Skocz do zawartości
Nerwica.com

Marcin 28

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Marcin 28

  1. Shakuhaschi wiem ale naprawdę ciężko się skupić przy takim natłoku myśli. Chyba masz dobre wrażenie , moja terapeutka mówi , ze jestem uzależniony od żony bardziej niż nie jeden alkoholik od butelki. Nasze relacje były raczej zawsze dobre do czasu gdy żona zaczynała robić na złość bo coś jej nie pasowało... myśle ze dzieciom nie brakuje miłości , oboje staramy się by miały jak najlepiej. Staramy się nawet nie rozmawiać na ciężkie tematy w ich obecności.Co do ratowania związku to już za późno , jesteśmy w trakcie rozwodu a przyszłym tygodniu wyprowadzam się do innego mieszkania. Chyba właśnie to ze zacząłem mieć własne zdanie nie spodobało się żonie ... pozdrawiam
  2. Marcin 28

    Witam wszystkich !

    Pani która prowadzi moja trapie i tak nie ma uprawnień by przepisać leki, jest to wspólny gabinet i musi się konsultować z głównym lekarzem psychiatra neurologiem. Tabletki które brałem 3 miesiące przepisała mi moj lekarz rodzinny i teraz tez mogę ja o nie poprosić, tyle ze to typowa znachorka ( pierwsze o co pyta to ile dni zwolnienia, przepisze chyba tez wszystko o co się poprosi, sam czytałem jak się z tymi tabletkami obchodzić , odstawiać ..itp) dlatego nie wiem czy to dobry pomysł...
  3. Dziękuje to bardzo mile. Ja tez mam nadzieje ze nie zwariuje i jeszcze będę się cieszył życiem.
  4. Niestety to co kocham mnie niszczy , taki mój los. Tak dostałem na początku tabletki o nazwie opipramol które brałem 3 miesiące, cześć objawów ustąpiła, co najważniejsze mogłem spać. Później bardzo pomocne było piwo ale przecież nie mogę codziennie pic alkoholu bo to do niczego dobrego nie zaprowadzi. Teraz łykam jakieś tabletki z balderiany i dziurawca ,ale ziółko na mnie nie działają . Teraz na wizycie muszę chyba poprosić o coś na wyciszenie bo bez wsparcia wsparcia ( otumanienia) chyba zwariuje. Do tego cała rodzina , przyjaciele są 800km stad ...
  5. Witam wszystkich serdecznie . Jestem tu nowy. Od jakiś 3 lat walczę z nerwica.( która wywolal mój toksyczny związek)Ale zacznę chyba od przedstawienia mojej całej "przygody" od początku.Mam na imię Marcin , mam 28 lat i od jakiś 3 lat moje życie wywróciło się do góry nogami, ale zacznę od czasów kiedy jeszcze żyłem normalnie. W wieku 17 lat poznałem (starsza odemnie) obecna żonę. Na początku pełna sielanka jak na ten wiek przystało , żona nie widziała świata poza mną , z czasem i ja się obłędnie zadłużyłem . Po jakiś dwóch latach żona stwierdziła ze potrzebuje czegoś innego. Głównie naszymi znajomymi byli moi przyjaciele (moje środowisko), wiec po rozstaniu często jeszcze spędzaliśmy razem czas, wszystko było ok ale w pewnym momencie jej odbiło. Zaczęła mieć ciągoty do moich przyjaciół i osób w moim towarzystwie, a ja musiałem na to patrzeć. Pamietam ze było to dla mnie jedno z najgorszych przeżyć. Po upływie czasu poradziłem sobie z problemem i zacząłem normalnie żyć (dzięki przyjaciołom którzy mnie nie zawiedli, nawet robili wszystko żeby takie sytuacje nie miały miejsca, ) . Ona gdy się już wybawiła przypomniała sobie ze jednak nadal mnie kocha. Spotkalismy sie i coś we mnie pękło , dałem nam szanse. Od tamtej pory rozchodziliśmy się i schodziliśmy spowrotem , rzecz jasna z jej inicjatywy a ja juz byłem tak pochloniety myślą że bez niej nie mogę żyć , ze godziłem się na wszystko byle być razem, mimo ze nienawidziłem jej tak mocno jak kochałem ( Wsumie tak jest do dzisiaj) Gdy miałem jakieś 20 lat wyleciałem do Angli ( ona była w Niemczech u rodziny)Ze względu na szalony tryb życia tęsknotę za rodzina i ciężka prace po jakimś roku wróciłem do Polski. Dość szybko znalazłem prace w dużym mieście jakieś 100km od mojego i wyprowadziłem się tam. Życie zaczęło się fajnie układać , poznałem nowych ludzi było naprawdę ok. Ale historia lubi się powtarzać i po długiej przerwie ona się odezwała.Głupi ja zaprosiłem ja na weekend. W ten weekend zaszła w ciąże. Zdecydowałem ze skoro będzie dziecko nie mogę jej tak zostawić. Przeprowadziłem się do Niemiec ( znowu nauka języka itp) po pół roku pracowania ( dorywczo) znalazłem prace na stałe ale 300 km dalej wiec kolejna przeprowadzka. Wszystko było pięknie kolorowo. Pracy mnóstwo . Niczego nie brakowało itp. Przyszły święta Bożego Narodzenia wiec pojechaliśmy do polski. No i na urlopie się zaczęło. Siedząc późnym wieczorem u przyjaciela dostałem dziwnego ataku bólu brzucha i pleców. Pasowało na zapalenie trzustki bądź zapalenie żołądka. Kolega zawiózł mnie na pogotowie , jak to w Polsce lekarz zły ze go obudziliśmy , dał relanium w pośladek i do domu. Skorcz brzucha odpuscil nawet udało mi się zdrzemnąć. Ale gdy tylko otworzyłem Oczy już nie było fajnie. Straszne mdłości , biegunka. Tak przemeczylem się do końca urlopu i wróciliśmy za granice. Tego samego wieczoru kolejny atak. Przepłakałem noc a rano poleciałem do lekarza. Stwierdził mocno powiększona wątrobę i dużo płynu w brzuchu. Dał antybiotyk i kazał przyjść na kontrole. Od pierwszej tabletki antybiotyku było tylko gorzej. W ciągu 3 miesięcy schudłem 16kg gdzie przy moim wzroście i szczupłej sylwetce to była masakra. Z każdym dniem dochodziły nowe objawy. Było mi ciagle zimno mimo to strasznie się pocilem. Doszła bezsenność bóle głowy ataki paniki dodatkowe bicia serca. Po którymś razie gdy szef wyganiał mnie do domu nie wytrzymał wsiadł w samochód i pojechał ze mną do lekarza ( jest osoba bardzo uważana , bogata itp) tak wiec u lekarza podejście do mnie zmieniło się momentalnie nawet nie czekałem w kolejce. Skierowanie do szpitala. Jak pech to po całości , trafiłem do szpitala na peryferiach ( opieka znikoma, wyciągu 7 dniowego pobytu raz pobrana krew, lekarzy trzeba było szukać ) zrobili gastroskopię i stwierdzili ze wszystko ok wiec musza to być bakterie w jelitach albo zapalenie trzustki ale ma mnie dalej lekarz rodzinny prowadzić. To był jak cios .Gdy żona odebrała mnie ze szpitala po wejściu do domu dostałem Pierwszy atak odrealnienia derealizajci. Przerażała mnie myśl ze żona jest w ciąży z naszym drugim dzieckiem a ja taki wrak .Zacząłem na własna rękę szukać w internecie , pytać Wsumie oszalałem i byłem pewny ze umieram. ( żona uważała ze sobie wkręcam, ze to tak nie może być , ile to jeszcze potrwa , dzieci cię potzrebuja itp,)Zacząłem znowu chodzić do lekarza tym razem innego i tez rozkładał ręce. Gdy zemdlałem dostałem kolejne skierowanie do szpitala. Tym razem była to porządna klinika ale ze względu na omdlenia trafiłem na oddział kardiologi gdzie po dwóch dniach pół stacji było odizolowane bo wyszło podejrzenie gruźlicy. Lekarze latali koło mnie pobierali krew z żył , ucha palca , rezonansy całego ciała itp. Poczułem się tak bezpiecznie ze większość objawów ustąpiła. Po 2 tygodniach zostałem wypisany ze szpitala ze skierowaniem na psychoterapię. Na terapie chodzę już jakieś dwa lata , na początku pomagała bo dowiedziałem się jak działa organizm pod wpływem stresu i skąd te objawy. Ale ja nigdy nie opowiedziałem całej histori o żonie , Wsumie nawet nie wspomniałem i na ostatniej wizycie Pani rozłożyła ręce i stwierdziła ze jedyna opcja to teraz terapia grupowa na która nie chciałem iść. Dziś znowu nie czuje się dobrze. Nie wpadam w spirale myśli =internet=objawy ale zaczynam nie radzić sobie z myślami , mam problemy ze snem budzę się o 3 rano i nie mogę zasnąć ( a Kocham spać ) , mam straszne wachania nastroju , z rana to wogole masakra). Jakiś miesiąc temu usłyszałem od żony ze już mnie nie kocha, wogole jej nie ciągnie i chce żebyśmy się rozstali. Fakt ze już od długiego czasu widziałem brak zainteresowania z jej strony , bardzo długo nie usłyszałem nawet ze zrobiłem coś dobrze , a jak pracuje do wieczora to jestem zły bo te pieniądze idą a moje potrzeby papierosy itp. Od tego czasu jestem znów wrakiem człowieka i na sama myśl wyprowadzki od dzieci dostaje drgawek... już sam nie wiem jak sobie z tym i sobą poradzić ... może ktoś z was wie jak to przetrwać bo kolejna wizytę mam dopiero za miesiąc ....
  6. Marcin 28

    Witam wszystkich !

    Witam wszystkich serdecznie . Już od dłuższego czasu zbierałem się żeby napisać na forum , teraz z braku sił i zrozumienia postanowiłem jednak zrobić ten krok i poszukać wsparcia u osób które wiedza jak to jest żyć z nerwica. Zacznę chyba od przedstawienia mojej "przygody" z nerwica. Mam na imię Marcin , mam 28 lat i od jakiś 3 lat moje życie wywróciło się do góry nogami, ale zacznę od czasów kiedy jeszcze żyłem normalnie. W wieku 17 lat poznałem (starsza odemnie) obecna żonę. Na początku pełna sielanka jak na ten wiek przystało , żona nie widziała świata poza mną , z czasem i ja się obłędnie zadłużyłem . Po jakiś dwóch latach żona stwierdziła ze potrzebuje czegoś innego. Głównie naszymi znajomymi byli moi przyjaciele (moje środowisko), wiec po rozstaniu często jeszcze spędzaliśmy razem czas ( ze względu na te same środowisko) ale w pewnym momencie jej odbiło. Zaczęła mieć ciągoty do moich przyjaciół i Wsumie nie tylko , a ja musiałem na to patrzeć. Pamietam ze było to dla mnie jedno z najgorszych przeżyć. Po upływie czasu poradziłem sobie z problemem i zacząłem normalnie żyć (dzięki przyjaciołom którzy mnie nie zawiedli) . Żona gdy się już wybawiła przypomniała sobie ze jednak nadal mnie kocha. Ja mimo ze już się uporalem z problemem po jednej rozmowie wszystko wróciło i wybaczyłem jej te świństwa i zeszliśmy się spowrotem. Od tamtej pory rozchodziliśmy się i schodziliśmy spowrotem . Już wtedy , mimo ze jej po części znienawidziłem nie umiałem bez niej żyć. Gdy miałem jakieś 20 lat wyleciałem do Angli. Ze względu na szalony tryb życia tęsknotę za rodzina i ciężka prace po jakimś roku wróciłem do Polski. Dość szybko znalazłem prace w dużym mieście jakieś 100km od mojego i wyprowadziłem się tam. Życie zaczęło się fajnie układać , poznałem nowych ludzi było naprawdę ok. Ale historia lubi się powtarzać i po długiej przerwie odezwała się żona . Głupi ja zaprosiłem ja na weekend. W ten weekend zaszła w ciąże. Zdecydowałem ze skoro będzie dziecko nie mogę jej tak zostawić. Przeprowadziłem się do Niemiec ( znowu nauka języka itp) po pół roku pracowania ( dorywczo) znalazłem prace na stałe ale 300 km dalej wiec kolejna przeprowadzka. Wszystko było pięknie kolorowo. Praca od rana do wieczora. Niczego nie brakowało itp. Przyszły święta Bożego Narodzenia wiec pojechaliśmy do polski. No i na urlopie się zaczęło. Siedząc późnym wieczorem u przyjaciela dostałem dziwnego ataku bólu brzucha i pleców. Pasowało na zapalenie trzustki bądź zapalenie żołądka. Kolega zawiózł mnie na pogotowie , jak to w Polsce lekarz zły ze go obudziliśmy , dał relanium w pośladek i do domu. Skorcz brzucha odpuscil nawet udało mi się zdrzemnąć. Ale gdy tylko otworzyłem Oczy już nie było fajnie. Straszne mdłości , biegunka. Tak przemeczylem się do końca urlopu i wróciliśmy za granice. Tego samego wieczoru kolejny atak. Przepłakałem noc a rano poleciałem do lekarza. Stwierdził mocno powiększona wątrobę i dużo płynu w brzuchu. Dał antybiotyk i kazał przyjść na kontrole. Od pierwszej tabletki antybiotyku było tylko gorzej. W ciągu 3 miesięcy schudłem 16kg gdzie przy moim wzroście i szczupłej sylwetce to była masakra. Z każdym dniem dochodziły nowe objawy. Było mi ciagle zimno mimo to strasznie się pocilem. Doszła bezsenność bóle głowy ataki paniki dodatkowe bicia serca. Po którymś razie gdy szef wyganiał mnie do domu nie wytrzymał wsiadł w samochód i pojechał ze mną do lekarza ( jest osoba bardzo uważana , bogata itp) tak wiec u lekarza podejście do mnie zmieniło się momentalnie nawet nie czekałem w kolejce. Skierowanie do szpitala. Jak pech to po całości , trafiłem do szpitala na peryferiach ( opieka znikoma, wyciągu 7 dniowego pobytu raz pobrana krew, lekarzy trzeba było szukać ) zrobili gastroskopię i stwierdzili ze wszystko ok wiec musza to być bakterie w jelitach albo zapalenie trzustki ale ma mnie dalej lekarz rodzinny prowadzić. To był jak cios .Gdy żona odebrała mnie ze szpitala po wejściu do domu dostałem Pierwszy atak odrealnienia derealizajci. Przerażała mnie myśl ze żona jest w ciąży z naszym drugim dzieckiem a ja taki wrak .Zacząłem na własna rękę szukać w internecie , pytać Wsumie oszalałem i byłem pewny ze umieram. Zacząłem znowu chodzić do lekarza tym razem innego i tez rozkładał ręce. Gdy zemdlałem dostałem kolejne skierowanie do szpitala. Tym razem była to porządna klinika ale ze względu na omdlenia trafiłem na oddział kardiologi gdzie po dwóch dniach pół stacji było odizolowane bo wyszło podejrzenie gruźlicy. Lekarze latali koło mnie pobierali krew z żył , ucha palca , rezonansy całego ciała itp. Poczułem się tak bezpiecznie ze większość objawów ustąpiła. Po 2 tygodniach zostałem wypisany ze szpitala ze skierowaniem na psychoterapię. Na terapie chodzę już jakieś dwa lata , na początku pomagała bo dowiedziałem się jak działa organizm pod wpływem stresu i skąd te objawy. Ale ja nigdy nie opowiedziałem całej histori o żonie , Wsumie nawet nie wspomniałem i na ostatniej wizycie Pani rozłożyła ręce i stwierdziła ze jedyna opcja to teraz terapia grupowa na która nie chciałem iść. Dziś znowu nie czuje się dobrze. Nie wpadam w spirale myśli =internet=objawy ale zaczynam nie radzić sobie z myślami , mam problemy ze snem budzę się o 3 rano i nie mogę zasnąć ( a jestem typem śpiocha ) , mam straszne wachania nastroju , z rana to wogole masakra). Jakiś miesiąc temu usłyszałem od żony ze już mnie nie kocha, wogole jej nie ciągnie i chce żebyśmy się rozstali. Fakt ze już od długiego czasu widziałem brak zainteresowania z jej strony , bardzo długo nie usłyszałem nawet ze zrobiłem coś dobrze , a jak pracuje do wieczora to jestem zły bo te pieniądze idą a moje potrzeby papierosy itp. Od tego czasu jestem znów wrakiem człowieka i na sama myśl rozejścia , dzieci dostaje drgawek... już sam nie wiem jak sobie z tym i sobą poradzić ... może ktoś z was wie jak to przetrwać bo kolejna wizytę mam dopiero za miesiąc ....
×