Skocz do zawartości
Nerwica.com

MIkula

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez MIkula

  1. Witam, chciałam się przywitać :-) Naczytałam się dziś od rana i podoba mi się, w jaki sposób się wzajemnie wspieracie :-) Moja historia na wątku 'historycznym' nerwicy, więc nie będę Wam już tutaj śmiecić. Pozdrawiam ciepło
  2. Sorry, nie sądziłam, że tak to działa. Zobaczyłam temat- czy to nerwica i myślałam, ze to jakiś wątek ogólny..
  3. Witam :-) jestem na tym forum pierwszy raz. Wertuję od kilku dni strony internetowe napędzając się jeszcze bardziej przeczytanymi historiami :-/ Od tygdonia dzieje się ze mną coś przytłaczającego. Mam 30 lat i fajne życie, pracę, męża, dziecko. Miesiąc temu zmarła moja mama. Bardzo to przeżyłam. Ale chodziłam do pracy i jakoś się trzymałam. Do tego doszły jeszcze kłopoty rodzinne z ukochaną babcią, która leży po udarze, a którą zajmowała się moja mama. Pewna niechęć pozostałych dzieci do opiekowania się nią sprawił, że byłam zdruzgotana podówójnie. Mama i chora babcia, której mi bardzo szkoda. Nie wiem, czy to co stało się tydzień temu ma jakiś związek z moimi ostatnimi przeżyciami, ale nagle naszła mnie tęsknota, tak jakby wszystko nagle do mnie dotarło. Najpierw byłam bardzo pobudzona, wkurzona, wyżywałam się na moim biednym mężu. Aż któregoś wieczora (czwartek) kiedy zasypiałam wyskoczyłam z łóżka jak opętana. Miałam wrażenie, ze coś dzieje się z moim ciałem. Że tak jakby z niego wychodzę, że mam jakieś nierealne ciało (nie wiem, jak to opisać). Nic takiego się oczywiście nie stało, zaczęłam głęboko oddychać, mąż mnie uspokoił, ale nagle pojawił się ten parszywy lęk, który towarzyszy mi do dzisiaj. Najpierw bałam się, że umrę tak jak moja mama- nagle. Bałam się o swój oddech. Kiedy zrozumiałam, jakie to absurdalne zaczęłam się bać o swoich bliskich. Potem (do teraz) że zwariuję i że nastąpią w mojej głowie jakieś zmiany. Boję się, że sobie coś zrobię, choć kocham życie i nie mam myśli samobójczych. Trwa to jakiśtydzień. Śpię dobrze, ale od rana wszystko zaczyna się od nowa- ogromny stres i lęk. Niedobrze mi na samą myśl, ze muszę wstać z łóżka, zmierzyćsię z tym napięciem. Nie mam napadów paniki, tylko taki notoryczny lęk w sobie, który zmienia mój sposób postrzegania świata. Dwa razy miałam coś, co trudno nazwać atakiem, ale były to takie momenty, kiedy moje napięcie osiągnęło apogeum. Czułam mrowienie w głowie, czułam, jak lęk ogarnia moje ciało. Wtedy uspokajałam się jkaoś oddechem, wychodziłam na balkon, próbowałam sobie wytłumaczyć, że to tylko panika. Piję herbatki ziołowe na uspokojenie,a le niewiele pomagają Nie mogę jeść, mam mega doła, nie mam siły odpisywać na maile przyjaciół, z trudem przychodzi mi przytulanie dziecka, wciąż się boję- życia, śmierci, szaleństwa. Funkcjonuję normalnie, chodzędo pracy, spotykam się z ludźmi, tylko ze nic mnie nie cieszy, bo mam w sobie ten cholerny stres i lęk. Czuję się tak, jak w dniu pogrzebu mojej mamy, tyle że wtedy nie panikowałam, bo wiedziałam, że to minie i faktycznie emocje opadły tuż po pogrzebie. Czuję, jakbym miała od kilku dni jakąs traumę życiową, wyzwalającą ogromny stres i paraliż, a przecież nic złego się nie dzieje... Kiedy urodziłam dziecko czułam się podobnie, przez pierwsze dni budziłam się zlana potem, mąż nie mógł mnie na długo zostawiać samej w domu. Tyle, że wtedy wydawało mi się, że to jakaś depresja poporodowa i faktycznie to jakoś minęło. Wprawdzie do dzisiaj (minęły dwa lata) płacz dziecka mnie czasem paraliżuje, ale nie na tyle, aby robić z tego tragedię. Wcześniej nie miałam czegoś takiego- jedynie jako 16-latka miałam taki okres natręctwa myśli, bałam się że umrę albo że zostanę biedakiem (prosze się nie śmiać ;-) ) ale jakoś mi to samoistnie minęło. Potem życie toczyło się dalej. Generalnie jestem typem człowieka szczęśliwego z tendencją do huśtawek emocjonalnych (stany radości, potem lekkie przygnębienie- głównie od czasu porodu tak mam), mam też skłonności do wybuchów gniewu. Nie umiem panować nad emocjami. Sama nie wiem, czy to nerwica czy jakiś kryzys? Czy takie zachowanie kwalifikuje się na wizytę u psychiatry? Jestem bardzo przygnębiona i z góry dziekuję Wam za pomoc.. Pozdrawiam
×