Ponoć anegdotka ze Stalinem: Ochroniarzowi żona (znaczy ochroniarza żona) zrobila jakieś nakładki na buty żeby nie stukał i nie budził towarzysza Stalina. To był jej pomysł.
Ochroniarz chodzi a Stalin pyta, co tak dziwnie prawie nie stuka. Ochroniarz odpowiada, że jak wyżej. Stalin na to pyta, czy ochroniarz jest w stanie podejść do niego - Stalina - bezszelestnie gdy ten będzie leżał na kanapie... Ochroniarz mówi, że tak, tylko nie od razu bo towarzysz Stalin będzie się spodziewał. Wyznaczyli jakiś tam termin maksymalny.
No i podszedł bezszelestnie, tyrpnął mordercę wszechczasów i powiedział: towarzyszu Stalin (chyba dodawali imię przed tym), jestem!
Podobno na drugi dzień zawisl ochroniarz na szubienicy ale gdy nakładano mu stryczek,krzyknął... Niech żyje towarzysz Stalin!
Wierzę, że tak krzyknął ten głupi fanatyk, ofiara prania mózgu.