe zaburzenia nastroju. Chciałabym mieć wkrótce dzidzię, ale depresję poporodową mam gwarantowaną. Osobna kwestia to wpływ zaburzeń na dziecko. Nie chciałabym przekazać mu w genach podatności na depresję ani wychowywać wedle swojej depresyjnej osobowości.
  6. Superb, jest to praca na rejestracji w przychodni medycznej: odbieranie telefonów, rejestracja bezpośrednia pacjentów, udzielanie informacji dot. badań, wpisywanie danych do systemu, porządkowanie dokumentów, dostarczanie dokumentów lekarzom, wystawianie faktur za badania prywatne, wpisywanie danych ze skierowania przy badaniach na fundusz. Presja czasu, ciągłe telefony, trudni pacjenci. Złe zarejestrowanie pacjenta może skutkować wkurzeniem pacjenta i lekarza. Nieprawidłowo wpisane dane do systemu - nie wiem czy są tego jakieś poważne konsekwencje. Myślę, że tak. Właśnie nie bardzo monitorują moją pracę, sama proszę o to, by ktoś sprawdził czy poprawnie coś wykonuję. Mam problemy z koncentracją, czasem jak ktoś coś do mnie mówi nie dociera do mnie ani słowo, zwłaszcza w sytuacji stresowej. mhrps, pieniądze nie są najważniejsze? Chodziłam teraz do komfortowej pracy, lubiłam ją - praca na czarno, 6 zł na rękę. Wyobrażasz sobie żyć za takie coś? superb, problem w tym, że nigdy sobie z takimi rzeczami nie radziłam.
  7. Trzy dni temu rozpoczęłam nową pracę. To jest właściwie pierwsza moja poważna praca, wcześniej były dorywcze, w niepełnym etacie, po znajomości, na czarno. Wiele prac rzuciłam po krótkim czasie. Praca nie jest trudna, wynagrodzenie jest przystępne jak na pracę bez wyższego. Mam 26 lat, wykształcenie średnie, przerwane dwa kierunki studiów i studium zawodowe, powód: nie nadaję się, to dla mnie za trudne. Leczę się od wielu lat u psychiatry, mam kilka terapii za sobą. Mam zdiagnozowaną osobowość unikającą i jednym z jej elementów jest ergofobia - ogromny lęk przed pracą. W związku z tym, że chciałabym wyjść za mąż, założyć rodzinę, nie żyć na utrzymaniu rodziców postanowiłam zacisnąć zęby. Najpierw rozmowa kwalifikacyjna - ok. Poznanie obowiązków, przyuczanie - w porządku. Jednak gdy już muszę wdrażać się w te obowiązki, mam ogromne problemy. Zawsze miałam problemy z koncentracją, zapamiętywaniem, uważam po prostu, że jestem głupia, wolno myślę, wiele rzeczy trzeba mi powtarzać. Mój Narzeczony mówi, że to normalne, każdy tak ma, każdy potrzebuje czasu, aby przyswoić pewne rzeczy. Twierdzi, że wkręcam sobie to, że jestem głupia. Ja zdaję sobie sprawę, że musi upłynąć sporo czasu nim "ogarnę" tę pracę, jednak dziewczyna, której polecono mnie przyuczać chyba tego nie rozumie. Na początku wytłumaczyła mi wszystko, jednak mi jedno tłumaczenie nie wystarczy, potrzebuję kilka razy zrobić tę samą czynność, żeby się jej nauczyć. Widzę natomiast, że ona nie ma cierpliwości. Na początku była wobec mnie miła, teraz jest coraz bardziej zniechęcona. Rozumiem, że ona ma swoje obowiązki, jednocześnie musi je wypełniać i tłumaczyć mi, praca jest pod presją czasu i na pewno nie jest to dla niej łatwe. Ja mam wiele pytań, nie chcę popełniać błędów, ale żeby tego nie robić muszę przyswoić wiedzę i nabyć umiejętności. Teraz boję się o cokolwiek zapytać, nie mam ochoty się tam pojawiać, czuje się głupia, niedopasowana, nic mi tam nie idzie. W każdej pracy tak się czuję na początku. Wiem, że jak już się nauczę będzie w porządku, ta praca nie jest trudna i wymagająca wielkich umiejętności, ale jak mam przetrwać ten czas, gdy nie wiem, a nie posuwam się do przodu, bo nie mogę się zapytać? Czuję się w tej pracy gorsza, niedopasowana. Postanowiłam jak najbardziej unikać tej dziewczyny. Gdy muszę​ coś zrobić na jej oczach, robi mi się gorąco. Jednak nie da się jej całkowicie unikać. Jest w pracy jedna kobieta, wydaje mi się w porządku i postanowiłam zwracać się o pomoc do niej. Jest jeszcze jedna, która mam wrażenie też mnie uważa za mało kumatą idiotkę. Ja chcę pracować, byłam do tej pracy pozytywnie nastawiona, cieszyłam się, że ją dostałam, że w końcu powoli wkraczam w dorosłe życie. Na wiele rozmów kwalifikacyjnych nie stawiłam się, często po jednym/kilku dniach rezygnowałam, a ogromnym sukcesem było, gdy udało mi się wytrzymać w nowej pracy kilka miesięcy. Czy tę też mam rzucić? Mam też cechy osobowości narcystycznej, skupiam się za bardzo na sobie, ale pracuję nad tym i ta praca miała być dla mnie terapią. Terapeuta mi tłumaczył, że nie muszę być idealna, mam prawo do błędów, że często to mylne wrażenie, że inni są nastawieni przeciwko mnie. Okazuje się, że te wszystkie lęki i obawy, przez które zmarnowałam sobie wiele lat życia, się potwierdzają. Narzeczony mi mówi, żebym wytrzymała, pytała się jak czegoś nie wiem, nie przejmowała się uwagami ze strony tej dziewczyny. Dlaczego ludzie są tak mało empatyczni? Czy to może we mnie jest problem? Czy powinnam zaakceptować swoje niskie umiejętności intelektualne i pójść do pracy jak najmniej wymagającej? Tylko to wiąże się z marnym wynagrodzeniem, niskim poziomem życia, co skutkuje frustracją, niespełnieniem, lękiem przed przyszłością, a w konsekwencji depresją. Chciałabym z nią kiedyś wygrać, ale chyba nie jest mi dane.
  8. Anna102

    WITAM

    Bije od Ciebie empatia. Cześć Rozejrzyj się po forum, znajdziesz tu wiele wskazówek. Możesz też opisać swój problem w którymś z działów.
  9. Aspargin (magnez i potas) - polecony mi przez lekarza neurologa po wyniszczeniu organizmu energetykami podczas studiów. Polecam też yerba mate, jak użytkownik wyżej. CBSE Energia Guarana daje kopa.
  10. Jestem po pobycie w szpitalu na oddziale nerwic, nie żałuję. Jeśli czujesz się u kresu sił walki z lękami i depresją, to myślę że to najlepsza rzecz jaką możesz dla siebie zrobić w tym momencie.
  11. Czy częściowym rozwiązaniem dla ergofobików jest podjęcie się pracy z bardzo ograniczoną odpowiedzialnością, takiej w której wykonanie błędu nie prowadzi do poważnych konsekwencji? Biorę pod uwagę tylko coś takiego. Spełniacie się zawodowo pomimo swoich lęków?
  12. Anna102

    Problem z edukacją

    Dziękuję za odpowiedzi. Niestety nie zależy mi.
  13. Anna102

    Problem z edukacją

    Cześć, Mam 25 lat, leczę się od kilku lat u psychiatry. Mam za sobą pobyt półroczny na oddziale leczenia nerwic i zaburzeń osobowości. Diagnoza: mieszane zaburzenia osobowości z cechami osobowości narcystycznej i unikającej oraz zaburzenia lękowo-depresyjne. W tym momencie nie jestem w trakcie żadnej terapii, leczę się jedynie farmakologicznie. Mieszkam z rodzicami, którzy mnie utrzymują. Chodzę do pracy, w której się nie wysilam, zarobię mało, a kasę mogę przeznaczać na siebie. Moim problemem, który niestety po raz kolejny wrócił, jest porzucanie po pewnym czasie edukacji. Rzuciłam już dwa kierunki studiów, obydwa na drugim roku. Pierwszy rok zaliczałam na dobre oceny. Na pierwszym kierunku studiów dobiła mnie nerwica – nie radziłam sobie ze stresem, był to trudny kierunek, nauka była bardzo czasochłonna. Na drugim kierunku studiów, dużo prostszym, pojawiło się zniechęcenie, apatia, niechęć do kontaktów z innymi, myśli że i tak się do tego nie nadaję (objawy depresji). Studia w efekcie rzucone. We wrześniu rozpoczęłam naukę w szkole policealnej, chciałam zdobyć konkretny zawód, a nie bawić się w 3-letnie studia, pracę licencjacką i obronę. Problem w tym, że to zniechęcenie znowu mnie dopadło. Nie chodzę na sprawdziany, przez co robią mi się ogromne zaległości. Semestr niedługo się kończy, a ja mam niepozaliczanych mnóstwo rzeczy. Pierwszy semestr zaliczyłam na dobre ceny, choć w pewnym momencie też dopadł mnie kryzys. Teraz nie robię zupełnie nic, żeby to zmienić. Czas zabijam spaniem i siedzeniem przy komputerze. Chłopak (planujemy ślub) mówi mi, żebym coś tam próbowała chociaż czytać, żebym tylko pozaliczała i miała ten rok z głowy, nie muszą być dobre oceny. Tylko co z tego, jak ja nic z tej szkoły nie umiem. Uważam, że i tak się do tego zawodu nie nadaję, a jest to zawód, w którym wiedza zdobyta w tej szkole jest niezbędna do prawidłowego wykonywania obowiązków. Nie ma takiej rzeczy, do której bym się nadawała. Jestem leniwa i głupia. Nie mam żadnych zainteresowań, talentów. Od razu zaczynam myśleć negatywnie o przyszłości – brak zawodu, beznadziejna i niskopłatna praca, ciągły strach o bezpieczeństwo finansowe, niewystarczające zarobki na założenie rodziny, utrzymanie dziecka, brak jakichkolwiek perspektyw na życie, stagnacja. Bez pieniędzy jest się nikim. Chciałabym zniknąć. Nie zabiję się, ale chciałabym po prostu, żeby mnie nie było. Nie wiem, czego od Was oczekuję.
×