Skocz do zawartości
Nerwica.com

Martixx91

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Martixx91

  1. O matko, tyle ile ja terapii zaczynałam i nie kończyłam to głowa mała. Jak mówiłam o lęku przed wymiotowaniem to wszyscy moi 'specjaliści' byli zdziwieni, że w ogóle jest coś takiego jak emetofobia... ja nie mam już cierpliwości do lekarzy, na serio nie mam... uważam że to strata czasu tylko i wyłącznie Byłam na 3miesięcznej terapii grupowej i tam też omawialiśmy ten lęk i nawet mi jakieś pokazali 3 kroki, żeby wdrożyć w życie, i niby wszystko fajnie w teorii jak to się czytało i analizowało, gorzej jak faktycznie ten lęk nagle się pojawia... takie coś kompletnie nie działa...
  2. Gcextreme to ja Cię podziwiam, że możesz w ogóle się skupić na jeździe... bo jak ja mam te lęki to nie jestem w stanie się skupić na niczym... wiem co czujesz, uwierz mi, ten lęk jest nie do opisania... co do mojego przedmówcy, hmm nie wiem czy konfrontacja z obiektem lęku jest w stanie pomóc bo zdarzało mi się wymiotować jak u każdego przeciętnego człowieka i mimo tego lęk cały czas jest taki sam, może na chwile od razu po zwymiotowaniu na chwilczkę mi odpuszcza... potem jest to samo... i kółko się nakręca. Więc to chyba do końca tak nie działa... chyba że bym musiała wymiotować dzień w dzień, ale jakoś mi to się nie uśmiecha... teraz też właśnie coś mnie zakręciło w brzuchu i już siedzę z termometrem, bo mam taki dziwny odruch, że od razu jak robi mi się jakoś źle biore termometr i jak mam powyżej 37 to już dygam, że to jakieś zatrucie... wiem, to głupie i irracjonalne, ale nie mogę przestać. to już taki mój nawyk. Bardzo chciałabym mieć kontakt z jakąś osobą na bieżąco np na facebooku czy smsowy... ale nie wiem czy mi wypada o to kogokolwiek prosić.na forum odpisujecie raz na kilka dni ( to jest zrozumiałe, każdy ma swoje życie), ale jednak chyba taki kontakt częstszy pomógłby im trochę. Ale żeby nie było, że na kimś to wymuszam. Mam nadzieje, że u Was wszystko okej ;*
  3. hej ;* u mnie fatalny wieczór, jakoś mnie tak dziwnie boli głowa i mam straszną ale to straszną zgagę. Oczywiście od razu zażyłam ranigast i wziełam hydroxizinke bo jakżeby inaczej. Myslałam ze uda mi się to jakos przzeczekac bez hydroxiziny ale siedziałam w pokoju oglądałam tv ( starałam się oglądać) i cały czas czułam jak się cała telepie... to w końcu ją wzięłam ale teraz strasznie się boję, że w nocy coś będzie. staram się oddychac głęboko przez nos bo wyczytałam na tym forum jak ktoś pisał, że wtedy jest trochę lżej. Ehh życie... no i oczywiście standarowo przed oczami mam obraz jak wymiotuje, w uszach słyszę ten dźwięk, w oczach widzę ten widok... ehh istna MASAKRA... mam nadzieję, że przynajmiej u Was jest lepiej :*
  4. Myślę, że kwalifikujemy się do tego zacnego grona Ja właśnie wróciłam z uczelni, zjadłam hamburgera a teraz ubolewam nad sobą i swoim żołądkiem. Wciąż mi się wydaje, że ten hamburger mi stoi w żołądku. Ehhh na co mi to było...
  5. Hej :) Witam wszystkich emetofobików :) Pierwszy raz w życiu zdecydowałam się napisać na forum o swojej przypadłości. Otóż tak jak Wy cierpię na chorobliwy lęk przed wymiotami. Zaczęło się to wszystko w wieku 13 lat, kiedy byłam jeszcze w gimnazjum. W tym czasie chodziłam też do szkoły muzycznej i miałam nauczycielkę od gitary, której potwornie się bałam! nawet nie sądziłam, że aż tak można bać się nauczyciela! wstawiała mi uwagi, karciła mnie, wyzywała. Generalnie antyreklama nauczyciela (sama jestem teraz nauczycielką tak apropo ). Bałam się powiedzieć swojej mamie o sytuacji z tą panią bo moja mama jako dyrektor mojej szkoły jeszcze wtedy była bardzo taka hmmm, wymagająca i bardziej chyba liczyła się ze zdaniem innych niż moim. Więc i tak i tak wiedziałam, że jak o tym powiem to albo mi nie uwierzy, albo po prostu będzie trzymała jej stronę. Kombinowałam jak tylko mogłam, a to udawałam, że nie słyszałam jak sąsiedzi po mnie podjechali pod dom ( bo szkoła muzyczna była 20km ode mnie), a to udawałam że źle się czuję. Pamiętam, że raz oszukałam mamę, że nie słyszałam jak po mnie przyjechali to kazała mi zadzwonić do tej pani i przeprosić i powiedzieć, że mnie dziś nie będzie. To była makabra! No ale udawanie się skończyło... W listopadzie nagle zaczęłam się źle czuć... generalnie ból żołądka, nie dałam rady jeść, zawroty głowy i taki ogólny strach, którego nie potrafiłam w żaden sposób opisać. Chodziłam z mamą do lekarza. Pani doktor stwierdziła, że to wirus, przepisała mi jakieś leki. Jednak kolejne dni nie przynosiły ulgi. Miałam też biegunki. Praktycznie NIC nie jadłam. Mama się wtedy podłamała już na serio. Potem doszło do tego, że cały czas chodziłam po domu z miską, bo wydawało mi się, że zaraz będę zwracać- mimo że nic nie zjadłam. Nawet jak do mamy przychodzili znajomi ja z tą miską nie mogłam się rozstać. (wiem chore, ale co zrobić). Miska od zawsze kojarzy mi się z wymiotami i zatruciami bo jak byłam mała, zawsze wymiotowałam do tej miski. Więc chodziłam z miską przy sobie dobry miesiąc. Nie chodziłam do szkoły, trzęsłam się. Wszyscy mi tłumaczyli i spokojnie i później już niespokojnie ze nic nie będzie a ja dalej swoje. Sytuacja się nie poprawiała, dalej nic nie jadłam, odwodniłam się więc zabrali mnie na kroplówkę. Poszłam do innego lekarza a ten stwierdził ze mam coś z żołądkiem. Dostałam jakieś tabletki, które zaraz po powrocie do domu miałam zażyć. Pech chciał, że byłam jednym na milion przypadkiem, którym alergie na ten lek i dostałam duszności. Więc generalnie było grane pogotowie, podanie tlenu bo mało co nie zeszłabym na tamten świat. Więc mój lęk z żołądka przeniósł się na jakiś czas na oddychanie. Zaczęłam w miarę jeść, przybierać na wadze, ale w zamian za to, co chwilę mi się zdawało że się duszę. Ileś lat po tym wydarzeniu strach przed wymiotami znów powrócił. Z oddychaniem już się uspokoiło. Nie mam problemów ani żadnego lęku. Ale za to wymioty.... Kiedy byłam w liceum zatrułam się czymś i pamiętam że wieczorem siedziałam z mamą własnie z tą miską i faktycznie zwymiotowałam. Najlepsze jest to, że jak mama do mnie mówiła chcąc mnie uspokoić, że nic napewno nie będzie to mówiłam jej że ja pamiętam jak byłam mała i brzuch mnie bolał tak samo jak teraz i własnie wtedy zwymiotowałam. I żeby mi nie wciskała kitu bo znam ten ból i wiem, że skonczy sie wymiotami. I faktycznie tak było. Niesamowite że dokładnie pamiętam ból brzucha który wyprzedzał wymioty z dzieciństwa. I do dzisiaj pamiętam! po tym jednym wymiocie w liceum niby na chwilę się uspokoiłam, ale pare dni po tym znów kompletnie nic nie jadłam, ciągle mi się zdawało że mnie mdli. Siedziałam i się trzęsłam. Schudłam w tym okresie 10 kilo! Lekarka podejrzewała anoreksje a ja po prostu bałam się jeść, żeby nie zwrócić. I tak co jakiś czas ten lęk do mnie powraca. Sprawdzam cały czas daty wszystkich produktów. Alkoholu zbyt wiele tez nie pije bo boje się wiadomo czego... 2 lata temu wypiłam za dużo i wymiotowałam ale to jakoś przezyłam bez wielkiego strachu. Może byłam za bardzo odurzona ;p ale wstyd sie przyznawac. Generalnie jak mnie mdli czuję jak robi mi się gorąco, jak przyśpiesza mi puls, zaczynam się cała telepać, płakać i chodzić po domu. Modle się żeby ta mordęga się skonczyła i wiem ze to chore ale dla mnie to na prawde straszne... Wolałabym już chyba mieć składaną rękę czy nogę... Nie umiem okreslić nawet czego dokładnie w tym się boje... Mało tego, nie boje się samych wymotów ale nawet jak mnie goni dołem, albo jak mi coś burczy czy się przelewa. Pare lat temu spotykałam się z takim chlopakiem i kiedyś uciekłam szybko ze spotkania z nim mowiąc ze jakoś nie bardzo się czuję bo bałam się ze zwymiotuję. Patrzył na mnie jak na idiotkę. Najdziwniejsze jest to, że wszyscy mówią, ze aby pokonać fobię należy stopniowo oswajać się z tym czego się boimy. Wymiotowałam już w swoim zyciu nie raz ( chociaz przyznam ze nie naleze do osób które wymiotują często) i w sumie w trakcie wymiotów nie boję się w ogóle. A jak to przechodzi to ja nadal się boje , że to zaraz znów nadejdzie. Koszmar. Więc niech nikt mi nie mówi że stawienie czoła coś pomaga. Przynajmiej nie w tej fobii wg mnie. Bo co, mam sama wywoływać wymioty jak siędobrze czuję, żeby tylko się z nimi oswoić? A jak to polubię i wpadnę w jakąś bulimię znając zycie? Nie rozumiem ludzkiego mózgu. Dla mnie to jakiś fenomen nie do ogarnięcia. Wspomnie jeszcze , że nie przeszkadza mi jak ktoś przy mnie wymiotuje. Jak moje kolezanka kiedys po imprezie wymiotowała u mnie to sprzątałam po niej. Pracuję tez w szkole i tez nie raz zdarzało się, ze dzieci wymiotowały ale naprawdę się tego nei bałam. Owszem tak po ludzku troche mnie to brzydziło ale nie do tego stopnia zeby się telepać. Teraz własnie panuje w mojej szkole wirus grypy. Od kilku dni chodze poddenerwowana, ciągle mi się zdaję, że coś siedzi w moim żołądku, i czasem może to chore ale jak jade np autobusem do pracy to sobie wyobrażam jak wymiotuję, albo sobie celowo staram się odtworzyć ten dźwięk, żeby... no własnie żeby co? żeby bardziej się bać???? ehhh. To tak po krótce. Zaraz pewnie zażyję hydroxizinkę bo to i uspokaja i przeciwwymiotne jest. A jak u Was? :)) Pozdrawiam ;*
×