Mnie od pewnego czasu męczy straszny smutek...nie mam komu się wygadać i może dostać wsparcia. Prawie każda sytuacja choć trochę stresująca doprowadza mnie do płaczu i nie mam wtedy ochoty nigdzie wychodzić bo myślę o tym problemie. Nie wiem co robić to idę spać. Spacery nie pomagają. Przez to mam nieporozumienia z chłopakiem - próbuje on zrozumieć ale nie umie mi pomóc bo nie wie jak.
Martwię się, że jest piękna pogoda i jak patrząc z boku to nie mam tak naprawdę dużych problemów ale ja je na tyle wyolbrzymiam, że nie potrafię sobie z tym poradzić.