Skocz do zawartości
Nerwica.com

kinwo

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kinwo

  1. kinwo

    [Lublin]

    Cześć, chcę nawiązać kontakt z osobą, osobami (ale oddzielnie), które też chcą i mój opis rezonuje jakoś z nimi (tak, nie interesują mnie ciekawscy wobec moich zaburzeń, lecz równie zaburzeni). Mi to potrzebne, żeby nie czuć się z tym samemu tzn. dawać sobie więcej prawa do bycia dziwnym, chcę używać Ciebie do eksperymentowania na sobie - jeśli rozumiesz o co chodzi. Spotykałem zaburzone osoby i rzadkością jest wzajemne pomaganie sobie, raczej słyszałem tylko żale, żale i żale (a bo jestem taki sraki a bo nie pasuję do społeczeństwa bla bla bbla) zero rozwiązań - zmieńmy to! nie na siłę jednak. Bawmy się naszymi wyjątkowymi umysłami, pozytywnie uczcijmy naszą wyjątkowość! Lubię przyrodę i muzykę klasyczną. Ze mną współbrzmią np. filmy Charliego Kaufmana, Dzień Świra, książka Podróż do kresu nocy. Nie będę zaglądał na forum, bo rozpraszają mnie tłumy piehno na gmailu 28lat Opis: Odnoszę wrażenie że jesteśmy jak żebracy, biedacy co się grupują dla poprawy nastroju, choć to i tak nie życie lecz przeżycie i nie istniałby może ten problem, gdyby nie podział na szczęśliwych i nieszczęśliwych, gorszych i lepszych co siedzi w każdym razie w mojej głowie, korzeniem. Moi drodzy albo mój drogi, bo do siebie to piszę raczej, doszedłem do małej stabilności, tzn. dałem sobie pomóc, bo oczywiście bardzo chętnie się nade mną litowano gdy leżałem w ściekach, w brudzie własnego gówna, lecz jak tu przejść obojętnie obok konającego, trza chłopu dać jeść opatrzyć ranę a dalej rzecz jasna ma sobie radzić sam, lecz ja w międzyczasie przedczasie i preczasie nauczyłem się jak być autodestrukcyjnym jak zadawać sobie ból bez przerwy i to w dodatku tak, że pozornie wychodzę na normalnego gościa, w dodatku inteligentnego, przystojnego i silnego fizycznie. Jednak takie np. obsesyjne analizy siebie by koniecznie sobie pomóc i poprawić to życie, być może doprowadziły do totalnej nadwrażliwości na wszelkie bodźce, wystarczy jedno niby normalne zdarzenie żebym musiał regenerować się minutę, godzinę, dzień, a normalnych zdarzeń jest cała kupa, więc trzeba ograniczyć w ogóle swój kontakt z rzeczywistością... regeneracja jest ostatecznie rzadkim zjawiskiem, zregenerowanie pozwala usłyszeć siebie, a ja, ten ja (ja którego znajomość prowadzi do spokoju o siebie) jestem na końcu własnego języka. I gadaj mi agresywna psychoanalityco, że mam iść na prywatną 4 letnią terapię 4 razy w tygodniu, a potem tyleż samo na grupową. - To potem proszę pani, będę mógł zacząć żyć? - spytałem spokorniały, biedny. Co to za życie, które prawdopodobnie (a to wystarczy, żeby się odechciało życia - to i oglądanie uśmiechniętych ludzi na tinderze) polega na naprawianiu siebie, żeby kiedyś tam fajnie żyć, hhahah to jakaś kpina, absurd... "Nieś swój krzyż, a najlepiej to krwaw pod nim" I może wypadałoby się zabić, choć na pewno wypadałoby związać się z kimś i ją oraz dzieci sobą męczyć albo też żyć godnie do śmierci naturalnej przecierpieć, albo przyzwyczaić się do życia, jakoś je przeżyć (a co? nie warto dla łez szczęścia przy słuchaniu muzyki klasycznej czy oglądania przyrody? wszystkie inne popularne motywacje dla świrów jak seks, znajomi, rodzina, hobby, wóda, farmakologia, polityka itd. są mi niedostępne), wypada też na innych się wyżywać, tyranizować sobą (na pewno bardziej niż eutanazję se palnąć). Wyobrażam sobie świat, w którym jest park dla samobójców, blisko centrum miasta i stoi okoniem w sumieniu szczęśliwców. Jakby nie było, zabić się nie wypada, a i w ogóle przy życiu trzyma mnie nie tylko naciskające społeczeństwo, ale jakaś jeszcze niezrozumiała siła, może organiczna. Komedia. Teatr. Tragedia. Jestem jak dziecko specjalnej opieki, mój dzieciak wewnętrzny jest tak kapryśny, że żeby go zaspokoić to na głowie stawać jest mało, więc wydalić wypada radę 'bądź sobą' wraz z tą że chwytaj dzień blablalba Więc, być może zachłannie, proszę o jeden miesiąc lekkiego, szczęśliwego życia, a potem róbcie ze mnie mięso armatnie, dawcę narządów, nieboszczyka. Czym niby różni się śmierć, od wyjścia do sklepu po bułeczki... Kurtynę opuścić! Brawa.
×