Skocz do zawartości
Nerwica.com

minia29

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez minia29

  1. iwo, dziekuje za odpowiedz, podtrzymujesz mnie na duchu, rozumiem, ze w zwiazku z tym jestem teraz blizej rozwiazania problemu. Ani, ja mam pewnosc ze umieram, dzis tez pogotowie zabieralo mnie do szpitala. Objawy od strony serca mam po prostu przekoszmarne, to przechodzi moje wyobrazenia. Badania wykazuja tylko niski potas, co moze byc przyczyna bolow i arytmii, natomiast nasilenie tych odczuc to juz nerwica. dostalam kroplowke z potasem i magnezem, ketonal w tylek i hydroxyzyne. i poprosilam o recepte na hydr., bo nie mam sily juz. w srode mam wizyte u Maciochy, musze jakos do niej dotrwac, ale powiem jej, ze w domu juz sobie nie radze,moze skieruje mnie do szpitala. dla mnie spotkanie z terapeuta raz w tyg. to za malo. Rodzina zmeczona, choc tego nie okazuja, ale ja wiem co to znaczy przewlekle chory czlowiek w domu, mam wyrzuty sumienia, ze patrza na to wszystko. jestem wykonczona. pozdrawiam
  2. witam wszystkich mam 30 lat, nerwice od 8 miesiecy, od 4 chodze na psychoterapie indywdualna do dr ewy maciochy i uwazam ze jest cudowna. chodze w miare regularnie ale czuje sie koszmarnie, coraz gorzej. Pani dr twierdzi ze w trakcie terapii pogorszenie stanu oznacza dobra wspolprace, zblizanie sie do sedna problemow, ale trudno mi z tym. nie bralam zadnych lekow, po pierwsze sie boje teraz wszystkich farmaceutykow, nawet ziolowych, po drugie moja Pani doktor twierdzi, ze leki to plaster jedynie i opozniaja terapie, bo otepiaja. jestem jednak w takim stanie ze zaczelam szukac osrodka leczenia nerwic, znalazlam wolmed i ich 4tygodniowa terapie. Po tym co tu przeczytalam, oniemialam. tony lekow, obowiazek dojezdzania przez dwa lata... myslalam, ze jak tam pojade i uczciwie popracuje nad soba, wroce zdrowa. No i bez chemii. Moj stan to pokrotce objawy zawalu, arytmii, migotania przedsionkow, dusznicy bolesnej, zawroty glowy, uczucie oszolomienia, po prostu moje serce jest w stanie katastrofy. nie spie cale noce, lek ogromny, jakies bezdechy. to jest po prostu koszmar, objawy poglebiaja sie. moze faktycznie dlatego, ze sie sama przed soba otwieram, ale to mnie wykancza. mam dwoje malych dzieci, nie pracuje. ratuje mnie moj maz, cudowny czlowiek. ciagle szpitale, ekg, holtery, badania krwi. chcialabym sie dowiedziec, jak wygladalo leczenie na innych oddzialach, jesli ktos z was byl, czy waszym zdaniem, a macie doswiadczenie, mozna wrocic z osrodka zdrowym. I pocieszcie mnie troche, czy cierpieliscie jak ja... pozdrawiam serdecznie
×